Cielesno-duchowy skarb


Kontemplując Jezusa w Świętej Hostii, z nową mocą doświadczyłem blasku wielkiej prawdy. A jakaż to prawda? Chodzi o tożsamość naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Otóż w ewangelicznych opisach, ukazujących Zmartwychwstałego Pana, znamienna jest rzeczywistość, która nieustannie się powtarza. Jezus Chrystus za każdym razem podkreśla fakt swej cielesności! Wskazuje, że nie jest tylko pewną duchową istotą. Sam podkreśla: „duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Co więcej, normalnie spożywa pokarm i pije napój. Czyni to wobec spotkanych uczniów, aby mogli konkretnie ujrzeć jego cielesność. Jednocześnie uderzający jest fakt, że zasadniczo w większości przypadków nie jest od razu rozpoznany. Dopiero po nawiązaniu dialogu, serca i oczy rozmówców się otwierają i rozpoznają, że mają do czynienia ze zmartwychwstałym Jezusem Chrystusem.

Głębsze uświadomienie sobie tych ewangelicznych faktów pozwoliło mi na nowo spojrzeć na wydarzenie Zmartwychwstania. Otóż na podstawie różnych komentarzy i form nauczania nieświadomie nosiłem w sercu przekonanie, że zasadniczo chodzi jedynie o pewną głęboko duchową naukę. Tak, jak gdyby prawda Zmartwychwstania dotyczyła tylko sfery ducha; niepowtarzalne światło, które wskazuje na możliwą drogę duchowego przejścia ze śmierci do życia każdego człowieka. Przyglądając się dokładnie tajemnicy Zmartwychwstania, w świetle Ewangelii, trzeba powiedzieć, że jest „nieco” inaczej.

Otóż duch z racji swej metafizycznej struktury nie może być unicestwiony. Po stworzeniu będzie już zawsze istniał. Śmierci podlega „tylko” ciało i w konsekwencji człowiek jako struktura duchowo-cielesna. Człowiek jest bowiem bytem złożonym z duszy i ciała. Na krzyżu Jezus umarł prawdziwie jako człowiek. Jego dusza, przeniknięta Duchem Świętym, nieustannie jednak istniała. Podobnie w momencie śmierci każdego człowieka, dusza nadal istnieje. Doczesne ciało umiera i w konsekwencji traci życie cały człowiek. Gdyby na tym wszystko się kończyło, to sytuacja byłaby szczytem tragedii. Dusza pozostawałaby na wieczność sama, doświadczając braku ciała. Jakże to tragiczny stan, daleko odbiegający od doskonałości. Już niewielki brak powoduje często  wielkie cierpienie, a co dopiero utrata  całego ciała!

Bardzo ważne, aby nie mylić  zdrowej nauki Chrystusa z nauką Platona, która poprzez św. Augustyna wywarła potężny wpływ na chrześcijaństwo. Dla Platona, człowiek to zasadniczo dusza. Dlatego w jego koncepcji śmierć jawi się jako dobrodziejstwo dla ducha, który wreszcie doznaje wyzwolenia z więzienia ciała. Ta nauka wywarła tak przemożny wpływ, że aż dotąd chrześcijaństwo utożsamiane jest z nauczaniem wychwalającym tylko sferę duchową. Nie jest to zgodne  z przesłaniem Jezusa, zapisanym w Ewangelii. Sam Chrystus wielki akcent kładzie na realną obecność ciała po zmartwychwstaniu. Zmartwychwstanie oznacza zaistnienie nowego ciała, które ponownie łączy się z duszą i w konsekwencji cały człowiek jako struktura duchowo-cielesna zmartwychwstaje. Jest to ciało uwielbione, które ma zupełnie nowe właściwości. Dlatego zapewne Jezus nie był od razu rozpoznawany, choć miał konkretne ciało.  

Tak więc po zmartwychwstaniu będziemy w pełni ludźmi, cieszącymi się posiadaniem zarówno sfery duchowej jak i konkretnego ciała. To będzie doskonała harmonia wewnętrzna naszej egzystencji. Teraz pod pięknym ciałem może kryć się „mniej piękny duch”. Po zmartwychwstaniu będzie doskonała jedność. To znaczy? Będzie swoista proporcjonalność pomiędzy duszą i ciałem. Im piękniejsza dusza, tym piękniejsze ciało! Dlatego warto troszczyć się o duszę w doczesności. Ale w żaden sposób nie oznacza to negacji ciała. Wręcz przeciwnie! To najlepsza droga do radowania się w wieczności pięknym zmartwychwstałym ciałem. Kto teraz dba tylko o ciało doczesne, zapominając o duszy, przygotowuje dla swego zmartwychwstałego ciała „brzydką” perspektywę…

             Panie Jezu Zmartwychwstały bądź uwielbiony w darze ciała! Daj, abyśmy po Zmartwychwstaniu mogli jak najpełniej cieszyć się pięknem cielesnym i duchowym.

30 lipca 2014 (Mt 13, 44-46)