Moc w niemocy


Ofiarować Bogu jak najwięcej… To piękne pragnienie. Ale w jego realizacji szybko natrafiamy na trudności.  Okazuje się, że jesteśmy bardzo ograniczeni i co rusz dają o sobie znać nasze słabości i grzechy. W logice światowej wielkość daru jest proporcjonalna do ilości ofiarowywanych dóbr. Im większa doskonałość i zasobność, tym lepiej. Na szczęście dla Boga sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Nie jest najważniejsza zewnętrzna moc, ale wewnętrznie doświadczana niemoc. Gdy człowiek z serca, szczerze i pokornie powierza swą „kruchą maleńkość”, dla Boga jest to „solidna wielkość”.  Przychodzimy wtedy jako „puste naczynie”, które może być przez Boga wypełniane nadprzyrodzonymi łaskami. Ludzka niemoc staje się cennym środkiem do ujawnienia Bożej mocy. Bieda i bezradność nie powodują smutnego doświadczenia przekleństwa, lecz wyzwalają radosne poczucie błogosławieństwa.  

Prawda ta wynika ze słów, które Jezus wypowiedział w nawiązaniu do „jednego grosza”, który do skarbony świątynnej złożyła pewna uboga wdowa. Wielu bogatych składało znacznie większe sumy. Pomimo tego, Jezus stwierdził: „Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony” (por. Mk 12, 38-44). Bogaci dawali bowiem to, co im zbywało. Ona zaś „ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała,  całe swe utrzymanie”. Epizod ten jest źródłem wielkiej nadziei zwłaszcza tam, gdzie bardzo łatwo pojawia się zwątpienie i beznadzieja. Bóg jest stwórcą wszystkiego. Tak naprawdę nie możemy nic ofiarować, czego byśmy wcześniej od Niego nie otrzymali. Wszelkie osiągnięcia niosą w sobie pokusę demonstracji własnej niezależności. Bóg  cieszy się najbardziej, gdy pokornie uznajemy i powierzamy Mu swe niepowodzenia i ograniczenia. Jest to wzruszający akt uwielbienia Boga. Zamiast ubolewać nad swymi słabościami, lepiej z wdzięcznością koncentrować się na Bożej Mocy, która wchłania i przeobraża naszą niemoc.

Dlatego nie załamujmy się z powodu naszych grzechów. Szatan wykorzystuje to, aby wzbudzić „dołujące uczucia i emocje”. Jezus zaprasza, aby właśnie wtedy ufnie rzucić się w Jego ramiona i zawołać: „Ofiarowuję Ci  moją nicość”. Jest to swoisty „skok” w bezmierną przepaść Jezusowej Obecności. Wówczas nawet w przypadku największego grzesznego upadku może rozbłysnąć jeszcze większe wywyższające Boże Miłosierdzie. By tak się  stało, niezbędne jest uznanie swej słabości i szczere skierowanie serca w stronę Boga. Wołanie „Panie, potrzebuję Ciebie” jest bez porównania cenniejszym darem aniżeli wykazywanie się swymi dokonaniami i osiągnięciami. Kto zachowuje się w ten sposób, uniemożliwia szatanowi dostęp do serca. Z wnętrza usuwane są pokłady pychy. W jej miejsce pojawia się pokora, będąca owocem wnikania do uniżonej duszy Bożej świętości.

Epizod z ubogą wdową jest źródłem wielkiej otuchy dla każdego, kto pragnie składać „dary miłości”. Znika ograniczenie w postaci aktualnie posiadanych dóbr materialnych i duchowych. Liczy się tylko stan woli oraz poziom wzbudzonego zawierzenia i wyzwolonej  miłości. Nawet zwykłe słowo i niepozorny gest mogą być dla Boga wielkim darem. Zarazem wielkie osiągnięcia, gdy są podszyte przekonaniem o swej doskonałości i potędze, niewiele znaczą w perspektywie wieczności.

Poważnym ostrzeżeniem jest duchowa sytuacja wielu ewangelicznych uczonych w Piśmie. Jezus stwierdza: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie”. Ich wielki dramat duchowy polegał na tym, że słowo Boże było często sprowadzone do wiedzy dającej poczucie władzy i wyższości. To wielkie nieporozumienie. Mądrość polega na tym, aby z pomocą Pisma Świętego coraz bardziej pokornieć i z miłością służyć. Tylko wtedy lektura i znajomość świętych tekstów użyźnia serce i pozwala składać piękne dary miłości, będącej odzwierciedleniem Wiecznej Miłości. Uboga wdowa była bliżej Boga aniżeli wielu uczonych w Piśmie. Nie jest najważniejsza „bogata erudycja”, ale „biedna i ufna miłość”.

Panie Jezu, udzielaj nam Ducha Świętego, abyśmy odkrywali niezwykły cud Bożej Mocy w ludzkiej niemocy…         

8 listopada 2015 (Mk 12, 38-44)