„Sam dla siebie jestem panem! Jestem jedyną
panią mojego życia!”. W takim tonie utrzymanych jest wiele wypowiedzi i
zachowań. Ileż trudnych sytuacji, tak naprawdę podszytych jest komunikatem:
„nie mam zamiaru ciebie słuchać”! Alergiczna wręcz niechęć do „panowania”
jednego człowieka nad drugim. Czy można więc mówić o „genie wrogości” wobec
władzy, szefa, kogoś stojącego wyżej od nas w decyzyjnej hierarchii?
Odpowiedź
może wydawać się szokująca, ale tak naprawdę w człowieku istnieje głębokie
pragnienie bycia poddanym. Jest to zapis samego Stwórcy, który jest Panem
każdego stworzenia. Tęsknota za „uległością” uwyraźnia się odmiennie u kobiety
i u mężczyzny, ale istota poddania niezmiennie pozostaje taka sama. Każdy
mistyk odkrywa w sobie wielkie wołanie wnętrza, aby „uniżenie służyć z
miłością”. Miłość zaś w swym rdzeniu ma wpisane „obmywanie jako sługa stóp
pana”. Szczęśliwe małżeństwa, gdzie żona widzi w swym mężu „pana”, zaś mąż
odkrywa w swej żonie „panią”. Szalenie intrygujący jest fenomen św. Jana XXIII
i św. Jana Pawła II. Mieli największą władzę w Kościele, a jednak zasadniczo
cieszyli się wielkim autorytetem; byli i są przyjmowani jako „panujący” z
otwartymi sercami i rękami.
Jak wyjaśnić to „misterium panowania”? Mocną
odpowiedź daje nam Jezus w rozmowie z Nikodemem: „Kto
przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkimi, a kto z ziemi przychodzi, należy do
ziemi i po ziemsku przemawia” (J 3, 31). Oto odkrywamy dwa zdecydowanie
odmienne podejścia do drugiego człowieka: „z ziemi” i „z wysoka/ z nieba”.
Postawa „ziemska” ogranicza się jedynie do poziomu doczesnej natury. Niestety,
po grzechu pierworodnym natura ludzka została skażona egocentryzmem.
Konsekwencją tego jest fakt, że człowiek, który nie pracuje nad sobą,
bezwiednie chce sobie i tylko sobie podporządkować otaczający świat.
Najczęściej jest to nieuświadomiona chęć rzucenia drugiego do swoich stóp.
Subtelne oczekiwanie bądź napastliwe żądanie: „jestem twoim panem; masz
obowiązek mnie słuchać i być mi poddanym”. Jednocześnie człowiek
nosi „kod”, że tylko Bóg jest Panem. W rezultacie powstaje opór wobec władzy,
która pochodzi „z ziemi” i pozbawiona Boga, bezprawnie oczekuje
podporządkowania.
Sytuacja ulega radykalnej zmianie, gdy ktoś
„przychodzi z wysoka”. Taka „postawa niebiańska” jest zwróceniem wnętrza „ku
górze”, do Boga. W odpowiedzi, zraniona natura zostaje ubogacona nadprzyrodzoną
łaską. Drzwi serca otwierają się na Boga. Jego Obecność zaczyna
wypełniać duszę i ciało człowieka. Taki człowiek nie oczekuje już poddania się
jemu, ale wskazuje na Boga. Dokonuje się coś niezwykłego. Zamiast oporu, w
sercu „obserwatora” rodzi się otwarcie na taki „znak Boga”. Wewnętrzna intuicja
świetnie czuje, że takie otwarcie nie upokarza, ale wręcz nobilituje. Boży
człowiek jest przeźroczysty i dlatego poddając się jemu,
doświadczamy radości uniżenia przed samym Bogiem. Co więcej, poprzez uległe
otwarcie się na jego „świętą władzę”, otrzymujemy w odpowiedzi dar Ducha
Świętego, którym jest wypełniony i promieniuje.
Absolutnie Świętym Człowiekiem jest tylko
Jezus, Syn Boży. Dlatego, „kto wierzy w Syna, ma życie wieczne”. Jednocześnie,
na mocy łaski, każdy człowiek zjednoczony z Jezusem, staje się „szybą”, przez
którą promieniuje Boże Światło. Tak oto otrzymujemy wyjaśnienie fenomenu
wspomnianych Papieży. Poprzez nich słuchano i odczuwano samego Boga. Podobnie
wygląda sprawa w świętym małżeństwie, gdzie małżonkowie upadając przed sobą,
oddają uwielbienie Bogu samemu. Błogosławiony każdy przełożony, świecki i
duchowny, który cieszy się autorytetem. „Panuje”, gdyż ma Boga w sobie.
„Poddani” darzą go miłością, gdyż czują się bezpiecznie. Ufnie słuchają, gdyż
wiedzą, że nie zostaną skrzywdzeni, ale otrzymają serdeczne
wsparcie na drodze Życia i Miłości.
1 maja 2014 (J 3, 31-36)