Wzrastanie czy degradacja?



Życie ludzkie jest dynamiczne. To nie jest zastygła lawa. Nieustannie coś się dzieje: wzloty i upadki. W miarę upływu czasu człowiek osiąga coraz wyższy poziom duchowy lub niestety moralnie stacza się. Na tej drodze bardzo ważny jest sposób postrzegania i przeżywania doskonałości. Wiele zależy od tego, co rodzi się w sercu i w umyśle na dźwięk słowa: ideał? 

Najgorzej, jeśli człowiek zupełnie wyklucza takie pojęcie ze swego codziennego słownika. A już zupełnie nie daj Boże, jeśli młody człowiek nie ma ideałów. Z czasem będzie wtedy raczej tylko coraz gorzej. Każdy, kto wyśmiewa szczere pragnienie dążenia do doskonałości, tak naprawdę robi sobie wielką krzywdę. Trudno wtedy wytrzymać z samym sobą. Można stworzyć zewnętrzny pozór wielkości, ale nie zmieni to faktu, że wnętrze jest beznadziejnie malutkie. Nawet jeśli różne doczesne błyskotki wyglądu, stanowiska lub kasy do czasu fascynują, to z czasem staną się pętlami, które będą coraz bardziej zaciskać się na szyi. Najsmutniejsze, że zamyka się droga do życia wiecznego.

Na szczęście wielu ludzi pragnie dążyć do doskonałości. Niejednokrotnie można spotkać, zwłaszcza wśród młodzieży, przykłady tych, którzy wzruszają bezinteresowną dobrocią i miłością. Przedmiotem codziennej refleksji i troski stają sprawy prawdziwie istotne. Pięknie obrazuje to pytanie, które w Ewangelii młodzieniec zadaje Jezusowi: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?”. Początek rozmowy świetny, ale niestety koniec już całkiem inny: „Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony”. Niektórzy z młodych idealistów skończyli niestety nawet w moralnym rynsztoku. Na ludzi, którzy pragną doskonałości, zastawiona jest wielka pułapka. To chęć zrealizowania ideału natychmiastowo, od razu. Motorem działania jest przekonanie o własnej dobroci i pokładanie ufności we własnych siłach. Takie podejście kończy się zawsze smutno. To może być faryzejska iluzja bycia doskonałym lub załamanie na skutek poczucia poniesionej porażki. Do pewnego czasu człowiek duchowo wzrasta, ale potem wszystko ulega diametralnej zmianie i zaczyna się moralna degradacja. 

 Najbardziej ewangeliczna droga polega na tym, aby podobnie jak wspomniany młodzieniec wzbudzić w sobie pragnienie doskonałości i życia wiecznego. Życie doczesne jest moralnym wzrostem, jeżeli dokonuje się w horyzoncie życia wiecznego. Konkretnie znaczy to, że od samego początku ufność pokładam w mocy udzielanej od Boga. To nie ja jestem dobry. Jezus tłumaczy młodzieńcowi: „Jeden jest tylko Dobry”, mając na myśli Boga. Zarazem pokora daje wewnętrzne zrozumienie prawdy, że droga do doskonałości prowadzi poprzez cierpliwe zmaganie się. Ideał jest celem, którego osiągnięcie wymaga całego życiowego procesu. Jak coś się uda, nie popadam w pyszną iluzję samo doskonałości, gdyż widzę, że jeszcze wiele pozostaje do zrobienia. Z kolei porażka nie podłamuje, lecz zaprasza do kolejnego wyruszenia w dalszą drogę. Trzeba pragnąć doskonałości i zarazem mieć świadomość, że do ideału pokornie zdąża się stopniowo, krok po kroku, przez całe życie. Rozwój i coraz większa doskonałość jest owocem cierpliwego, pokornego procesu, którego ostatecznym celem jest życie wieczne w Bogu… Tak przeżywane życie doczesne staje się piękną drogą wzrostu do życia wiecznego. Bóg na sądzie ostatecznym nie będzie nas pytał, ile udało się nam osiągnąć. Najważniejsze będzie, na ile z pokorą i miłością nieustannie, cierpliwie do Niego zdążaliśmy. 

Panie Jezu Chryste pomóż, aby kolejne stopnie naszego życia były na coraz wyższym poziomie na drodze ku Wiecznej Światłości w Tobie…

19 sierpnia 2013 (Mt 19, 16-22)