Miała pragnienie założenia prawdziwie chrześcijańskiej rodziny. Na rekolekcjach poznała męża o podobnym światopoglądzie. Wszytko zdawało się zdążać do wymarzonego celu. Ale sytuacja zaczęła się komplikować. Wedle założonego „świętego planu”, miało pojawić się piękne dziecko. Ale niestety czas płynął, a podejmowane starania o potomka nie przynosiły oczekiwanego rezultatu. Początkowe modlitwy o szczęśliwe rodzicielstwo, zaczęły przeobrażać się w coraz bardziej gorzkie pretensje, kierowane pod adresem Boga. Proces bezskutecznego oczekiwania na dziecko doprowadził ostatecznie do stanu głębokiego duchowego buntu. Msza Święta, spowiedź i modlitwy stały się mglistym wspomnieniem naiwnej przeszłości. W klimacie złości Bóg został skazany na śmierć i z życia usunięty…
Niestety, nie jest to odosobniona historia. Tak
wiele przypadków odejścia od Boga na skutek braku spełnienia
oczekiwań. Ale tak naprawdę, chodzi tu o jeszcze bardziej
fundamentalny problem. Jest to kwestia przeżywania „trudnej prawdy”. Jest to
prawda, która nie spełnia naszych oczekiwań. Może tu chodzić o pewien odmienny
od planowanego przebieg wydarzeń lub o krytyczne zarzuty kierowane pod naszym adresem.
W tym świetle warto wyróżnić trzy zasadnicze modele
postępowania. Wielką pomocą w tej refleksji jest ewangeliczny opis
uczty u Heroda, na której pod namową Herodiady, został pozbawiony życia św. Jan
Chrzciciel (Mk 6, 14-29).
W drugim przypadku, głosiciel trudnej prawdy
jest mniej lub bardziej zignorowany. Otrzymuje co najwyżej lekceważący
uśmieszek. Słuchacz, zarozumiale przekonany o swej racji, nie przejmuje się
mądrymi refleksjami dobrych ludzi. W pewien sposób tak zachował się
początkowo Herod. Po słowach krytyki wprawdzie uwięził Jana Chrzciciela, ale
nie chciał odebrać mu życia. Zarazem w żaden sposób nie potraktował na serio
jego moralnej refleksji. Nadal żył z Herodiadą, ignorując nauczanie proroka i
Dekalog. W ten sposób często postępują ludzie, którzy zasadniczo do Boga nie
mają żadnych pretensji, ale praktycznie prawdami Pisma Świętego i mądrymi
radami zupełnie się nie przejmują.
W trzecim przypadku, autor trudnej bądź
kłopotliwej prawdy zostaje potraktowany z szacunkiem i uwagą. Pierwszą reakcją
u słuchacza jest podjęcie refleksji nad sobą, w świetle zasłyszanych słów
krytyki lub słów nie spełniających pierwotnych oczekiwań. Gdy zarzuty lub
zaproponowane sugestie okazują się słuszne, wtedy następuje zmiana
dotychczasowego postępowania. Świetnym przykładem takiej postawy jest sam Jan
Chrzciciel. Był wielkim prorokiem, ale gdy przyszedł Jezus, pokornie uznał jego
wyższość. Przeformułował swe życie, aby służyć Jezusowi.
Ludzie tego typu nie skazują za trudną prawdę,
ale są wdzięczni za wszelkie słowa konstruktywnej krytyki lub mądrej refleksji.
W odniesieniu do Boga, z ufnością przyjmują plany Opatrzności, nawet gdy
uniemożliwiają ich najwspanialsze pragnienia. Zamiast buntu, jest ufna
wdzięczność, że widocznie tak jest najlepiej. To piękna postawa
chrześcijańskiego posłuszeństwa wobec prawdy, której pełnia jest w Prawdzie
Wcielonej. Tak właśnie postępuje prawdziwy uczeń Jezusa Chrystusa…
7 lutego 2014 (Mk 6, 14-29)