Duchowe zmaganie


Ocean w swych głębinach przeniknięty jest spokojem. Nie znaczy to jednak, że całość wody pozostaje w nieustannej ciszy. Jak pokazuje doświadczenie, mogą pojawić się nawet potężne sztormy i burze. Powierzchnia i zbliżone do niej warstwy wody zamieniają się w wielometrowe fale, które żadną miarą nie kojarzą się z łagodnością i wyciszeniem. 

Warto też zauważyć, że nieraz mają miejsce nawet podwodne trzęsienia ziemi. Wówczas wzburzenie zachodzi nawet w samym sercu głębin. Na szczęście nie doświadczyłem takiego radykalnego pęknięcia, które zburzyłoby absolutnie pokój i szczęście wnętrza. Przeżyłem jednak chwile gwałtownego sztormu. Przeogromne fale, które przesunęły się po powierzchni mej egzystencji. Bez wątpienia mieszanka ludzkiej słabości i ataków złego ducha. 

Coraz bardziej odkrywam, że życie pustelnicze nie jest czasem błogiego trwania. To w dosłownym tego słowa znaczeniu czas bojowania. Ojciec pustelników św. Antoni opisuje szereg wykańczających i po wielokroć przerażających walk duchowych, które musiał stoczyć. Gdy człowiek patrzy na Boga z obojętnością, to w sumie u złego ducha nie wzbudza większego zainteresowania. Cel bowiem został osiągnięty; dusza jest już oderwana od Źródła istnienia. Gdy jednak w sercu jest autentyczne pragnienie zbudowania swego życia na jedynej trwałej skale, którą jest Jezus Chrystus, wówczas sytuacja ulega radykalnej zmianie. Wściekłość szatana zostaje rozbudzona i podejmuje wszelkie starania, aby zniszczyć Boże życie. Bóg dopuszcza te potężne nawet zawirowania, aby dać człowiekowi możliwość rzeczywistego wyboru. Taki autentyczny wybór dokonuje się dopiero w sytuacji próby i nieraz nawet niezwykle bolesnej pokusy.

Ten sztorm może polegać na wielorakich myślach o bezsensie istnienia. Wszechogarniająca noc absurdu, która paraliżuje i skutecznie obezwładnia. Ciemność, która krzyczy na cały głos, że Boga nie ma i całe to chrześcijaństwo jest popadnięciem w iluzję. Irracjonalny lęk i niepewność. Pragnienie ucieczki przed wszystkimi i w ogóle przed całym światem. Głos wzywający wewnętrznie do rozpłynięcia się w wyzwalającej nicości. Marzenie o błogiej nirwanie mające o wiele bardziej posmak szczęścia niż „abstrakcyjne” obietnice zawarte na karatach Ewangelii. Wątpliwości rodzące się nawet przy odmawianiu „Ojcze nasz”. Wszechogarniające pragnienie, aby przestać istnieć jak najszybciej. Doświadczenie przypominające jazdę samochodem, gdy w pewnym momencie pojawia się myśl, aby skręcić kierownicą i uderzyć w przydrożne drzewo. Zły duch jest bezlitosny! Nie przebiera w środkach, aby dopiąć swego niszczycielskiego celu. 

Tak! To są bardzo ciężkie chwile. Fale przewalają się z wielką siłą i skutecznie unicestwiają stan łagodnego połyskiwania powierzchni wody w blasku ciepłych promieni słońca. Na szczęście kotwica w Bogu jest zbawiennym ratunkiem. Poprzez „zacięte” odmawianie modlitwy "Ojcze nasz", której nauczył nas sam Jezus Chrystus, i na jej wzór innych modlitw, można odzyskać pokój. Cisza z wnętrza może na nowo zagościć także w pozostałych warstwach życia. 

Dziękuję Ci Boże za dar modlitwy "Ojcze nasz" i za słowa, które wypowiedziałeś poprzez usta św. Pawła: „Wystarczy Ci mojej łaski”. Dziękuję, że udzielasz mocy, która wystarcza do przezwyciężenia największych nawet ataków złego ducha. Maryjo, powierzam się Twej opiece…

28 lipca 2013 (Łk 11, 1-13)