Gotowość do bycia na śmietniku..


Każdy człowiek nosi w sobie różnorakie przejawy dobroci i mądrości. To owoc naszego dotychczasowego życia. Zgromadzona ilość nie jest najważniejsza. Także rodzaj nie odgrywa istotnej roli. Liczy się fakt, że te okruszki, okruchy a nawet całe pożywne chleby naprawdę istnieją. Wypełniają magazyny naszych serc. Cechą charakterystyczną dobroci jest to, że pragnie się udzielać. Jeśli kogoś kochamy, pragniemy wówczas dzielić się posiadanym bogactwem. Rodzice przekazują dzieciom prawdy, które mogą być pomocne w życiu. Wskazują, gdzie warto iść, a jakich miejsc lepiej unikać. Wierzący nie chce zatrzymać dla siebie prawdy o Jezusie Chrystusie. Filozof spisuje rezultat przeprowadzonych przemyśleń.

           Samo jednak szczere pragnienie, aby inni uczestniczyli w owocach mojego dotychczasowego życia, nie wystarczy. Przy niewłaściwym przekazie można wiele z tego dobra zmarnować, a nawet zniszczyć w sobie to, co już zaistniało. Występują dwa podstawowe błędy w odniesieniu do wewnętrznych bogactw. Pierwszy polega na zatrzymywaniu wszystkiego w sobie. Z lęku, z lenistwa, z egoizmu nie podejmuję próby przekazu innym uzyskanego dobra. Mniejsza o motywy. Liczy się fakt, że zakopuję posiadany skarb. Nie pozwalam, aby ktoś inny mógł nakarmić się tym, co zdobyłem. Drugi błąd jest przeciwieństwem tego. Tym razem jestem tak mocno przekonany o wartości tego, co przeżyłem i poznałem, że w pewien sposób zaczynam przymuszać do przyjęcia tego, co daję. Przecież to jest tak cenne, że powinieneś z wdzięcznością brać otrzymywane skarby mądrości! W praktyce takie zachowanie prowadzi często do obustronnych rozczarowań, a nawet napięć i konfliktów.

          Postawa Jezusa pomaga nam przezwyciężyć te dwie niszczące dobroć i mądrość pułapki. Otóż posyłając swych uczniów, aby głosili skarb królestwa Bożego, Chrystus daje bardzo konkretne wskazanie: „Gdy wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw mówcie: „Pokój temu domowi.” Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was”(Łk 10, 5-6). To bezcenna intuicja. Rysuje się trzecia droga, która jest najwłaściwsza. Na tej drodze dzielę się tym wszystkim, co postrzegam jako dobre i przydatne do życia. Nie zatrzymuję tego dla siebie. Szczególnie cieszę się, gdy pomagam bliskim uniknąć swoich życiowych błędów. Jednocześnie w żaden sposób nie zmuszam, aby drugi człowiek brał to, co daję. W pełni pozostawiam przestrzeń wolności.

         Taką najbardziej sensowną postawę można określić jako składanie świadectwa. Coś odkryłem i pokornie o tym świadczę. Świadectwo jest prostym odsłonięciem ujrzanej rzeczywistości, pewnego życiowego doświadczenia. Składać świadectwo, to dawać swe skarby bez oczekiwania, że zostaną przyjęte. Oczywiście jak najbardziej wskazana jest nadzieja, że ktoś skorzysta z tego, co daję. Ale nie oczekuję, że drugi to przyjmie. Nie żądam, aby mój skarb był uznany za wartościowy także przez innych. Jeśli ktoś przyjmie, to cieszę się. Jeśli odrzuci, to nie jestem rozczarowany. Takie podejście wcale nie podwyższa prawdopodobieństwa odrzucenia czegoś cennego, jeśli chodzi o reakcje w głębi serca. Wręcz przeciwnie. Gdy drugi człowiek doświadcza presji, wtedy zaczyna się zamykać. Gdy jednak czuje się wolny, to wtedy chętniej się otwiera. Tak więc gdy promieniuję pokojem, to po prostu składam świadectwo o tym, co jest we mnie. Cieszę się, gdy ten pokój zostanie przyjęty. Nie jestem rozczarowany, gdy zostanie odrzucony. Takie podejście chroni dawcę i odbiorcę przed ewentualnymi negatywnymi uczuciami i wyzwala wiele pozytywnych uczuć. 

      Tak! Świadectwo to najlepsza droga pomiędzy meandrami obojętności i przymusu. Droga ta jest możliwa tylko w przypadku serca pokornego. Pycha nie chce dać lub usiłuje zmusić! Pokora daje i jest gotowa znaleźć się nawet w śmietniku… A w sumie to nawet na śmietniku jeszcze jakaś duszyczka może się zainteresować.

26 stycznia 2013 (Łk 10, 1-9)