Szybka bliskość ciał. Iluzoryczny czar
zjednoczenia serc. Upływ czasu… Odsłaniający się pozór. Wzrastająca obcość
oddalających się serc. Wreszcie rozstanie ciał, ewentualnie wspólnota oglądania
tych samych ścian… Scenariusz to wcale nie najrzadszy. A czemu? Bo
najtrudniejsza podróż wiedzie do ludzkiego serca. I bez jazdy wedle dobrych
drogowskazów do celu raczej się nie dotrze…
Najlepszymi zaś drogowskazami na tej
sercowej drodze są Przykazania Boga. Te specyficzne znaki nie są jednak zbyt
łatwe do zobaczenia. A nawet jak je dostrzeżemy, to jakoś tak często trudno
zaufać, że naprawdę dobrze wskazują. Pojawiają się dwie wątpliwości.
Pierwsza polega na tym, że przykazania
kojarzą się nam z martwymi zasadami. Konieczność podporządkowania życia takim
schematom rodzi poczucie uśmiercania. Takie wkładanie bijącego serca do klatki.
Ale to nie jest tak. Przykazania Boże to tak naprawdę żywe słowa, które Bóg
kieruje do człowieka. Bł. Jan Paweł II w czasie jednej z pielgrzymek, omawiając
dziesięć przykazań, mówił o dziesięciu słowach Boga. Przykazanie jest słowem
Serca Boga do serca człowieka. Nie uśmierca, ale pomaga bardziej żyć. Pozwala
głębiej usłyszeć to, czego człowiek sam nie odkryje. Bez przykazań nie jesteśmy
w stanie dotrzeć do głębi naszego serca. Wtedy pozostaje lawirowanie po
powierzchni lub zakładanie pancerzy. Tym bardziej nie wejdziemy w rzeczywistą
wspólnotę serc.
Druga wątpliwość jest o wiele bardziej
subtelna. Tym razem zasadniczo z przykazaniami się zgadzamy. Nawet bardzo
chętnie podkreślamy życiodajny charakter Bożej Dobroci. Bóg jest Miłością,
która rozumie człowieka. I z tej właśnie prawdy wyprowadzamy wniosek o
konieczności retuszu upiększającego. Jakieś przykazanie lub jego niewielka
część jest dyskretnie usuwana. Jezus jednak mówi: „Dopóki niebo i ziemia nie
przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się
wszystko spełni” (Mt 5, 18). Warto skorzystać z tej prawdy. Jezus wskazuje, że
przykazania stanowią całościowy organizm, a nie pozlepiane sztucznie kawałki. A
jak wiemy, w żywym organizmie wystarczy malutka niesprawność jakiegoś organu i
już całość staje się chora, a nawet umiera. Podobnie z przykazaniami. Nie
trzeba negować całego Dekalogu. Wystarczy nieraz niewielkie odrzucenie, a
całość życia zamiera. Droga do serca
niszczeje i staje się nieprzejezdna. W końcu człowiek traci kontakt ze swoim
sercem. Konsekwencją tego staje się utrata kontaktu z Sercem Boga i innymi
ludzkimi sercami.
Warto zaufać Jezusowi, który jest żywym
Wcieleniem Dekalogu. Początkowo takie życie wedle przykazań może wydawać się
ciężkawe i pozornie bez serca. Z czasem jednak to życie będzie stawać się
fascynujące. Dzięki rzeczywistej relacji z Sercem Boga poprzez Dekalog
następuje coraz lepszy kontakt z sercem własnym i drugiego. Coraz głębsze
smakowanie miłości Boskiej i ludzkiej. Wzrastające wewnętrzne przekonanie. W
mocy Ducha Świętego naprawdę warto jechać wedle drogowskazów Przykazań. Wszak
to najlepsze drogowskazy do Nieba.
6 marca 2013 (Mt 5, 17-19)