Cud rozmnożenia


Przeżywamy czas Adwentu. Oczekujemy na Jezusa…  To nie jest pewien abstrakcyjny stan. Konieczne są konkretne postawy, które umożliwią przyjęcie obiecanego Zbawiciela. W tej kwestii już samo szczere pragnienie udzielenia pomocy drugiemu człowiekowi przynosi wiele dobrego. Wówczas serce niejako wznosi się ponad rozłożystą sieć własnych spraw. Poczucie własnych braków przestaje dominować, ustępując miejsca świadomości, że istnieją inni ludzie, którzy o własnych siłach nie są w stanie rozwiązać  swych problemów.  

Zdrowa wrażliwość ściśle łączy się ze współczuciem i doświadczeniem empatii. Nie jest to emocjonalne użalanie się nad czyjąś biedą lub próba uszczęśliwiania na siłę wedle własnych pomysłów. Nie ma tu upokarzającej litości lub sztucznego ugrzecznienia. Na plan pierwszy wysuwa się solidarność serc, czyli odbieranie swoim sercem tego, co wypełnia serce drugiego. Przy takiej jedności istotne znaczenie ma gotowość do bycia narzędziem, przy pomocy którego potrzebujący zaspokoi swe potrzeby.
 
Otóż na odludziu były zgromadzone wielkie tłumy ludzi, aby słuchać Jezusa. Mistrz obdarzał budującym słowem. Jednocześnie realistycznie dostrzegł, że ludzie zgłodnieli.  Zatroszczył się o chleb. Choć uczniowie przynieśli Mistrzowi tylko siedem sztuk, wystarczyło dla tysięcy. Było to możliwe dzięki temu, że Bóg dokonał cudu rozmnożenia. Naturalna maleńkość stała się podatnym materiałem do nadprzyrodzonej wielkości.

Wydarzenie to jest wyrazistym zaproszeniem, aby zwrócić uwagę na trzy zasadnicze kroki, które umożliwią udzielanie pomocy; jednocześnie realistycznej i hojnej. Przede wszystkim na początku konieczna jest dobra wola i szczera życzliwość. Dzieje się tak, gdy serce wypełnia solidarne: „Pragnę ci pomóc”. Należy odrzucić kusicielskie myśli w rodzaju: „Nie mam czasu!”, „Co mnie to obchodzi?”. Jezus był szczerze przejęty zarówno potrzebami duchowymi, jak i fizycznymi spotkanych ludzi.

Drugi krok jest wezwaniem, aby otworzyć oczy i rozpocząć poszukiwania. Chodzi o znalezienie symbolicznych „siedmiu chlebów”, które aktualnie posiadamy. Siedem wskazuje na pełnię i doskonałość.  Nie jest ważne, co mogłoby być lub czego mi brakuje. Celem zainteresowania jest obecny stan posiadania. Każdy człowiek „coś” ma. Stwierdzenie to dotyczy zarówno dóbr materialnych, jak i duchowych. Pokora nie jest tożsama ze zdaniem: „Nic nie mam”. Pokora jest zespolona z prawdą i konkretnie wyraża się w stwierdzeniu: „Mam to”. To może być trochę czasu do dyspozycji,  kompetentna wiedza w danej szczegółowej kwestii, niewielka suma pieniędzy, praktyczna porada, życzliwa myśl, posłuszne wykonanie polecenia, życzliwe spojrzenie, krótka modlitwa.

Wreszcie trzeci krok polega na tym, aby w sercu przywołać Pana Jezusa jako Hojnego Dawcę. Jest to specyficzna modlitwa, w której powierzam Jezusowi posiadane „siedem chlebów” i proszę Go, aby wedle istniejących potrzeb dokonał adekwatnego rozmnożenia.  Owocem takiego wołania jest działanie Ducha Świętego w sercu odbiorcy. Dokonuje się cud rozmnożenia, który pomimo naszego ubóstwa umożliwia zaistnienie w życiu obdarowanego człowieka jakiegoś cennego bogactwa. W wieczności to cudownie rozmnożone dobro w pełni się ujawni. Ale już teraz niejednokrotnie ujrzymy,  że nasza „maleńkość” przyniosła obfite owoce. To ewidentny znak, że Pan Jezus po raz kolejny dokonał cudu rozmnożenia.  Dla pokornego serca taka interpretacja jest czymś oczywistym.

Jezu, daj jak najwięcej sytuacji, gdy człowiek cieszy się z konkretnie rozwiązanego problemu, zaś Bóg zostaje uwielbiony w pięknie i mocy swego nadprzyrodzonego działania…  

2 grudnia 2015 (Mt 15, 29-37)