Rozdzierający serce ból


Długo oczekiwali na dziecko. Wreszcie marzenie się spełniło. Pociecha szczęśliwie przyszła na świat. Wielka radość, wyzwalająca pasję dalszego życia. Potem pojawiły się niewielkie komplikacje. Drobny zabieg. Wszystko przebiegło w porządku. I oto poranny telefon. W słuchawce słowa, po których świat się zawalił: „Przykro nam, ale dziecko nie żyje…”. To nie był głupi żart. Niestety ta mrożąca krew w żyłach informacja była faktem. Jak później okazało się, noworodek został zakażony, w wyniku czego w błyskawicznym tempie nastąpiła śmierć. Wielkie szczęście w jednej chwili przekształciło się w bezmiar cierpienia. Nadzieja legła w gruzach, spowitych dymem beznadziei. Niewyrażalna tragedia śmierci ukochanego dziecka. 

Tak! Każdego dnia  dokonują się wielorakie tragedie. Rzeczywistość utraty ukochanej osoby. Zachowując oczywiście proporcje, wielki ból mogą sprawić także inne rodzaje utraty. Niezdany egzamin, który przekreśla życiowe plany. Potężna burza, która niszczy nieubezpieczony dom. Warto wyróżnić trzy rodzaje utraty, które mogą pojawić się w życiu ludzkim. Pierwszy rodzaj  jest  konsekwencją błędu lub świadomego działania ze strony drugiego człowieka. To może być skutek nieodpowiedzialności, jak w podanym przykładzie, lub dobrze zaplanowane morderstwo. Drugi rodzaj polega na tym, że człowiek sam sobie wyrządza krzywdę lub z czegoś rezygnuje.  Cierpienie jest rezultatem własnych błędów lub wyborów. Np. trwałe kalectwo po wypadku spowodowanym brawurowym szarżowaniem na motorze. Wreszcie trzeci przypadek, gdzie nie pojawia się wątek ludzkiej winy lub odpowiedzialności. Są to choroby i zdarzenia spowodowane przez naturalne siły przyrody, gdzie trudno było się wcześniej odpowiednio zabezpieczyć.  Ktoś właściwie odżywia się, a i tak pojawia się nowotwór, który doprowadza do kalectwa i śmierci. 

 Zewnętrznie całkiem odmienne historie i uwarunkowania. Ale ostatecznie, wszystkie rodzaje utraty sprowadzają się do takiej samej wewnętrznej rzeczywistości. Oto człowiek traci pewne życiowe bogactwo. Wielkość tego skarbu może być tak wielka, że jest w stanie przysłonić najbardziej fundamentalną prawdę odnośnie wszystkiego w naszym życiu. A jaka to prawda? Otóż ostatecznie wszelkie dobro pochodzi od Boga. Bóg jest dawcą skarbu, który w życiu otrzymaliśmy. Dziecko, które tragicznie zmarło. Zdrowie, które utraciliśmy. Dom, który spalił się od pioruna. Oczywiście dar osoby ludzkiej jest ponad wszelkimi innymi dobrami. W tym świetle warto przypomnieć sobie słowa Hioba: „Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione” (Hi 1, 20). Jeśli człowiek sobie przypisze jakieś bogactwo, zwłaszcza bezcenny dar człowieka, to wtedy zamyka sobie drogę do pokoju serca i szczęścia. Skazuje się na cierpienie, które może zamienić się w miażdżącą piekielną zgryzotę. Dlaczego moje dziecko zostało zabite? Dlaczego zostałem puszczony z torbami przez fałszywego wspólnika? Dlaczego muszę umierać na nowotwór?  

Wszystko na szczęście diametralnie zmienia się, gdy w sercu zrodzą się trzy zbawienne akty. Przede wszystkim, to uznanie, że Bóg jest Miłującym Dawcą i Właścicielem. Jestem tylko ubogim dzierżawcą, czyli w sumie nic nie posiadam. Następnie, newralgiczną rolę odgrywa akt wewnętrznej zgody na utratę. „Boże: Nie rozumiem, strasznie cierpię, ale godzę się”. Wreszcie akt zaufania, że jeżeli Bóg odbiera, to tylko po to, aby dać jeszcze więcej! „I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy” (Mt 19, 29). Wspomniane zmarłe dziecko  jest już świętym w rodzinie. Rodzice spotkają się z nim w Niebie. Doczesna choroba ciała może okazać się ochroną przed piekielnymi grzechami. Materialne straty, mogą stać się wielką pomocą w otwarciu serca na skarby w Niebie.

Ufajmy Bogu, gdy życie przypomina walącą się na głowę skalną ścianę ...

20 sierpnia 2013 (Mt 19, 23-30)