„Puść całkowicie wodze swojego życia. Pan cię
poprowadzi!”. Nieraz można spotkać tego typu recepty na życie z Bogiem. Słowa
takie wyglądają bardzo pobożnie. Pozornie, jakże ujmująca postawa ufności w
Bożą Opatrzność! W rzeczywistości nie jest to jednak głęboka wiara, ale brak
rozsądku i nieodpowiedzialność. Przed oczami rysuje się obraz kierowcy, który
rozpędza samochód, puszcza kierownicę i radośnie woła „Panie, prowadź”. Efekt
takiego zachowania nie jest trudny do przewidzenia. Najgorzej, że ofiarami
tragicznej bezmyślności mogą być także zupełnie niewinni
ludzie. Krytyka takiego podejścia w żaden sposób nie oznacza, że
człowiek powinien ograniczyć się do realizacji uprzednio precyzyjnie
przygotowanych planów. To byłaby inna odsłona jeszcze większej niewiary, w
której człowiek przypominałby zestresowanego kierowcę, wpatrzonego w kierownicę
swego pojazdu.
W poszukiwaniu optymalnej drogi, wiele światła
daje nam ewangeliczna przypowieść o pannach mądrych i głupich (por. Mt 25,
1-13). Wedle zwyczaju weselnego w Palestynie, dziewczęta wyszły na spotkanie
pana młodego, aby potem towarzyszyć mu w drodze do domu weselnego, gdzie
przyprowadzał pannę młodą. Nieraz oblubieniec spóźniał się i w trakcie
oczekiwania zapadał zmrok (obrzęd odbywał się wieczorem). Dlatego należało
wziąć ze sobą lampy. To było w miarę oczywiste i wszystkie panny tak uczyniły.
Ale istniała pewna wielka różnica, która odsłoniła prawdę o życiowej mądrości
lub głupocie. Panny, uznane przez Jezusa za roztropne, wzięły ze sobą rezerwę
oliwy. Przewidziały, że oczekiwanie może się bardzo przedłużyć i należy się
odpowiednio zabezpieczyć. Mądre przewidywanie potwierdziło się i przygotowana
rezerwa oliwy umożliwiła wejście na ucztę weselną. Panny, określone mianem
nierozsądnych, nie pomyślały głębiej o przyszłości. Zachowały się beztrosko, na
zasadzie „jakoś tam będzie”. Niestety, takie podejście okazało się w skutkach
wielką porażką. Na skutek braku oliwy utraciły możliwość wejścia na ucztę
weselną. Dodatkowo usłyszały gorzkie słowa oblubieńca: „powiadam wam, nie znam
was”. Z tej przypowieści wyłania się wyraziście różnica pomiędzy bezmyślną
ludzką głupotą i mądrą współpracą z Bożą Opatrznością.
Głupota nie bierze pod uwagę przyszłych
konsekwencji aktualnych działań. Dominuje bezmyślność. Bóg nie jest brany pod
uwagę lub naiwnie traktowany jest jak „czarodziejska różdżka”. Jeśli
twarde prawa natury nie są wcześniej respektowane, to w ostatniej chwili nawet
najbardziej płomienne wołanie o łaskę najczęściej nie uchroni przed tragedią.
Bóg pragnie udzielić potrzebnych łask, ale beztroski człowiek nie jest w stanie
ich przyjąć. Po prostu nie jest przygotowany. Dodatkowo, gdy trudności
spowodowane przez nieroztropność ujawnią się, często zamiast pokornego uznania
swych błędów formułowane są niesłuszne żądania wobec ludzi, którzy sensownie
podchodzą do życia. „Puszczanie wodzy życia” to raczej brak rozsądku, aniżeli
zdrowa ufność pokładana w Bogu.
Ewangeliczna mądrość przybiera zupełnie inną
postać. Na miarę swych możliwości, człowiek uprzednio odpowiednio przygotowuje
się do przyszłych wyzwań. Nieraz potrzeba bardzo dużo wysiłku, aby przewidzieć
różne zaskakujące sytuacje. Zarazem jeden z istotnych elementów ludzkiej
mądrości polega na tym, aby nieustannie wyciągać wnioski z zaistniałych
sytuacji życiowych. W ten sposób powstaje głębokie doświadczenie życiowe.
Zarazem ta „oliwa mądrości” nie jest celem samym w sobie. To tylko niezbędny
środek do tego, aby być w stanie przyjąć Boskiego Oblubieńca, który następnie
zaprosi na „ucztę weselną”. Wewnętrzna radość nie jest owocem ludzkiej
mądrości, ale darem Ducha Świętego. Przewidujący wysiłek jest tylko rodzajem
wstępu do tego, co łaska Boża później udzieli. Człowiek spokojnie trzyma
kierownicę swego życia i rozsądnie pokonuje kolejne zakręty. Zarazem taki
zrównoważony kierowca nie jest wpatrzony w kierownicę, ale widzi drogę i jest
otwarty na „łaskę” pięknych widoków. Mądrość to umiejętna współpraca ludzkiej
natury z Bożą łaską.
9 sierpnia 2014 (Mt 25, 1-13)