Jak to będzie?


Co będzie po śmierci? A czy w ogóle coś będzie? Od odpowiedzi na te pytania zależy kształt naszej aktualnej codzienności i przyszłej Wieczności. W tym kontekście warto wyróżnić trzy charakterystyczne poglądy.

Pierwsza koncepcja głosi, że wszystko kończy się wraz z chwilą śmierci: „Jeśli my jesteśmy, to nie ma śmierci. Gdy przyjdzie śmierć, nas już nie będzie”. Z tego wyprowadzane są dwa wnioski: Nie ma potrzeby martwić się „wiecznymi karami”, ale i nie ma co oczekiwać na „wieczne nagrody”.  Takie przekonanie powoduje podświadome dążenie do uzyskania „maksimum przyjemności” i wywołuje alergię na słowo „wyrzeczenie”. Logika jest prosta: Jak „potem” już nic nie będzie, to trzeba teraz jak najwięcej skorzystać. Żadnej okazji do czegoś przyjemnego nie można przepuścić, bo to będzie równoznaczne z „utratą czegoś na zawsze”. „Raz się żyje”, potem już nic nie będzie.

Nie jest przypadkiem, że w Ewangelii spotykamy saduceuszów, którzy nie wierzyli w zmartwychwstanie i zarazem materialistycznie rozumieli nawet Pismo Święto. Doczesna korzyść była w centrum ich zainteresowania. Obecnie wielu chrześcijan praktycznie nie wierzy w zmartwychwstanie. Dlatego w doczesności widzą cały sens życia. Smutne, gdy „chrześcijanie” są w stanie „pozabijać się” nawet o jakąś ulotną drobnostkę. Dzieje się tak, gdyż wszelki uszczerbek przeżywany jest jako „boląca utrata na zawsze”.

W drugiej koncepcji, życie po śmierci rozumiane jest jako „udoskonalona” forma doczesności. Wieczność postrzegana jest wedle aktualnie istniejących zasad społecznych. Znaczy to, że na przykład nadal będą istnieć małżeństwa. Takie pojmowanie generuje szereg niepotrzebnych problemów i lęków. Przykładowo, niektóre osoby żyjące samotnie bardzo cierpią, gdyż małżeństwo przeżywają jako pewien „uszczęśliwiający stan doskonałości”. Z kolei osoby, którym w małżeństwach i w rodzinie niezbyt dobrze się układa, żyją w podświadomym lęku, że „potem” też tak będzie. Ogólnie rzecz biorąc, ten drugi pogląd nie pozwala uzyskać zdrowego dystansu do doczesności. Prawda o zmartwychwstaniu nie daje wyzwalającego uczucia na zasadzie: „Jeszcze trochę odczekam i potem już będzie dobrze”.   

Trzecie rozumienie „życia po śmierci” jest zgodne z nauką Jezusa. Ewangelia głosi prawdę o zmartwychwstaniu do „nowego życia”, które będzie wyglądać całkowicie odmiennie od tego, co na podstawie realiów ziemskich możemy sobie wyobrazić.  Tylko „dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą”. Ci, którzy będą uczestniczyć „w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. (…) są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania” (por. Łk 20, 27-40). Z tych słów samego Jezusa wynika, że „życie po zmartwychwstaniu” będzie wyglądać całkowicie odmiennie niż życie doczesne. Nie będzie już małżeństw. Wszyscy będą żyć „jak aniołowie”. Aniołowie zaś istnieją w pełni miłosnego zjednoczenia z Bogiem i w Bogu pomiędzy sobą. Pomiędzy ludźmi uszczęśliwiające zjednoczenie w miłości będzie na podobnej zasadzie.  

Kto ufa nauce Chrystusa, ten „łapie dystans” do doczesności. Nawet duża strata nie powoduje paniki, gdyż przecież Bóg i tak wszystko w wieczności „niepomiernie zrekompensuje”. Samotność przestaje być przekleństwem, staje się błogosławieństwem.  Wszak małżeństwo nie jest dobrem absolutnym, tylko względnym. Wcale nie jest konieczne do wiecznego szczęścia. Co więcej, w samotności już teraz można cieszyć się przedsmakiem „życia anielskiego”! Z kolei jeśli ktoś ma problemy małżeńskie, dzięki wierze w życie wieczne otrzymuje „pokój zdrowego dystansu”. Jeszcze „troszeczkę przetrzymać” i udręki na zawsze się skończą. Ponadto, trudności ofiarowane Jezusowi  pomogą po śmierci "w drodze" do „niebiańskiego mieszkania” w Domu Ojca!

Erem pomaga w oddychaniu Niebiańską  Wiecznością. Niech „pustelnicze przestrzenie" w naszym życiu będą nam pomocą w zdążaniu ku Anielskim Radościom Nieba... 

22 listopada 2014 (Łk 20, 27-40)