Aby poznać Boga, samo czytanie i słuchanie Pisma Świętego nie wystarczy… Można porządnie umeblować głowę, a tak naprawdę ani trochę nie poznać życia Bożego… Uczeni w Piśmie studiowali święte księgi Starego Przymierza, a jednak nie rozpoznali w Jezusie oczekiwanego Pana i Zbawiciela. To oczywiście nie oznacza, że zgłębianie słowa Bożego jest czymś niepotrzebnym. Uczonych nie zgubiło studiowanie, ale pycha… Warto pamiętać, że istnieją dwie wielkie pokusy, które atakują z dwóch odmiennych stron.
W pierwszym przypadku, prawdy odnośnie Boga są
całkowicie poza kręgiem zainteresowań. Człowiek ma poczucie, że wszystko już
wie i nie potrzebuje tracić czasu na lekturę książek religijnych lub na
słuchanie w kościele. Biblijne prawdy są postrzegane jako infantylne opowieści,
które nie zasługują na poważne traktowanie. Dominuje tu koncentracja na własnym
„oświeconym rozumie” i postawa samowystarczalności. W sensie duchowym jest to
pycha intelektualna. Nieco inny charakter ma pycha władzy. Tym razem
człowiek koncentruje się na panowaniu. Sam siebie stawia w centrum i nie
zamierza przed nikim i niczym pochylać głowy, nawet przed Bogiem. Doczesna
władza całkowicie przesłania oczy i nie pozwala na poważnie zainteresować się
zbawieniem i życiem wiecznym.
W drugim przypadku sprawa jest trudniejsza, bo
dochodzi jeszcze kwestia zgubnej iluzji. Otóż tym razem Pismo Święte jest na
różne sposoby analizowane. Człowiek jest w stanie przytoczyć wiele cytatów
biblijnych. Cały dramat polega jednak na tym, że słowo Boże jest tylko środkiem
do tego, aby wzmacniać swoje pyszne „ja” i dumne przekonanie o swej „wielkiej
wiedzy”. Ten rodzaj „pychy religijnej” jest znacznie bardziej groźny od „wersji
laickiej”, gdyż może totalnie zablokować na Boga żywego, przy jednoczesnym
złudnym przekonaniu o posiadaniu głębokiej wiary. Warto pamiętać, że szatan
stosuje dwie strategie. Najpierw kusi, aby nie czytać Pisma Świętego. Gdy to
się nie uda, wówczas nawet dodaje sił do studiowania kwestii biblijnych i
teologicznych; ale tylko po to, aby wbić człowieka w pychę. Jedno z
żartobliwych powiedzeń mówi: „Chcesz stracić wiarę, studiuj teologię”...
Dlatego w tradycji monastycznej od wieków zwracano uwagę na fakt, że bez
pokornej postawy serca „wiedza wbija w pychę”; zwłaszcza wiedza religijna.
Szatan tak potrafi omotać, że człowiek zachowuje się, jakby wiedział lepiej od
samego Boga, kim jest Bóg…
W kontekście tych dwóch pokus niebywałej
wartości nabierają słowa Jezusa: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że
zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”
(por. Łk 10, 21-24). Oto wielkie wskazanie na konieczny fundament, bez którego
poznanie Boga nie jest możliwe. Tym duchowym fundamentem jest pokora
prostaczka. Można ją przyrównać do postawy dziecka, które otwarte jest na
zdobywanie nowej wiedzy. Pyszny zawsze mówi lub myśli: „Ja już wiem. Nie
trzeba mi mówić”. Pokorny nosi w sercu przekonanie: „Wciąż jeszcze nie wiem”.
Mów, abym w końcu choć troszkę zrozumiał”. Jezus nie neguje mądrości i
roztropności jako wartości pozytywnych. Kto jednak sam siebie uważa za
„mądrego” i „roztropnego”, ten zamyka swe serce na Boże Światło i Boży Głos.
Tak oto dochodzimy do epicentrum kwestii! Jezus
stwierdza: „Nikt nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec,
tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić”. Ludzka pokora jest koniecznym
wstępem, aby potem sam Bóg w nadprzyrodzony sposób udzielił daru poznania
siebie. Znaczy to, że nawet mając maluteńką erudycję można doświadczyć w sercu
ujrzenia głębokich Bożych prawd. Ale oczywiście człowiek otwarty na Prawdę
będzie czytał Pismo Święte. Tak więc optymalna sytuacja polega na tym, aby mieć
pokorne serce, zgłębiać wytrwale słowo Boże i jako prostaczek przyjmować
otrzymywane od Jezusa Boże Objawienie.
1 grudnia 2015 (Łk 10, 21-24)