Miłość i współodczuwanie


Współodczuwanie, a zwłaszcza współcierpienie… nieodzowny przejaw autentycznej miłości. Miłość jest zjednoczeniem serc, pomiędzy którymi dokonuje się wzajemna wymiana najgłębszych przeżyć. Trud miłowania wyraża się w nieustannym uśmiercaniu swego egoizmu, który zamyka w sobie i uniemożliwia odczuwanie tego, co wypełnia wnętrze drugiego człowieka. Śmierć „mojego ja” jest momentem egzystencjalnym, w którym dokonuje się miłosne zjednoczenie z „kochanym ty”.

Jakże wielkie misterium! Wewnętrzna treść duszy jest przecież nieprzekazywalna. Nie mamy naturalnych zdolności, aby uczestniczyć bezpośrednio w tym, czego doświadcza kochana przez nas osoba. Ale to nie oznacza, że jesteśmy skazani na bycie swoistymi monadami bez okien, które co najwyżej mogą stykać  się zewnętrznymi powierzchniami. Styk wnętrz na szczęście jest w pewien sposób możliwy.  

W punkcie wyjścia konieczna jest postawa duchowego otwarcia, troski i pamięci. Nie jest to „złe zainteresowanie”, które przeobraża się potem w osądy, plotki i obmowy. Przy „dobrym zainteresowaniu” następuje wyciszenie „własnego nadawania”, aby usłyszeć, co dociera ze świata drugiego człowieka. Na tym fundamentalnym poziomie najważniejsze jest wyzwolenie głębokiego aktu woli: „Pragnę otworzyć się, aby duchowo przyjąć”. Staję się anteną, która jest zdolna odebrać sygnał nawet z najbardziej oddalonego nadajnika.

Dzięki takiemu przygotowaniu może zadziałać mechanizm odczuwania „świata przeżyć” innego człowieka poprzez czerpanie z dotychczasowych doświadczeń w obrębie „własnego świata”. Mówiąc obrazowo: Jeżeli widzę, że druga osoba uderzyła się młotkiem w palec, przypominam sobie, co ja odczuwałem w podobnej sytuacji. „Ożywiony” ból pozwala mi teraz niejako znów odczuwać to, co doznawałem kiedyś, zarazem umożliwiając wejście w zjednoczenie z cierpiącą osobą. Co więcej, można dojść nawet do większej intensywności cierpienia, aniżeli jest ono w osobie, której współczujemy. Jest to rezultatem większej świadomości negatywnych konsekwencji jakiegoś nieszczęśliwego zdarzenia. Ktoś np. cierpi po wypadku tylko na zasadzie doraźnego bólu i czasowej niedogodności, a ja na podstawie posiadanej wiedzy wiem, że istnieje groźba poważnych powikłań zdrowotnych na całe życie. 

Wreszcie istnieje jeszcze najgłębszy stan współodczuwania, gdy w sobie doświadczam dokładnie tego, co wypełnia duszę drugiego człowieka. Jest to możliwe dzięki łasce nadprzyrodzonej. To znaczy Bóg jako jedyny ma bezpośrednią znajomość tego, co znajduje się w każdym ludzkim sercu. Jeśli kocham Boga i z miłością odnoszę się do człowieka, to wtedy dzięki modlitewnemu zjednoczeniu Bóg wlewa w serce modlącego się doświadczenie przeżyć, jakie są w osobie, za którą się modlimy. Jest to w dosłownym znaczeniu wiedza Boska uzyskana na mocy łaski nadprzyrodzonej, a nie dzięki własnym zdolnościom poznawczym. Czyli w sobie odczuwam dokładnie to samo, co czuje druga osoba. Dokonuje się uśmiercenie siebie i wejście w stan zjednoczenia poprzez Bożą Miłość.  

Najdoskonalszym przypadkiem takiej relacji jest zjednoczenie w cierpieniu pomiędzy Jezusem i Maryją. Nie jest przypadkiem, że wczoraj przeżywaliśmy święto Podwyższenia Krzyża Świętego, a dzisiaj wspominamy Najświętszą Maryję Pannę Bolesną.  Stojąc pod Krzyżem, Maryja odczuwała w swej duszy nie tylko własne ludzkie cierpienie, ale przede wszystkim uczestniczyła w bezmiarze cierpienia, które wypełniało serce Jezusa. Ostatecznie wypełniło się proroctwo Symeona: „A Twoją duszę miecz przeniknie” (por. Łk 2, 33-35).  Oto szczyt współodczuwania: dogłębnie solidaryzować się i cierpieć cierpieniem osoby, z którą jednoczymy się poprzez czystą miłość, którą przyjmujemy od Boskiej Miłości. W ten sposób wyrywamy się z zamkniętego kręgu własnego świata i otwieramy swe wnętrze na nieskończony horyzont Wiecznego Świata. A to oznacza, że im bardziej potrafimy teraz współodczuwać cierpienie z Jezusem i z drugim człowiekiem, tym bardziej będziemy współodczuwali z Nim i w Nim bezmiar szczęścia we wspólnocie zbawionych po Zmartwychwstaniu…

Najświętsza Maryjo Panno Bolesna, wspieraj nas w doskonaleniu trudnej sztuki współodczuwania…

15 września 2015 (Łk 2, 33-35)