Od cierpienia do radości


Jakże wiele cierpień sami sobie stwarzamy!... Ileż negatywnych uczuć i przeżyć jest produktem „własnej roboty”, „na własne życzenie”!... Chodzi o sytuacje życiowe, gdy powodem braku wewnętrznego pokoju i radości jest  nasza niewłaściwa postawa w sercu. W wielu przypadkach, to nie inni ludzie nas krzywdzą, ale sami siebie krzywdzimy, choć  możemy mieć błędne poczucie, że niesprawiedliwie cierpimy jako ofiary. Dzieje się tak, gdy mamy niesłuszne oczekiwania. Wówczas brak ich spełnienia generuje cierpienie.

 Co więcej, gdy mamy niewłaściwe podejście i tego nie widzimy, wtedy pojawia się także tendencja, aby obwiniać, a nawet oskarżać w myślach innych ludzi, którzy tak naprawdę postępują prawidłowo, zgodnie z Wolą Bożą. Przyczyną takiego reagowania jest błędny punkt odniesienia. Otóż człowiek uznaje siebie za centrum: to, co jest zgodne z moją  wolą, jest dobre, zaś to, co nie jest, zostaje nazwane złem. Smutną konsekwencją takiego stanu rzeczy jest niepotrzebne cierpienie, utrata szczęścia oraz grzeszne osądy, że człowiek nie spełniający naszych oczekiwań jest złym człowiekiem.  

Mechanizm tego zjawiska możemy łatwo zaobserwować na przykładzie uczonych w Piśmie i faryzeuszów, gdy Jezus uzdrowił w szabat człowieka z uschłą ręką. Obiektywnie rzecz biorąc, dokonał się wspaniały cud: chory człowiek odzyskał sprawność uschniętej ręki. Zniknął ból i otworzyły się dla niego nowe możliwości normalnego funkcjonowania w codzienności. Szabat został wprowadzony, aby świętować prawdę, że Bóg stworzył świat. W tym kontekście  szabat był optymalnym dniem dla uzdrowienia, które było niejako kolejnym objawieniem piękna stwórczej mocy Boga. Szabat był też wspomnieniem Wyjścia z Egiptu i odzyskania wolności za sprawą Bożej interwencji. W świetle tej prawdy, przywrócenie zdrowia było dla uzdrowionego człowieka niejako przejściem  z niewoli do wolności; wiele ograniczeń zostało usuniętych.

Tak więc dla każdego człowieka o dobrym sercu dokonany przez Jezusa cud był wielkim powodem do radości. Takie proste, zwyczajne szczęście, że ktoś cierpiał, a teraz będzie mógł prowadzić życie sprawniej, mając dwie zdrowe ręce. Przez pryzmat tego wydarzenia Jezus jawi się jako człowiek o wielkiej dobroci, który generuje w dobrych sercach uczucie pokoju i wdzięczności. Dla każdego człowieka prawdziwie kochającego Boga, uzdrowienie chorego z uschłą ręką to rewelacyjna okazja, aby uwielbiać Boże Miłosierdzie i dziękować za dobroć Jezusa.  

Niestety, uczeni w Piśmie i faryzeusze zareagowali totalnie inaczej: „Oni wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi” (por. Łk 6, 6-11).  Jezus rozpoznał także ich myśli i wiedział, że „śledzili Go (…) żeby znaleźć powód do oskarżenia Go”. Zdumiewające! Pomimo takiego piękna Bożego działania,  ci ludzie nie byli szczęśliwi, ale pałali wściekłością. Ich zdaniem w szabat nie powinno być uzdrowień. Tak bardzo zapędzili się w swych wymysłach i oczekiwaniach wobec ludzi, że zaczęli postępować nie tylko jako  stróżowie Prawa, ale wręcz jako Jego właściciele, którym wolno podporządkowywać sobie nawet samego Boga. Zaczęli wchodzić w Boże kompetencje! Byli wściekli, że Jezus nie postępował zgodnie z ich interpretacją Prawa, ale stosował własne kryteria dobra i zła. Dlatego Jezusa uznali za kogoś złego, choć tak naprawdę był przecież Boskim Wcieleniem Dobroci. Koncentrując się na sobie, faryzeusze sami siebie unieszczęśliwili, zarazem ranili swym zachowaniem Jezusa i innych ludzi.

Warto pamiętać! Drogą do usunięcia wielu niepotrzebnych cierpień jest przemiana myślenia oraz rezygnacja z niesłusznych oczekiwań. Gdy w centrum zamiast mojego „ja chcę” pojawia się „Wola Boża”, wtedy serce człowieka wypełnia się pokojem, wdzięcznością i szczęściem. Dzięki temu sytuacja, która wcześniej powoduje cierpienie, może potem przy „Bożym spojrzeniu” stać się źródłem radości i wdzięczności za wielkie dzieła Chrystusowej Miłości. Panie, bądź uwielbiony! 

7 września 2015 (Łk 6, 6-11)