Nieznane oblicze Franciszka


„Franciszku, idź i napraw mój Kościół”, usłyszał na modlitwie. Tak rozpoczęła się jedna z najbardziej niezwykłych historii walki dobra ze złem. Św. Franciszek, którego dziś wspominamy, niezmiennie od stuleci promieniuje blaskiem Chrystusowego „pokoju i dobra”. Zachęcił obecnego Papieża, aby przybrał jego imię. Propozycja została przyjęta i operacja „Franciszek” najwyraźniej przynosi świetne rezultaty.

Gdy widzimy pięknie falujące liście na drzewie, warto uświadomić sobie, że najgłębiej rzecz biorąc, jest to możliwe dzięki korzeniom. Papież Franciszek codziennie zakorzenia się w Chrystusie poprzez odmawianie Psalmów w Liturgii Godzin, całego Różańca, godzinną Adorację, trwanie w  Bożej obecności. W ten sposób nawiązuje do tego, co tak naprawdę stanowiło najważniejszy wymiar życia św. Franciszka z Asyżu. A cóż to takiego?

Dla wielu może wydawać się to wysoce zaskakujące, ale korzeniem całego drzewa ewangelizacyjnego św. Franciszka było doświadczenie pustelni. Nie wesołe ptaszki i rybki, ale jak najbardziej rzeczywista zimna grota. Popularny obraz biedaczyny z Asyżu koncentruje się na romantycznym wychwalaniu przyrody oraz beztroskim kaznodziejstwie.  Gdy jednak dokładnie zbadamy najstarsze źródła franciszkańskie, to ukaże się praktycznie nieznany obszar życia; obszar, który był tak naprawdę najcenniejszym „życiowym miejscem” wielkiego świętego.

Otóż św. Franciszek przez całe swe życie odczuwał głębokie pragnienie przebywania w samotności i odosobnieniu z Bogiem. Zastanawiał się bardzo poważnie nad podjęciem życia typowo pustelniczego. Ostatecznie obrał drogę „naprawiania Kościoła” poprzez ubogie głoszenie Jezusa Chrystusa, obecnego w pięknie człowieka i całego stworzenia. Ale w żaden sposób nie ograniczył się do powierzchownych „humanistycznych” bądź „ekologicznych” haseł. Otwarty na działanie Ducha Świętego świetnie rozumiał sens i potrzebę budowania intymnej więzi z Jezusem w samotności. Dlatego jego życie składało się z dwóch zasadniczych części: wędrownego kaznodziejstwa razem z braćmi i samotnego przebywania z umiłowanym Mistrzem w pustelni. Wiedział, że bez czasu pustelni bardzo szybko nastąpi zatrata duchowych sił i zejście na płyciznę; głoszone Słowo nie będzie już przeniknięte Bożym Duchem.

Warto wiedzieć, że Franciszek z Asyżu spędzał w eremach i pustelniach wszystkie praktykowane przez siebie posty, z których każdy trwał zazwyczaj czterdzieści dni. Takich postów było przynajmniej trzy w roku (przykazane lub zalecane w „Regule”). Oznacza to, że „człowiek od ptaszków” w rzeczywistości przebywał każdego roku całe miesiące w eremach i pustelniach.  Podobnie czyniło wielu jego pierwszych naśladowców. Ten okresowy pobyt w pustelniach jest faktem historycznym.  Bez cienia przesady, wielka franciszkańska „rewolucja duchowa” rodziła się w malutkiej ubogiej pustelni.

W ostatnim okresie życia, św. Franciszek przebywał w pustelni w stanie fizycznego i psychicznego wycieńczenia oraz poddany ciężkim duchowym próbom. Towarzyszyły temu cierpienia związane ze stygmatami, otrzymanymi w eremie w Alwerni; do głębi naśladował Jezusa Chrystusa, który przecież dał początek Kościołowi w samotności cierpienia na Krzyżu. Wyrazem wielkiego umiłowania pustelni stała się specjalna „Reguła dla Pustelni”.

Ten początkowy akcent na pierwotność pustelniczej kontemplacji przed czynną ewangelizacją na przestrzeni wieków uległ zatarciu. Na szczęście został na nowo odkryty po Soborze Watykańskim II, który stanowił w różnych płaszczyznach „powrót do źródeł”. W Polsce, dodatkowo „franciszkański duch pustelni” jest mało znany, gdyż do nas dotarła zasadniczo dopiero „druga fala” franciszkańskiego ruchu, już o charakterze duszpasterskim. Pierwsza źródłowa „fala pustelnicza” pozostała na obszarze Włoch.  

Św. Franciszek wspaniale ukazuje sens obecności pustelni na każdej drodze życia. Pięknie tłumaczy, że w najgłębszym sensie, to ciało człowieka jest pustelnią, zaś dusza pustelnikiem… Pustelnia to propozycja dla każdego, kto prawdziwie pragnie żyć z Jezusem Chrystusem… Otwierajmy się na dar pustelni...

4 października 2013 (Łk 10, 13-16)