Wrażliwość na obecność Boga… To zdolność o
pierwszoplanowym znaczeniu. Ale nie wystarczy sama dobra wola, aby dostrzegać
Boże działanie. Potrzebujemy mocnego i zarazem delikatnego wsparcia, które
pozwoli nam usłyszeć w głębi serca zbawienne słowa Jezusa. Ponadto bardzo
ważne, aby nasz umysł i zmysły potrafiły wychwycić fakty, które pozornie wydają
się czymś zwyczajnym, ale tak naprawdę są to cuda, owoce nadprzyrodzonej
interwencji.
Osobą, która najbardziej może nam pomóc w
spotkaniu z Bogiem, jest Maryja. Dlatego, kto wiele przebywa z Maryją na
modlitwie, ten spontanicznie zaczyna dostrajać się do „Bożej częstotliwości”.
Wystarczy proste i ufne trwanie w postawie serdecznej współobecności.
Zwyczajne, codzienne wpatrywanie się w wizerunek Maryi sprawia, że dusza
zaczyna odzwierciedlać kontemplowany obraz.
Dzisiaj przeżywamy uroczystość Najświętszej
Maryi Panny Częstochowskiej. Bardzo dobrze znamy piękną ikonę Czarnej Madonny,
która na Jasnej Górze spogląda na rzesze pielgrzymów. Modlitwa przed tym
Świętym Obrazem od wieków jest uprzywilejowanym sposobem formowania serc na
wzór serca Maryi. Warto podkreślić, że w Jasnogórskim Sanktuarium, pod opieką
ojców Paulinów, szczególnej pomocy wstawienniczej udziela także św. Paweł
Pustelnik, pierwszy pustelnik chrześcijański, patron zgromadzenia. Ten
fakt jeszcze bardziej podkreśla znaczenie modlitwy, która akcent kładzie na
pokorną współobecność. Nie ma potrzeby wiele tłumaczyć Maryi, która sama bardzo
dobrze wie, czego nam potrzeba. Nadmierna ilość słów może nawet stać się
swoistym izolatorem. Bariera ta odizoluje od duchowego ciepła, które wypływa z
serca Maryi i poprzez Świętą Ikonę pragnie wniknąć do naszego serca.
Oczywiście, w zależności od osoby i od
sytuacji, każdy inny wizerunek Najświętszej Maryi Panny może pełnić rolę Jej
„świętego uobecnienia”. Istotne jest bycie z Maryją, co prowadzi do wzrostu
wrażliwości na obecność Jezusa. Znakiem zdrowej pobożności Maryjnej jest sposób
życia, w którym Chrystus coraz bardziej jest w centrum codziennego bycia i działania.
Maryja nigdy nie zasłania sobą, ale wręcz przeciwnie, poprzez swą obecność
odsłania Jezusa i nieustannie powtarza prawdę, którą wypowiedziała w Kanie
Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (por. J 2, 1-11).
Poszukiwanie woli Bożej bez Maryjnego wsparcia narażone jest na ubogi
intelektualizm, który zatrzymuje się jedynie na poziomie abstrakcyjnych
konstrukcji w obrębie umysłu, bez solidnego zakorzeniania w glebie pokornego i
nasłuchującego serca.
Wydarzenie w Kanie zachęca także, aby bardziej
otworzyć oczy na cuda, które dzieją się w naszym codziennym życiu. Można
powiedzieć, że Maryja jest specjalistką od inspirowania wydarzeń, które są
„pokornymi cudami”. Niestety, często przez ludzi nie są one zauważane lub
traktowane jedynie jako coś zwyczajnego. Powodem nie jest najczęściej zła wola
obserwatorów, ale brak pewnej duchowej intuicji, która jest w stanie „wyczuć”
Chrystusową interwencję. Starosta weselny w Kanie był pełen uznania
jedynie dla pana młodego, że dobre wino miał nie tylko na początku, ale aż do
samego końca uroczystości. Nie zakrzyknął: „Cud!”, gdyż zewnętrznie nic
spektakularnego się nie dokonało. A przecież w tej sytuacji fakt, że pod koniec
wesela dobre wino wciąż serwowano, nie był czymś normalnym. Nie było to zasługą
pana młodego, który, prawdę mówiąc, popełnił poważne zaniedbanie w
przygotowaniach. Co więcej, brak wina byłoby nie tylko powodem do wstydu, ale
zostałoby także odebrany jako znak, że w małżeństwie może zabraknąć wierności.
Na szczęście, niebezpieczeństwo zostało zażegnane dzięki cudowi, dokonanemu
przez Jezusa za wstawiennictwem Maryi.
Podobnych cudów dzieje się bardzo dużo.
Niestety, albo ich bezmyślnie nie zauważamy, albo nawet sobie przypisujemy
zasługę bycia „lepszym szczęściarzem” wobec „gorszych pechowców”. Starajmy
się trwać na modlitwie razem z Maryją i uczmy się od Niej uważnego spojrzenia i
pokornej dyskrecji serca. Idąc taką drogą, będziemy całym swym życiem coraz
lepiej odkrywali i wypełniali wolę Jezusa Chrystusa
26 sierpnia 2015 (J 2, 1-11)