Przebaczyć sobie


Najtrudniej przebaczyć sobie samemu… Zwłaszcza wtedy, gdy konsekwencje popełnionych grzechów i błędów dają o sobie dotkliwie znać. Ten ból w głębinach duszy jest pierwotnym źródłem wielu późniejszych aktów nieprzebaczenia wobec innych ludzi. Myśli przybierają postać dręczących pytań: „Dlaczego zrobiłem tak, a nie inaczej?”, „Jak mogłam nie widzieć tego, co teraz wręcz poraża swą oczywistością?”.  W sercu powstaje złość na samego siebie, której powodem jest świadomość zaistniałej „straty” oraz przygnębiająca niemożność cofnięcia czasu. Uczucie bólu potęguje złudne wrażenie, że negatywne konsekwencje będą już trwać „na zawsze”.  Daje o sobie znać także syndrom „raju utraconego”.  To bardzo głęboki mechanizm psychologiczny i duchowy, który odzwierciedla tragedię grzechu pierworodnego.  Najpierw „raj był”, a potem z powodu grzechu „już raju nie było”. Do tego dochodzi specyfika działania szatana, który wpierw kusi do niewłaściwych rozwiązań, a potem dręczy myślami, wskazując „lepsze rozwiązania”, które powinny mieć miejsce. W ten sposób powstaje w duszy swoiste „egzystencjalne zakleszczenie”, które powoduje trwałe cierpienie na skutek  „zmarnowanego dobra” lub „zaprzepaszczonej szansy”.  

Powiedzmy szczerze, gdy człowiek pozostanie na poziomie takiego rozpamiętywania, skoncentrowany na sobie, będzie to oznaczać postępujący proces „piekielnego obumierania”, swoisty przypadek duchowego nowotworu złośliwego. Cóż więc robić, aby wydostać się z uścisku macek nieprzebaczenia sobie?

Dzisiejszy dzień daje nam dwie „gigantyczne odpowiedzi”.  Najpierw, jak co roku 8 grudnia, jesteśmy zaproszeni, aby kontemplować prawdę o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Maryja, na zasadzie łaski uprzedzającej, na mocy przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, została od chwili poczęcia uchroniona od grzechu pierworodnego. Dlatego jest niepokalanie poczęta; wręcz jest „niepokalanym poczęciem”. Ten pierwotny dar został w pełni podjęty przez Maryję, czego pięknym owocem stał  się u niej brak jakiegokolwiek grzechu w ciągu całego późniejszego życia. Trzeba podkreślić, że Maryja wytrwała w łasce bezgrzeszności dzięki ciężkiej pracy duchowej, która wyrażała się w nieustannie ponawianym akcie wiary w bycie obdarowaną „bezgraniczną dobrocią Boga”.  Świetnie ilustruje to scena Zwiastowania, gdy prowadzi dialog z Archaniołem Gabrielem. Na zawołanie anielskie „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”, ostatecznie odpowiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (por. Łk 1, 26-38).  Heroizm duchowy Maryi polegał na tym, że koncentrowała się przede wszystkim na przyjęciu Bożej woli.

Takie rozumowanie to bezcenny fundament na drodze przebaczania sobie. Nie można zadręczać się „zawinionym brakiem czegoś”, ale trzeba przede wszystkim powtarzać sobie: „Przyjmuję to, co teraz mam”.  Od posiadanej wizji „swego ideału” ważniejszy jest konkretny fakt, który zaistniał za Bożym przyzwoleniem. Tylko z takim Maryjnym „niepokalanym przeżywaniem”, będziemy w stanie w pełni podjąć drugą „wyzwalającą odpowiedź”. A jaką?

 Otóż rozpoczynamy dzisiaj Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, który będzie trwał aż do 20 listopada 2016 r. Inaugurując Rok Święty, Papież Franciszek otworzy w Bazylice św. Piotra w Watykanie Drzwi Święte, które staną się symboliczną Bramą Miłosierdzia. To wielkie zaproszenie, aby w tym wyjątkowym czasie łaski przyjąć prawdę, że Miłosierdzie Boże jest większe od każdego ludzkiego grzechu i błędu. Otwarte Drzwi symbolizują otwarte ramiona Miłosiernego Ojca, który pragnie przebaczyć nam wszystko, co zrobiliśmy niezgodnie z Jego wolą.

Z tego wynika niesamowite przesłanie. Skoro Bóg pragnie mi przebaczyć, to znaczy, że także sam sobie mogę bez żadnych obaw przebaczyć.  W ten sposób pięknie naśladuję Boga. Zarazem dopiero wtedy, kiedy sobie przebaczę jako winowajcy, mogę zacząć doświadczać Bożego przebaczenia. Dzięki temu skutki „przeszłego zła” zostają spożytkowane do „większego przyszłego dobra”.  Gdy przebaczam sobie, wtedy Miłosierdzie Boże wypełnia serce pokojem i nadzieją. Świadomość zaistniałej własnej ograniczoności i grzeszności przestaje dołować, stając się pomocnym środkiem do radosnego uwielbiania bezkresu Bożego Miłosierdzia. 

8 grudnia 2015 (Łk 1, 26-38)