Radość czy zazdrość?


 „Piekące odczucie zazdrości. Wypełniająca wnętrze złość. Usta nasiąknięte przykrymi słowami, które pochodzą ze zbulwersowanego serca”. Niejednokrotnie taki opis obrazuje człowieka, który emanuje niezadowoleniem i uważa się za skrzywdzonego w życiu. Na ławie oskarżonych zostaje posadzony drugi człowiek, a nawet sam Bóg. Jakże to smutne tak właśnie przeżywać swe życie. Ale najbardziej niebezpieczne jest to, że taki stan serca może utrwalić się na całą wieczność. Mówiąc inaczej, człowiek podejmuje wtedy nonszalancką decyzję skazania siebie na wieczne męki piekielne. Cierpienie złości i zazdrości.  Bóg w swym nieskończonym miłosierdziu pragnie obdarzać szczęściem, ale niestety Jego bezinteresowny dar zostaje przez niektórych odrzucany. 

              Co robić? Jakie mieć podejście do życia, aby uniknąć takiej śmiertelnej pokusy? W Ewangelii Jezus tłumaczy zasady królestwa niebieskiego za pomocą prostych przypowieści. W jednej z nich mówi o robotnikach, którzy umówili się z gospodarzem winnicy pracować  za jednego denara przez cały dzień (Por. Mt 20, 1-16a). Taka była zwyczajowa zapłata za dniówkę. Potem w ciągu kolejnych godzin gospodarz zatrudnił jeszcze dalszych pracowników. W sumie ostatni podjęli pracę zaledwie godzinę przed zakończeniem dnia. W tym czasie pierwsi mieli już za sobą jedenaście godzin ciężkiej pracy. Gdy przyszło do wypłaty, ostatni otrzymali po denarze. Ależ gest ze strony gospodarza! Za godzinę dostali tyle, co za dniówkę. Pierwsi pomyśleli, że dostaną dużo więcej za dwanaście godzin. Jakież było ich pełne rozczarowania zdziwienie, gdy otrzymali też po denarze. I wtedy zaczęło się: „Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: „Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty”. W odpowiedzi gospodarz wskazał, że umowa o denara została w pełni dotrzymana. Następnie zadał bezcenne pytanie: „Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?”. 

             Widać tu wyraźnie odmienność  „roszczeniowej logiki własnego interesu” i „ofiarnej  logiki troski o drugiego”. Dodajmy, że istnieje  jeszcze  „chłodna logika sprawiedliwości”. Wedle tej trzeciej, pierwsi pracownicy powinni być w pełni zadowoleni, że zawarta umowa została w pełni dotrzymana. Gospodarz okazał się człowiekiem w pełni uczciwym i słownym. Obiecany rano denar wieczorem został wypłacony. Jednocześnie kwestia wypłaty otrzymanej przez innych ludzi nie powinna ich interesować. 

 Niestety, w życiu bardzo często funkcjonuje egoistyczne myślenie, które zaprezentowali pierwsi najemnicy w tej przypowieści. Nie potrafili ucieszyć się sprawiedliwie otrzymaną zapłatą, ale wyrazili niezadowolenie, że inni doświadczyli podobnej gratyfikacji. Z jednej strony całkiem niesłuszne pretensje, zaś z drugiej zatruwająca serce zazdrość wobec dobra doświadczonego przez innych ludzi.  Zarazem pycha: jesteśmy lepsi, jak można innych zrównać z nami? Jakże wielu nieszczęśliwych ludzi, którzy są niewolnikami takiej „roszczeniowej logiki własnego interesu”. 

              Jezus zaprasza, aby nie wchodzić na taką drogę, lub ewentualnie nawrócić się i zejść z niej. Droga do szczęścia i Nieba wiedzie tylko poprzez „ofiarną logikę troski o drugiego”. Przy takim podejściu, cieszę się własnym dobrem, ale koncentruję się przede wszystkim na drugim człowieku. Wszelkie dobro, które go spotka, staje się moją radością. Szczególnie dobro, które jest owocem Bożego i ludzkiego Miłosierdzia. Nawiązując do wspomnianej przypowieści, pierwsi pracownicy są zaproszeni do kolejnych poziomów radości. Najpierw, że sami znaleźli pracę i otrzymali obiecaną wypłatę. Następnie, że  innym też udało się dostać zatrudnienie. Wreszcie, warto powiedzieć: „Wspaniale, ja musiałem pracować cały dzień za denara, a jemu udało się zarobić tyle samo zaledwie po godzinie”. Takie podejście do życia otwiera serce na wdzięczny pokój i prowadzi do Wiecznej Radości …

21 sierpnia 2013 (Mt 20, 1-16a)