Odwagi! Nie lękajcie się!



 „Nie lękajcie się!”. Za sprawą św. Jana Pawła II, to słowo Jezusa stało się szczególnie bliskie naszym sercom. Tak! Potrzebujemy słów dodających odwagi i otuchy. Różne obawy wciąż nam towarzyszą. Odczuwamy często niepewność odnośnie dalszego kroku. Zarazem w głębi serca pulsuje głód poczucia bezpieczeństwa. Bardzo dobrze, jeśli człowiek obawia się utracić Boga. W tym sensie dar bojaźni Bożej jest czymś jak najbardziej właściwym. Ale najczęściej chodzi o lęk generowany przez szatana, który pragnie mieć pod swoją kontrolą jak najwięcej przestrzeni fizycznej w przyrodzie i duchowej w ludzkich duszach.  Jedna z preferowanych metod utrzymywania lub zdobywania nowych terytoriów polega na wzbudzaniu reakcji lękowych. Jeśli gdzieś rysuje się na horyzoncie „niebezpieczeństwo” dobra, moce piekielne podnoszą alarm. Akcja pod kryptonimem „zaniepokojenie" bardzo często przynosi pożądane efekty, zwłaszcza wobec jednostek słabszych psychicznie i duchowo. Pewien ewangeliczny epizod bardzo dobrze pokazuje ten proces zastraszenia. To bezcenny materiał w naszej codziennej walce duchowej. 

              Otóż pewnego razu do Jezusa przyszli faryzeusze ze słowami: „Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić” (Łk 13, 31). Najgłębszym motywem tych słów nie była troska, ale chęć „wyproszenia”  Jezusa z terenu Galilei. Ze względów religijnych i politycznych, Jego obecność nie była na rękę zarówno dla Heroda, jak i dla faryzeuszów. Pierwszy ogarnięty obsesją władzy obawiał się niebezpiecznego konkurenta politycznego. Zamknięty w swym świecie przebiegłych gierek „nie czuł”, że tak naprawdę w Jezusie nie ma wroga, lecz przyjaciela, który na jego terytorium wyrzuca złe duchy i dokonuje uzdrowień. 

              Z kolei dla galilejskich faryzeuszy Jezus był niewygodny  ze względów religijnych. Najprawdopodobniej z Herodem uknuli „intrygę postraszenia”. Ale nawet gdyby byli motywowani szczerą chęcią ostrzeżenia o niebezpieczeństwie, to głębiej mieli w sercach proste pragnienie: „Człowieku, idź stąd!”. Chodziło o postraszenie Jezusa, aby pozbyć się niepokojącego rywala religijnego w nauczaniu Bożych prawd.   

                Poprzez Heroda i faryzeuszy działał niestety szatan, który za wszelką cenę nie chciał dopuścić do obecności Wcielonego Dobra. Tego dramatu lęku przed Dobrem jeszcze pełniej dotykamy w powiązaniu z Jerozolimą, do której na zakończenie swej misji udał się Jezus. Dojmująco brzmią Jego słowa: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamieniujesz tych, którzy do ciebie są posłani” (Łk 13, 34). Jerozolima, święte miasto pokoju, które otrzymało od Boga szczególny dar wybraństwa. Niestety to „miasto Boga” odrzuciło Zbawiciela. Ważniejsze okazało się zamknięcie we własnych wizjach i oczekiwaniach. Szatan wzbudził różne  absurdalne obawy, które zatwardziły serca wobec Dobrej Nowiny. Święta Dobroć Jezusa wyzwoliła paniczny strach. Im ta świętość bardziej promieniowała, tym lęk wzmagał się coraz bardziej. Tego absurdu po ludzku nie da się wytłumaczyć. Jedynym wyjaśnieniem jest „ostra jazda” szatana, który przebiegle podbuntował Jerozolimę.

W tym świetle jakże przejmująco brzmią słowa Jezusa: „Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście” (Łk 13, 34). To nie są słowa skierowane tylko do Jerozolimy, ale do każdej duszy, która lękliwie wzbrania się przed przyjściem Jezusa i jego proroków. Warto wziąć sobie głęboko do serca ten pełen bólu i miłości głos i nie popełnić błędu, który kiedyś stał się udziałem Jerozolimy. Jezus jest jak troskliwy ptak, który pragnie z miłością ochronić nas swymi skrzydłami. Każde Jego słowo, każdy Jego gest może być przyjmowany z absolutnym zaufaniem.  Jezus jest w stanie ofiarować nam poczucie bezpieczeństwa. W Jego obecności wszelki strach to skutek niezdrowych reakcji lękowych lub przejaw szatańskiej pokusy zastraszania.   

"Nie lękajcie się-otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!"..."Błogosławiony ten, który przychodzi w imię Pańskie"... Św. Archaniele Michale módl się za nami...

31 października  2013 (Łk 13, 31-35)