Uwaga na obniżki!


„Dłużej już tego wszystkiego nie wytrzymam. Wyprowadzam się, bo inaczej skończę w psychiatryku”. Tego typu pełne emocji słowa rozgrzewają do czerwoności niektóre domy. Nieraz zaś panuje pozorny spokój, a w rzeczywistości wszystko jest „jedną wielką beczką prochu”. W sercu rodzi się pragnienie wołania do Boga o pomoc. Ale oto sam Jezus wypowiada słowa, które brzmią szokująco: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam” (Mt 12, 51). Jak właściwie się zachować? Gdzie szukać pomocy? O co chodzi w tym wszystkim? Gdy bliżej się przyjrzeć, to wiele burzliwych sytuacji sprowadza się do relacji pomiędzy jednością i prawdą. 

Zacytowana wypowiedź Jezusa uwrażliwia, że nie ma łatwego rozwiązania. Trzeba uważać na pobożne lub bezbożne uproszczenia, które prowadzą człowieka „z deszczu pod rynnę”.   Dwie takie niebezpieczne "obniżki" to egoistyczny dogmatyzm  i złudna zgoda.

Egoistyczny dogmatyk otwarcie dąży do konfliktu. Celem jest zniszczenie jedności, aby na siłę przeforsować swoją opinię. Prawda rozumiana wedle własnego „egoistycznego ja” jest najważniejsza. Jeśli jakaś jedność międzyludzka staje na drodze, to trzeba ją zniszczyć. Bardzo wyraźnie widać to w zachowaniu niektórych rodziców, którzy nie są zadowoleni ze swych synowych lub zięciów. W imię głoszonej miłości do syna lub córki rozbijają istniejącą jedność małżeńską. Konkretne namowy: „Weź rozwód. Zostaw ją. Odejdź od niego”. Nieraz np. matka tak bardzo chce zachować syna dla siebie, że intrygami rozbija małżeństwo i bezwzględnie eliminuje synową-konkurentkę. Rozbijanie jedności małżeńskiej, rodzinnej czy społecznej nigdy nie może być celem.  

Złudna zgoda to z kolei przeciwstawne ekstremum. Tym razem za wszelką cenę ludzie chcą zachować jedność.  Sprowadza się to do metody nieustannego „zamiatania wszystkiego pod dywan”. Nawet w przypadku bardzo niewłaściwych zachowań i wzajemnych napięć, wszystkie sprawy są wyciszane. Jest także zgoda na łamanie przykazań i zakłamanie, aby uniknąć konfliktowych sytuacji. Np. dziecko zaczyna mieszkać z kimś przed ślubem, ale rodzice słowa nie powiedzą, aby nie spowodować jakiegoś zewnętrznego napięcia.  Ktoś wyśmiewa Kościół przy spotkaniu rodzinnym, a wierzący odpowiadają akceptacją lub wręcz dołączają się do prymitywnego obgadywania. Za cenę zdrady prawdy, „jedność przy stole” zostaje zachowana. 

Zacytowana wcześniej wypowiedź Jezusa, w kontekście całej Ewangelii, odsłania przed nami najtrudniejszą drogę. Na tej drodze pojawia się miłość, której brakuje przy absolutyzacji swej opinii lub jedności.  Najważniejsza jest tym razem miłość ukrzyżowana, budowana na Bożych przykazaniach. W imię takiej miłości trzeba dążyć do jedności. Ale jedność nie za wszelką cenę. Jeżeli jest konieczność, to trzeba wypowiedzieć trudną prawdę. Niestety, może to spowodować rozłam nawet pośród najbliższych.  Ale konflikt nie jest tu w żaden sposób celem. Konflikt staje się niejako bolesnym produktem ubocznym pragnienia, aby budować jedność na prawdzie. Zaistniały rozłam może być bardzo bolesny. Ale należy postrzegać to jako „doświadczenie śmierci”, które przeżywane z miłością w Chrystusie doprowadzi do „zmartwychwstania”. Jezus mówi: „przyszedłem rzucić ogień na ziemię”. Tym ogniem jest Duch Święty, który pragnie wypalać wszelką nieprawdę. Ten ogień miłości na Krzyżu jest jak chemioterapia, która wypala fałszywe komórki rakowe, i pozwala odzyskać zdrową jedność organizmu. Męczennicy dają największe świadectwo tej miłości, która unicestwia zło. Nieraz dziecko jasno musi powiedzieć matce lub ojcu: „Nie niszcz  mojego małżeństwa”. To może nawet spowodować czasowy rozłam z rodzicem, ale jedność małżeńska zostanie zachowana. Zarazem na bazie prawdy jest szansa na zbudowanie zdrowej jedności rodzinnej. 

Przeżywajmy jedność i prawdę w miłości Jezusa …

18 sierpnia 2013 (Łk 12, 49-53)