Nie zmarnować życiowej szansy


Zwyczajna codzienność. I oto pewnego dnia konkretna twarz. Konkretne spojrzenie. Konkretny głos. Nagły przebłysk innego świata. Tajemniczy dar. Intuicyjnie wyczuwany smak niepowtarzalnego wydarzenia. W sercu rodzi się głębokie zamyślenie. Co zrobić? Przyjąć czy odrzucić? Jaką dać odpowiedź? 

Tak! To coś niezwykłego. Idziemy codzienną drogą i nagle otrzymujemy niesamowitą propozycję. Niepowtarzalna szansa. Pojawia się w życiu tylko raz. Ma przeogromne znaczenie na przyszłość. Nieprzyjęcie tej propozycji jest zmarnowaniem życiowej szansy, która już nigdy w takim sensie się nie powtórzy. Na zawsze utracony Dar. Utrata przeżycia czegoś wspaniałego.  Więcej! Tragiczny wyrok na siebie: dalsze życie naszpikowane coraz bardziej przytłaczającym cierpieniem. Mogło być inaczej...Najczęściej najbardziej przytłaczające skutki przychodzą dopiero z czasem... 

W starożytnej myśli greckiej istnieje głęboka opowieść o Kairosie. Człowiek, który go spotkał, miał tylko krótką chwilę, aby się go uchwycić . Wraz z nim chwytał swą szczęśliwą życiową szansę. Gdy Kairos minął, niepowtarzalna szansa była już zmarnowana na zawsze. Warto tu rozróżnić  dwa rozumienia czasu: chronos i kairos. Chronos oznacza zwyczajne przemijanie, które można mierzyć zegarem. W przypadku kairos chodzi o konkretne wydarzenie, które w pewnym momencie się dokonuje; przedziwna chwila pełni, która już nigdy się nie powtórzy. Błogosławieństwem jest rozpoznać i podjąć kairos, czyli to wyjątkowe wydarzenie, które jest nam ofiarowane. Przekleństwem jest zaprzepaścić ten dar. Kairos to konkretny człowiek, który się zjawia w pewnym momencie życia. Co więcej, w tym człowieku może przychodzić jak najbardziej realnie sam Jezus Chrystus. 

Istnieje w Biblii zdanie, które wręcz totalnie powala w swej wyrazistości przekazu odnośnie zmarnowanej życiowej szansy. To jakieś wręcz niebotyczne ostrzeżenie!  Kto je wypowiada? Oczywiście Jezus Chrystus: „nie pozostawią w tobie kamienia na kamieniu, dlatego żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia” (Łk 19, 44). Jezus patrząc na Jerozolimę, „na widok miasta zapłakał”. To wtedy wypowiedział te przemoczone łzami słowa. Upłynęło około 37 lat i proroctwo się spełniło. Około roku 70 Jerozolima została doszczętnie zniszczona. Jakaż tragedia! Jezus przyszedł do Jerozolimy, miasta tak bardzo ukochanego. Przyniósł pokój. Ileż razy dał ewidentne świadectwo swej miłości. Ale Jerozolima nie zaufała Jezusowi. Jerozolima dała się zwieść przewrotnym intrygom ludzi zawistnych i zazdrosnych; zamiast przyjąć Miłość, Miłość odrzuciła i zabiła. Jerozolima zmarnowała swą niepowtarzalną szansę. Nie rozpoznała dnia, „co służy pokojowi”… 

Autorzy mistyczni przez wieki ukazywali Jerozolimę jako obraz ludzkiej duszy. Dlatego tragedia tej beznadziejnej głupoty umysłu i lodowatości serca jest wielkim ostrzeżeniem dla każdej duszy. Bóg przyszedł w Jezusie jako Człowiek. Teraz Jezus wciąż przychodzi jako Bóg w konkretnym człowieku. Warto wyciągnąć wnioski z Jerozolimskiej historii, aby nie doprowadzić do zdruzgotania swej duszy. Zmarnowana szansa przyniesie tragiczne konsekwencje. Choć może nie od razu. Jerozolima doznała zniszczenia wiele lat po swym przerażającym akcie ślepoty i odrzucenia... 

Dziś w Kościele przeżywamy Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny. W kontekście zaprzepaszczonej szansy przez Jerozolimę otrzymujemy świetlany przykład rewelacyjnie podjętej życiowej szansy. Maryja została przez Boga wybrana. Bóg przyszedł do niej pewnego dnia w konkretnej postaci Anioła. Konkretna propozycja i rozmowa. Pojawił się zwykły lęk: „Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie”. (Łk 1, 29). Ale gdy usłyszała: „Nie bój się”, ufnie odpowiedziała: „niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1, 38). Nie zmarnowała otrzymanej niepowtarzalnej życiowej szansy. Nie przeoczyła tej jedynej  chwili. Ufnie podjęła propozycję Bożego Posłańca. Powiedziała „tak” i dzięki temu doświadczyła Oceanu Błogosławieństwa. Błogosławieństwo, które z czasem zaczęło objawiać swój uszczęśliwiający płomienny blask… 

21 listopada  2013 (Łk 19, 41-44)