Empatia i służba


Można z drugim człowiekiem przebywać, a tak naprawdę go nie rozumieć. Dzieje się tak, gdy na plan pierwszy wysuwają się własne wyobrażenia i oczekiwania. Wówczas każde słyszane słowo i obserwowany gest interpretowane są wedle własnych priorytetów, pragnień i ambicji. Efektem tego jest brak współczucia i empatii. Nawet największe cierpienie drugiego człowieka schodzi na dalszy plan wobec korzystnego załatwienia własnych spraw i interesów.

Zachowanie takie możemy zaobserwować na przykładzie pewnej ewangelicznej rozmowy (por. Mk 10, 32-45). Otóż Jezus zapowiada uczniom tragiczny los, jakiego wkrótce doświadczy za sprawą arcykapłanów i uczonych w Piśmie: „Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują, i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie”. Jakże to przerażające proroctwo. Czarno na białym naszkicowana jest bliska perspektywa wielkiego cierpienia i śmierci. Jezus dzieli się trudną prawdą, traktując swych uczniów jako bliskich przyjaciół, przed którymi otwiera tajniki swego cierpiącego serca.  

I oto rzecz zdumiewająca. Jakub i Jan zupełnie nie wczuwają się w tragizm zapowiadanych wydarzeń. Prezentują całkowity brak empatii. Ich uwaga jest skoncentrowana całkowicie na sobie i swych korzyściach. Wyrazem tego jest prośba: „Użycz nam, żebyśmy w Twojej  chwale siedzieli jeden po prawej, drugi zaś po lewej Twojej stronie”. U źródeł takiego sformułowania było przede wszystkim głębokie niezrozumienie nauk Jezusa, pomimo trzech lat wspólnego przebywania. Uczniowie niezmiennie trwali na poziomie popularnej wówczas koncepcji Mesjasza w sensie politycznym, który tryumfalnie zwycięży i zainicjuje nowe królestwo. Nastawieni byli także powierzchownie na czerpanie z owoców, zbytnio nie biorąc pod uwagę faktu, że najpierw niezbędny jest wielki wysiłek uprawy. Z tym łączy się postawa roszczeniowa, której cechą charakterystyczną jest kierowanie żądań, bez poczuwania się do włożenia własnego wkładu. Do tego doszły jeszcze próżne ambicje „bycia pierwszym”. To wszystko sprawiło, że uczniowie zupełnie nie zwrócili uwagi na zapowiedź cierpienia i śmierci, koncentrując się na powstaniu królestwa, w którym po „zmartwychwstaniu” zapragnęli być dwoma „najważniejszymi  ministrami” u boku Jezusa, Władcy.

Obok braku wczucia i empatii, niebezpieczna jest także postawa oburzania się. Tak zareagowało pozostałych dziesięciu uczniów, którzy "poczęli oburzać się na Jakuba i Jana". Ale przecież tak naprawdę oni podobnie myśleli. Tak! Oburzenie jest często przejawem obłudy, a nie troski o prawdziwe wartości. Jest to sposób odreagowania na kimś własnych napięć i swych niedostrzeganych  słabości. Ileż sytuacji, gdy człowiek, który oburza się na czyjeś zachowanie, jednocześnie robi to samo lub wkrótce czyni podobnie, gdy ku temu nadarzy się okazja.

Warto kontemplować postawę Jezusa wobec uczniów. Mistrz wykazał głęboką empatię i nie oburzał się, ale spokojnie i cierpliwie ukazał prawidłowy sposób rozumienia i przeżywania rzeczywistości. Zdrowe współczucie charakteryzuje się postawą współcierpienia, wyrozumiałości i miłosierdzia. Z kolei od oburzania się znacznie lepszy jest pokój serca i konstruktywne działanie. Aby mieć taki stan duchowy niezbędny jest brak wewnętrznego napięcia pomiędzy deklarowanym wzorcem i posiadanym obrazem swego wnętrza. Jest to możliwe, gdy człowiek nie ma w sobie danej słabości lub pokornie przyznaje się do jej istnienia.

Bardzo ważne, aby ufnie otwierać się na Ducha Świętego, który sprawia, że człowiek może coraz lepiej rozumieć i naśladować Jezusa. W kontekście wspomnianej rozmowy, bezcenna jest prawda, że sens prawdziwej wielkości polega na postawie służby; na wzór Jezusa, który "nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć". Ale nawet ewangeliczna służba i cierpienie nie mogą być postrzegane jako środek do uzyskania takiego lub innego profitu. Chrześcijanin stara się odczytać wolę Boga i potem z ufnym posłuszeństwem przystępuje do jej wykonania. Takie podejście do życia oznacza nieustanne przezwyciężanie egoistycznej powierzchowności, aby coraz głębiej dostrzegać prawdę i przeżywać miłość.  

27 maja 2015 (Mk 10, 32-45)