Pustelnicza woń


Każdego dnia powstają niezliczone ilości informacji na temat prawdziwych, domniemanych lub w rzeczywistości nie mających miejsca słabościach i przewinieniach różnych ludzi. Dziennikarze kierują się różnymi motywacjami; począwszy od pogoni za tanią sensacją, która pozwala dużo zarobić i zyskać popularność, aż do przypadków heroicznej walki o prawdę, nawet za cenę wielkich kłopotów życiowych, gróźb i szykan. Ludzie, którzy z determinacją ujawniają istniejące zło, są wielkim dobrodziejstwem. Zarazem istnieje poważne niebezpieczeństwo, że ktoś może być bardzo skrzywdzony. W każdym razie dzięki tej „dziennikarskiej kontroli” wielorakie obszary zła są wydobyte na światło dzienne. Pozostaje jednak istotny problem. Ukazanie zła nie wprowadza automatycznie na drogę dobra. Nieraz nawet zostaje uruchomiony proces, który powoduje zaistnienie w ludzkich sercach jeszcze większego zła.

W tym kontekście powołanie pustelnicze nabiera szczególnego sensu. Wielkie duchowe znaczenie mają zakony i zgromadzenia o powołaniu typowo pustelniczym (np. Zakon Kartuzów, Zakon Kamedułów, Wspólnota monastyczna od Betlejem). Pozostając w duchowej jedności, podobną misję na drodze indywidualnej realizują pustelnicy diecezjalni. Pewien pustelnik pięknie wyjaśnił, że sens powołania pustelniczego polega na tym, aby być wonią, która swym zapachem napełnia Kościół i całą ludzkość.

Jakże trafne i przemawiające do wyobraźni wyjaśnienie. Powołaniem pustelnika  nie jest tropienie ludzkich słabości. Sens życia pustelniczego wyraża się w czymś zupełnie innym. Pustelnik pragnie być jak malutki, schowany pośród traw i kamieni kwiatek, który zarazem wydaje silną, dobrą woń dla otoczenia. Tu nie chodzi o pewien odrealniony, idylliczny obrazek, ale o konkretną misję do wypełnienia. Emanujący dyskretnie wonią kwiatek jest „specyficznie przydatny”. Sprawia, że ludzie mogą doświadczać czegoś pięknego, przyjemnego, co z kolei rodzi w sercu dobroć i wprowadza klimat wewnętrznego pokoju. Łatwiej być dobrym w miejscach, gdzie rozchodzi się delikatna woń kwiatów. Nieraz nawet nie wiadomo skąd ten zapach dochodzi, ale to w sumie nie jest ważne. Istotą jest fakt istnienia woni, która wyzwala dobro i piękno.

Wielu zabieganych ludzi zupełnie nie odczuwa świadomie tej woni, ale i tak mimowolnie realnie doświadcza jej skutków. Z kolei dusze wrażliwe na kontemplację, bardziej skorzystają. Niektórzy, wzorem św. Franciszka, nawet porozmawiają z takim „siostrzanym” lub „bratnim” kwiatem. Gdy pustelnicy w ukryciu odmawiają psalmy w Liturgii Godzin, to szczególny czas rozchodzenia się Bożej woni. Piękne wersety psalmów wymawiane są na chwałę Bożą i otwierają ludziom drogę do zbawienia. Wielką siłę daje mi świadomość, że poprzez pustelniczy kwiat Bóg wypełnia Kościół i cały świat swą Boską Wonią.  

Dzisiaj w gazetach, w telewizji, w portalach internetowych pojawią się informacje o kolejnych skandalach, oszustwach, zdradach, ciemnych powiązaniach. Jest to swoisty konkret, który wywołuje od razu reakcje w zainteresowanych środowiskach. W tym sensie pustelnik nie jest za bardzo przydatny… Pustelnik nie jest efektywnym dziennikarzem śledczym.

Pragnę ofiarowywać dyskretną woń mej pustelniczej modlitwy. Dzielę się tym prostym pragnieniem serca, mając pewność przyjacielskiego odbioru. Ale przecież tak szerzej w społeczeństwie nikt raczej nie wie o istnieniu pustelniczych kwiatów. A nawet jak niektórzy wiedzą, to raczej nie traktują na serio takich „dziwnych zajęć”. Na szczęście ta wiedza nie ma  istotnego charakteru. Kwiat emanuje wonią niezależnie od reakcji otoczenia. Trzeba jeszcze podkreślić, że kwiat nie promieniuje sam z siebie. Jest jedynie przekazicielem tego, co w akcie stwórczym otrzymał od Boga. Wonny kwiat jest „oknem”, poprzez które sam Bóg wypełnia świat swą Świętą Wonią. Dlatego ta woń jest w stanie przemieniać świat, rozchodząc się na wszystkie strony. Boże! Niech będzie jak najwięcej kwiatów, poprzez które Kościół i cały świat wypełnia Twoja Święta Woń… 

13 lipca 2015 (Mt 10, 34-11, 1)