Błogosławieństwo dziękczynienia


            W życiu nieustannie czegoś nam brakuje. W ten sposób rozpoczyna się droga wewnętrznego przeżywania „braku”. Jej przebieg charakteryzuje się wielką różnorodnością. Możemy dotrzeć na „piękną górę” lub bezowocnie „krążyć tam i z powrotem”. Niestety, istnieje także realne niebezpieczeństwo wpadnięcia w „głęboką przepaść”.  

„Głęboka przepaść” to sposób przeżywania, gdzie przedmiotem namiętnej kontemplacji staje się odczuwamy lub dostrzeżony brak. Cały pozytywy wymiar rzeczywistości znika z pola widzenia. W centrum zainteresowania pojawia się fakt, że czegoś nie ma. Cały niebezpieczny niuans polega na tym, że w głębi takiego serca, tak naprawdę nie ma szczerej chęci poszukiwania i odnalezienia pozytywnego rozwiązania. Dusza karmi się jedynie napotkaną „ciemnością”, która współgra z ciemnością beznadziei w głębi serca. Zamiast dostrzegania „promieniujących świateł” większą uwagę przykuwa wypatrywane  „zgaszonych latarni”. Pod pozorem zatroskania o oczekiwane dobro, skrywa się niewiara w możliwość jego zaistnienia. W rzeczywistości jest to brak wiary w Boga, który zwyciężył śmierć i zmartwychwstał. Konsekwentnie na piedestale zjawia się szatan, który inteligentnie zaczyna prowadzić człowieka ku przepaści, aby go roztrzaskać. Człowiek złapany w takie sidła, doświadczany głód tłumaczy grzechami i brakami innych ludzi. 

„Bezowocne krążenie” to zatrzymanie się na poziomie materii. Pieniądz postrzegany jest jako jedyny środek w przezwyciężaniu doznawanych braków. W Ewangelii, gdy Filip stanął wobec zgłodniałego tłumu, zamartwiał się, że „za dwieście denarów nie wystarczy chleba”. Wielu ludzi żyje w przekonaniu, że „chleb szczęścia” można kupić za pieniądze. Takie jedynie „materialno-ludzkie krążenie” wcześniej czy później okaże się bezowocne. Życie przybiera wówczas postać nieustannego przymierania z głodu na skutek „braku czegoś”. 

Wreszcie „piękna góra” to rezultat drogi, która stanowi głębokie  odczytanie Bożego zamysłu wobec człowieka. Stając przed wygłodniałym tłumem, Jezus zapytał swego ucznia Filipa: „Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?” (Por. J 6, 5n.). Bezcenny jest komentarz Ewangelisty do tego pytania: „A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić”. Istota próby polegała na stworzeniu okazji, aby wydobyć Prawdę. Jaką? Otóż  Jezus dał wcześniej wielokrotnie dowód swej nadludzkiej mocy. Dlatego zwycięskie przebrnięcie tej próby polegało na stwierdzeniu: „Ty Jezu jesteś w stanie dać potrzebny chleb. Nie wiem, jak to zrobisz, ale Ty wiesz i masz moc to uczynić”. 

Opis cudu rozmnożenia chleba daje nam konkretną metodę „barowania się” z doświadczeniem braku w życiu. Nie ma tu miejsca na kontemplację pustki lub bezowocne ludzkie „kombinowanie”. Pierwszym krokiem jest proste i pełne ufności zwrócenie się do Jezusa, jako tego, który jest w stanie zaspokoić wszelki głód. W ten sposób zostaje nawiązana osobowa relacja z Bogiem, który zaczyna nasycać nas Pełnią Nadziei. Tak postępują święci, którzy nie dają przytłoczyć się nawet najpotężniejszym „epidemiom głodu”; poprzez wiarę zatrzymują się na Wszechmocnym, który jest większy od „tego, czego nie ma”. Drugim krokiem jest postawa dziękczynienia. Wzorem jest sam Jezus, który „wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym”. Spotkałem ostatnio osobę, która cały czas biadoliła, a nie wypowiedziała ani jednego słowa „dziękuję”, za świeżo otrzymany dar od Boga. Dziękowanie to otwieranie umysłu i serca na konkretne Boże Błogosławieństwo. Z pomocą „dziękuję”, człowiek zaczyna dostrzegać i przyjmować otrzymywany chleb.  Sens ludzkiego wysiłku nie polega na „stwarzaniu”, ale na przyjmowaniu daru Stwórcy; wymaga to trudu i cierpliwości.  Wreszcie, trzeba otworzyć swe wnętrze na doświadczenie nasycenia. W Ewangelii nakarmieni ludzie „się nasycili” otrzymanym chlebem. 

Oto owoc dotarcia na „piękną górę”, gdzie człowiek syci się Chlebem Miłości Ukrzyżowanej. „Głodowe braki” znikają, przezwyciężane mocą Obecności. Niech Bóg będzie uwielbiony w Darze, który nam udziela.        

2 maja 2014 (J 6, 1-15)