Obłuda czy szczerość serca?


Złudne poczucie bezpieczeństwa. Uspokajanie swego wnętrza poprzez znieczulające słowa: „Mam w sercu pokój”. Ewentualnie poczucie zagrożenia, które sączy w serce myśl: „Zniszcz go jak najszybciej”. Zdecydowany atak na domniemanego wroga jako ochrona przed grożącym niebezpieczeństwem z jego strony.

 Oto dwie wielkie strategie, przy pomocy których zły duch chce chwytać w swe sieci ludzkie dusze. Terenem działania mogą być zarówno losy pojedynczych ludzi i rodzin, jak i całych narodów i społeczeństw.  Zewnętrznie rzecz biorąc, to zachęta do dwóch zupełnie odmiennych sposobów zachowania. Z jednej strony spokojna bezczynność, z drugiej nerwowy pośpiech i wiara w moc niszczycielskiej siły. Wewnętrznie jednak w obydwóch przypadkach występuje ta sama obłuda złego ducha. Obłuda polega na tym, że zewnętrznie człowiek jawi się jako dobry i szlachetny. Wewnętrznie  jednak wypełniony jest złem i podłością. Jezus taką postawę opisał bardzo dosadnie, bez przebierania w słowach: „Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa” (Mt 23, 27).

Obłuda złudnego pokoju emanuje słowami „Mam pokój”. W ten sposób człowiek przed sobą i przed innymi chce udowodnić, że u niego wszystko jest w porządku. Jest to zuchwałe sprawianie wrażenia, że posiada się „Boży pokój”. Diabeł wmawia takiemu człowiekowi: jesteś naprawdę porządny; możesz trwać w spokoju i nic nie robić. W rzeczywistości jest to  znieczulenie i obezwładnienie na drodze, która prowadzi do przepaści. 

W odniesieniu do Bliskiego Wschodu, niektórzy chrześcijanie na Zachodzie prezentują kompletną obojętność. Przelewana jest krew, dramatyczne sceny cierpienia, jednak „porządne ego” jest skutecznie odizolowane od poczucia współodpowiedzialności.   

Obłuda niszczycielskiej siły utożsamia się ze złudną wiarą w potęgę własnej mocy. Człowiek przekonany o swej moralnej czystości, na drodze przemocy chce sprowadzić na dobrą drogę zdeprawowanego grzesznika. Padają różne szczytne hasła moralne, mające uzasadnić i usprawiedliwić podejmowany atak na drugiego człowieka. Prawda jednak jest taka, że każda zewnętrzna przemoc w rzeczywistości stanowi przykrywkę wewnętrznego zła. Jednocześnie zniszczenie siłą nie doprowadzi nigdy do trwałego rozwiązania. Tylko kwestia czasu, gdy rozlana krew wygeneruje jeszcze większe zło. 

Nawiązując do sytuacji na Bliskim Wchodzie, militarny atak Zachodu zawsze będzie wielkim błędem i jeszcze większym źródłem ludzkich tragedii. 

            Bezczynność lub agresja to propozycje złego ducha. Duch Święty zaprasza nas do podjęcia drogi ukazanej przez Jezusa. Cechą charakterystyczną tej Bożej propozycji jest odwaga stanięcia w prawdzie. Zamiast udowadniania swej porządności i dobroci, człowiek pokornie przyznaje się do swej słabości. Szczerze uznaje, że ma serce pełne „kości trupich i wszelkiego plugastwa”. Nie maluje białą farbą swego grobu. Wręcz przeciwnie. Cały trud idzie w tym kierunku, aby wszelkie plugastwo zidentyfikować i potem wyrzucić. Towarzyszy temu „niepokój grzesznika”, który nie popada w faryzejską bezczynność, lecz wzorem ewangelicznego celnika dogłębnie bije się w piersi za popełnione złe uczynki. Zarazem nie ma tu agresji wobec drugiego, lecz „biczowanie” siebie. Dzięki takiemu oczyszczaniu wnętrze zaczyna wypełniać Prawda, czyli Chrystus. Obecność Jezusa rodzi autentyczny wewnętrzny Boży pokój i wyzwala mądrość w zewnętrznych relacjach z ludźmi. Przemoc zostaje zastąpiona poprzez dialog.  

Jeśli chodzi o Bliski Wschód, uczeń Chrystusa głęboko przejmuje się tragediami, które tam się dokonują. Pierwszy poziom realnej pomocy dokonuje się poprzez modlitwę, która płynie z pokornego serca. Im w sercu mniej obłudy, tym większa owocność modlitwy w wypraszaniu Bożego pokoju. Drugi poziom wsparcia realizuje się poprzez działania, które zachęcają do szczerych rozmów i spotkań. Ani obojętność, ani przemoc, lecz roztropny dialog. Budowanie pomostu w duchu wzajemnego poszanowania...   

28 sierpnia 2013 (Mt 23, 27-32)