Owoce samotności


„Sam z siebie nie jestem w stanie nic uczynić. Absolutnie nic!”. Oto prawda, którą warto przypominać sobie każdego dnia. Pokusa polega na tym, że sobie przypisujemy wielorakie zasługi. Nie chodzi o jakieś specjalne deklaracje samowystarczalności, ale o pewien stan przekonania. Jeśli coś się udaje, traktowane jest podświadomie jako dowód posiadanych predyspozycji i zdolności.  A przecież tak naprawdę nawet zrobienie zwykłego kroku może stać się w pewnej chwili czynnością nie do wykonania. Wtedy odkrywamy,  że to, co wydawało się oczywiste, wcale takie nie jest.

Doświadczenie słabości czy wręcz upokorzenie jest wielkim darem. To konkretna szansa, aby pokornie  głębiej zakotwiczyć się w mocy, której źródłem jest Bóg. Zarazem nie jest dobrze, gdy człowiek jest zniewolony lękiem, bojąc się nieraz nawet własnego cienia. Nie można wpatrywać się w niebezpieczeństwa, wymyślone lub realne, gdyż taka postawa prowadzi do obezwładniającego paraliżu. Wówczas napotkana trudność niejako ogarnia i pochłania człowieka, który wpatruje się w jej „groźne oblicze”. Oto przyczyna wielu życiowych porażek, których powodem jest swoista kontemplacja „uśmiercających demonów” zamiast „życiodajnego Chrystusa”.

Chrystus swą postawą wskazuje nam, jak przezwyciężyć pokusę samowystarczalności i obezwładniających lęków. Przede wszystkim konieczny jest czas przebywania z Bogiem „sam na sam”. Nawet w wielkim natłoku zajęć Jezus „wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał" (por. Mt 14, 22-36).  Bóg jest w każdym człowieku. Służąc człowiekowi spotykamy się z Bogiem. Ale człowiek nie jest Bogiem. Będąc nieustannie pośród ludzi bardzo łatwo wpadamy w pokusę zatrzymania się tylko na „ludzkim poziomie”. Dlatego konieczne jest intymne spotkanie z Bogiem w samotności, bez żadnych pośredników. Wtedy otwiera się perspektywa „Boskiej rzeczywistości”.

Gdy człowiek jest sam i otwiera swe serce na Nieskończoność, wtedy Bóg na pewno wypełnia swą obecnością i  mocą. Samowystarczalność jest przezwyciężana przez poczucie całkowitej zależności od Boskiego Dawcy. Zarazem dusza jest niejako nasycana strumieniem Bożej łaski. To sprawia, że potem podejmowana aktywność nabiera głębszego sensu i wartości. Nie jest to epatowanie własną mocą, ale bycie jedynie narzędziem w ręku Bożej Mocy. Takie działanie nie jest demonstracją pychy, ale promieniowaniem uzdrawiającą dobrocią. Dlatego wszyscy, którzy z wiarą dotykali się Jezusa doświadczali uzdrowienia. Kto chce „dawać zdrowie”, a nie zatruwać sobą, cel ten osiągnie tylko poprzez cykliczne samotne spotkania z Bogiem. Brak oczyszczającej i regenerującej samotności powoduje, że człowiek staje się toksyczny. Nawet gdy jest przekonany o wielkim dobru, które czyni, w rzeczywistości jest przyczyną zanieczyszczającego zła.

Samotność pomaga także w ćwiczeniu trudnej sztuki nieustannego wpatrywania się w Chrystusa, nawet pośród niebezpieczeństw i w obecności innych ludzi. Znamienny jest przypadek Piotra. Gdy patrzył na Jezusa, był w stanie podobnie jak On kroczyć po wodzie. Gdy jednak zatrzymał swe spojrzenie na silnym wietrze „uląkł się” i „zaczął tonąć”. Zewnętrzna sytuacja pozostawała taka sama, ale zmianie uległo nastawienie wnętrza. Dlatego bardzo ważne, aby nigdy nie kontemplować nicości, niebezpieczeństw, a nawet człowieka. To zawsze doprowadzi do unicestwiającego pogrążenia. Jakże wielu jest ludzi, którzy czyniąc z drugiego człowieka Boga, ostatecznie stają się ofiarami piekielnych cierpień, gdy w odpowiedzi za wyświadczone dobro spotykają się z odrzuceniem i lekceważeniem. Tylko wtedy, gdy Jezus jest nieustannie kontemplowany, wszelkie niebezpieczeństwa mogą być przezwyciężane. Wpatrywanie się w Boga chroni przed naiwnym i destrukcyjnym zapatrzeniem w człowieka jako kogoś najważniejszego.

Owocem samotnego wsłuchiwania się w Boży głos jest mądrość, która pozwala unikać głupich i naiwnych zachowań. Zarazem ten trzeźwy rozsądek nie jest pyszną wyniosłością, lecz pokornym zanurzeniem w roztropnej miłości. Wiara chroni zarówno przed iluzją samowystarczalności, jak i przed życiowym paraliżem. Błogosławiona kontemplacja Boga w samotności… 

4 sierpnia 2015 (Mt 14, 22-36)