Boże umieranie



Wejść na drogę umierania w Chrystusie… Nie ulec „życiowym argumentom”. Zgodzić się, aby dla świata być coraz bardziej umarłym. Świadomie zdążać w stronę nieuchronnej śmierci. Potężne wezwanie w głębi serca… Oto zaproszenie, którego autorem jest sam Bóg. Przedziwne! Dawca życia wzywa do tego, aby dobrowolnie zgodzić się na cierpienie i śmierć. Zamiast przyjemności i współobecności, wyrzeczenie i brak obecności. W miejsce coraz większego posiadania,  kolejne stopnie ogołocenia i rezygnacji. Jakże to możliwe, że pustka i umieranie mogą być środkiem do zjednoczenia z Życiodajną Pełnią?

Jezus daje najlepszą odpowiedź: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa” (por. Mk 8, 27-35). Tak! Droga do szczęśliwego istnienia wiedzie poprzez wcześniejsze bolesne unicestwienie i umartwienie. Jezus Chrystus wszedł do Wiecznej Chwały i wysłużył zbawienie wszystkim ludziom poprzez absolutne zaparcie się siebie, cierpienie i śmierć na Krzyżu. Oto najdoskonalszy przykład! Stawka jest wielka! Dlatego na horyzoncie pojawia się szatan. Warto „rozszyfrować” jego strategię wobec Jezusa, gdyż każdy kto na serio pójdzie za Mistrzem, doświadczy dokładnie takiej samej struktury pokus. Diabelskie ataki są podejmowane bezpośrednio lub pośrednio poprzez ludzi, najczęściej kompletnie tego nieświadomych. Nie są wcale najgroźniejsze uderzenia, które cechują się otwartą wrogością. Najbardziej niebezpieczne są niektóre sytuacje, gdy ktoś z troski o życie i w dobrej wierze zachęca bliską sobie osobę do czynienia „jakiegoś dobra” lub unikania „jakiegoś zła”. Cały dramat polega jednak na tym, że nieraz ta ludzka sugestia jest błędna, wręcz sprzeczna z Bożym planem i jej realizacja nie prowadzi do Bożego szczęścia, ale do szatańskiego nieszczęścia.   

Mocną ilustracją tego jest epizod, gdy Piotr z dobroci zaczął upominać swego Mistrza, że zapowiada swe cierpienie i śmierć. Przecież jako zwycięski Mesjasz jest powołany do tego, aby żyć, obdarzać swą obecnością i głosić nauki o zbawieniu. Jezus zareagował ostro: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”.  Szatan przegrał na pustyni, gdy bezpośrednio podsuwał Jezusowi swe zwodnicze myśli. Teraz zaatakował bardziej przebiegle, poprzez Piotra, który z miłości chciał odwieść swego Pana od „śmiertelnych pomysłów”. Niestosowność zachowania Piotra polegała na tym, że zamiast ufnie słuchać Jezusa, sam zaczął Go pouczać. Dlatego Jezus odpowiedział: „Odejdź za Mnie” (dosłowne tłumaczenie), czyli: „To Ty masz iść za Mną, a nie Ja za tobą. Bądź mi posłuszny, a nie Ja tobie”.

Zauważmy, że w tej potężnej pokusie nie padły jakieś „wściekłe diabelskie słowa”. Wręcz przeciwnie, Piotr zaprezentował szlachetne „ludzkie myślenie”. Oczywiście „ludzkie” samo w sobie jest dobre. Ale jeśli „ludzkie” myślenie i zachowanie staje się niepozornie narzędziem do obalenia Bożego planu, to wtedy staje się czymś „diabelskim”. Nie można ulec tej pokusie. Trzeba wiernie podążać za głosem sumienia, nawet na śmierć, jeśli taka wola Boża. Bóg z tej śmierci wyprowadzi życie i wielkie dobro. Wzruszająco ukazują to przypadki pustelników, którzy „nie-po-ludzku” umarli kiedyś dla świata i zniknęli w „samotnym milczeniu” pustelni, a teraz w miejscach, gdzie żyli, jest „Boże życie”, oni zaś po śmierci ciała są w Domu Ojca. Wobec każdego przypadku „ludzkiego myślenia” trzeba reagować jednoznacznie, zdecydowanie, na wzór Jezusa. Zarazem samemu nie można z dobrej woli usiłować sprowadzić kogoś z drogi Bożego umierania. Najlepiej pokornie i posłusznie przyjmować Boże plany, które ktoś w swoim sercu rozpoznał. Oto najgłębszy wyraz miłości, który zarazem skutecznie blokuje diabelskie pokusy. Piotr po otrzymanej reprymendzie ufnie podążał za Jezusem, który heroicznie, aż do śmierci na Krzyżu, wypełnił wolę Ojca w Niebie. A po trzech dniach zmartwychwstał...

Panie Jezu, udzielaj Ducha Świętego, abyśmy szli drogą woli Bożej… 

13 września 2015 (Mk 8, 27-35)