Izolacja czy współobecność?


Spotkałem osobę, która przed wielu laty była świadkiem różnorodnych form mego duszpastersko-akademickiego zaangażowania. Podzieliłem się radością, że prowadzę aktualnie życie jako pustelnik diecezjalny. W odpowiedzi usłyszałem stwierdzenie, że w takim razie teraz „odizolowuję się od ludzi”.

Określenie „izolacja” zwróciło moją szczególną uwagę. Jeszcze głębiej zadałem sobie pytanie: „Czy ja odizolowuję się od ludzi?”. Termin „izolacja” może być różnie rozumiany; w potocznym znaczeniu wskazuje na odseparowanie, stworzenie nieprzekraczalnej bariery. Izolator jest materiałem, który uniemożliwia wszelką komunikację pomiędzy dwiema osobami lub rzeczami. Taką rolę spełnia warstwa izolująca na przewodzie elektrycznym, która tworzy "barierę bezpieczeństwa" pomiędzy płynącym prądem i zewnętrznym otoczeniem. Podobny cel spełnia dobry płaszcz przeciwdeszczowy, który szczelnie oddziela padający deszcz od ubrania pod płaszczem.

Otóż pustelnik nie jest człowiekiem, który w takim sensie odizolowuje się od społeczeństwa. To byłoby radykalnie błędne rozumienie pustelnictwa. Aby lepiej to uchwycić, trzeba rozróżnić istnienie „świata zewnętrznego” i „świata wewnętrznego”. Pierwszy świat oznacza zewnętrzną przestrzeń, w której przebywamy i poruszamy się. Drugi zaś odnosi się do tego, co dzieje się we wnętrzu człowieka oraz do niewidzialnych dla oka relacji międzyludzkich. W kontekście tego rozróżnienia, pustelnik rzeczywiście podejmuje życie na zasadzie odosobnienia. Mieszkam samotnie w oddaleniu od innych. Nie mam spotkań towarzyskich. Spożywam wszystkie posiłki w samotności. To zewnętrzne oddzielenie nie ma jednak na celu stworzenia absolutnej bariery izolującej. Wręcz przeciwnie, głęboki sens zewnętrznego odosobnienia polega m.in. na tym, aby wewnętrznie jeszcze bardziej wejść w duchową wspólnotę z innymi ludźmi. Jak to możliwe?

Otóż dokonuje się to poprzez pełniejsze przylgnięcie do Boga. Zewnętrzna samotność sprzyja temu, że mogę bardziej być i pozostawać z Bogiem; mniej przeszkód. Modlitwa jest zasadniczym środkiem na drodze do tego celu. Bóg jest w sercu każdego człowieka. Tak więc jednocząc się z Bogiem, prawdziwie jednoczę się z drugim człowiekiem. Nie zachodzi więc stan izolacji, ale tak naprawdę dokonuje się jeszcze pełniejsza współobecność. Pustelnik nie jest obojętny na sprawy, które dzieją się w świecie. Odsuwam się od świata po to, aby jeszcze bardziej na zasadzie empatii i serdecznego współczucia powierzać Bogu wszelkie ludzkie cierpienia i radości.

Cisza samotności pomaga w łatwiejszym dostrzeżeniu prawd, które w zabieganym życiu pozostają często zakryte. Dlatego od samych początków chrześcijańskiego eremityzmu w Egipcie, pustelnik był osobą, do której można było przyjść i poradzić się w fundamentalnych dla życia sprawach. Okazywało się, że krótkie pustelnicze zdania były o wiele bardziej przydatne w życiu, niż poglądy wyrażane przez ludzi zanurzonych w wirze świata.

W stan izolacji wchodzi osoba, która na przykład zdecydowaną większość czasu spędza przed telewizorem. Nawet gdy ma wrażenie uczestnictwa w pewnej wspólnocie, w rzeczywistości wciąż pozostaje sama ze sobą. Obrazy na ekranie stwarzają tylko iluzję obecności. Istnieje radykalna różnica pomiędzy Bogiem i telewizorem… Bóg pozwala nawiązywać realny kontakt z drugim człowiekiem poprzez modlitwę. Telewizor nie daje takiej możliwości. Stan izolacji występuje także w wielorakich przypadkach depresyjnych lub w egzystencjalnych załamaniach. Uciekam od ludzi i zakładam „dźwiękoszczelną szybę”. Zewnętrze odosobnienie nie jest tutaj powiązane z wewnętrznym wchodzeniem w relację z Absolutem. Jest radykalnie inaczej. Zamiast Absolutu Boga ujawnia się przerażająca pustka i nicość. Występuje tu ucieczka od wszystkiego: od Boga i od ludzi.

Pustelnik podąża w dokładnie odwrotnym kierunku. Z sercem pełnym zaangażowania idzie do Boga i w Bogu do ludzi. Pustelnictwo nie jest więc formą egoistycznego odizolowania się, ale specyficzną metodą budowania wspólnoty z Bogiem i z ludźmi. 

30 czerwca 2014 (Mt 8, 18-22)