Boże Narodzenie… Bardzo łatwo potraktować to
najważniejsze święto, obok Wielkanocy, jedynie jako przerywnik pośród szarej
codzienności. Współczesny pęd sprawia, że nawet najbardziej głębokie wydarzenia
są często sprowadzane do chwilowego epizodu, który po powierzchownym przeżyciu
nie pozostawia trwałych śladów. Byłoby niepowetowaną stratą, gdyby święta
Bożego Narodzenia wpadły w takie unicestwiające tryby.
Jesteśmy zaproszeni, aby Boże Narodzenie
przeżywać każdego dnia. Nie jest to tylko pusty slogan, ale konkretny program,
który może nam bardzo w życiu pomóc. Jezus nie narodził się dla siebie, ale
przyszedł na ziemię ze względu na nas. Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek
mógł stać się uczestnikiem Bożego życia. Człowiek może być trwale szczęśliwy i
zdolny do czynienia dobra tyko wtedy, gdy pozwala Bogu wciąż od nowa rodzić się
w swoim sercu. Z pomocą Maryi, Józefa i Symeona warto wskazać na trzy istotne
znaki w procesie takich narodzin.
Najpierw, jako rodzaj niezbędnego wstępu,
konieczne jest poszanowanie prawa. Prawo pełni rolę wskaźnika, który wskazuje
minimalny poziom zasad, jakie powinny być respektowane. Bardzo niebezpieczne
jest tu myślenie teleologiczne (nie mylić z teologiczne!). Otóż jest to sposób
wartościowania, gdzie dobroć czynu jest określana jedynie w oparciu o cel (po
grecku telos). Jeżeli cel działania jest dobry, automatycznie
wyprowadzany jest wniosek, że podejmowany czyn też jest dobry. W tej logice
nawet przekroczenie prawa jest traktowane jakoś coś dobrego, bo chodzi o dobry
cel. Trzeba jednak pamiętać, że cel nie uświęca środków. Człowiek święty zawsze
zachowuje prawo, jeśli jest do tego zobowiązany (oczywiście przy założeniu, że
prawo jest zgodne z Prawem Bożym). Wyrazisty przykład daje nam Maryja z
Józefem. Ewangelia mocno podkreśla, że przestrzegali Prawa Pańskiego (por. Łk
2, 22-35). Po czterdziestu dniach od narodzin Jezusa przyszli do świątyni
w Jerozolimie, aby złożyć ofiarę "zgodnie z przepisem Prawa
Pańskiego". Nie musieli tego czynić, ale pokornie podporządkowali się
obowiązującym zasadom. Bóg pobłogosławił taką postawę poprzez bezcenne
proroctwo Symeona.
Symeon swym życiem wskazuje na drugi istotny
znak Bożego Narodzenia w sercu. Był to „człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał
pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim”. Szacunek do prawa jest tylko
wstępem do tego, aby przyjąć obdarowanie Duchem Świętym. W naszym sercu tym
bardziej dokonuje się Boże Narodzenie, im bardziej jesteśmy wypełnieni Duchem
Świętym. Symeon „za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni”. Dzięki
posłuszeństwu natchnieniu ten święty człowiek spotkał długo wyczekiwanego
Zbawiciela, którego rozpoznał w Dzieciątku Jezus. Naturalny rozum do tego
oczywiście nie wystarczył. Tylko wewnętrzne oświecenie pochodzące od Ducha
Świętego mogło sprawić, że oczy serca ujrzały to, czego oczy zmysłowe w żaden
sposób nie były władne dostrzec. Tak! Istnieje ogrom spraw, gdzie optymalne
działanie jest możliwe tylko dzięki wewnętrznemu światłu, które pochodzi od
Ducha Świętego. Jest to „totalne przekonanie”, które nie jest tylko twardym
obstawaniem przy swoim rozumie. Doświadczana determinacja, aby robić tak, a nie
inaczej ma we źródło w nadprzyrodzonym Bożym natchnieniu, które potem
posłusznie wdrażane jest w życie.
Niestety, niejednokrotnie prowadzi to do
bolesnych sytuacji. Boże Narodzenie, trzeci znak, ściśle łączy się
z tajemnicą „oporu i cierpienia”. Symeon przepowiedział, że Jezus będzie
znakiem, „któremu sprzeciwiać się będą”. Maryi zaś przekazał proroctwo: „A
Twoją duszę miecz przeniknie”. Wyrażone tu prawdy dotyczą każdego, kto będzie
chciał wiernie przyjmować Jezusa w swym życiu. Boże Narodzenie dokonuje się w
bólu. Specyfiką tych bolesnych zmagań jest doświadczanie sprzeciwu i
cierpienie, nieraz wręcz rozdzierające najgłębsze pokłady duszy.
Chrześcijanin to człowiek, który każdego dnia
wciąż od nowa przeżywa i pogłębia Tajemnicę Bożego Narodzenia. Znakiem
świętości podejmowanych działań jest poszanowanie prawa, posłuszeństwo
natchnieniom Ducha Świętego i gotowość do cierpliwego znoszenia oporu i
bolesnych ciosów.
29 grudnia 2015 (Łk 2, 22-35)