Szła zwyczajnie chodnikiem. Wtem podeszła do
niej nieznajoma kobieta. Spojrzała i złowieszczo oznajmiła: „Szczęście w
gruzach!”. Następnie, niczym zjawa, rozpłynęła się w tłumie przechodniów.
Nasycone złością słowa głęboko wryły się w pamięć osłupiałej kobiety. Zaczęła
je potem na różne sposoby rozpatrywać. Po pewnym czasie rozpoczęło się w jej
życiu pasmo niewytłumaczalnych nieszczęść…
W życiu słyszymy ogrom różnych wypowiedzi. Większość z nich spływa po nas „jak
woda po gęsi”. Ale istnieją też słowa bądź epizody, które w tajemniczy
sposób pozostają w naszej świadomości. Wyraźnie czujemy różnicę pomiędzy pewnym
specyficznym zwrotem i tysiącami innych wyrażeń. Kolejne lata nie zacierają tych
słów, ale wręcz dokonuje się proces ich coraz intensywniejszego promieniowania.
Z czasem odsłania się związek pomiędzy tym „zapamiętanym słowem” i konkretnymi
wydarzeniami, które w życiu się rozgrywają. To może być „świat zła” lub „świat
dobra”.
Pamiętam, jak w szkole na katechezie pewien Boży
kapłan podzielił się refleksją o „wyłączonej przestrzeni, aby żyć z Bogiem”.
Miało to wydźwięk „pobożnego marzenia”, ale osobiście przeżyłem "na
wskroś" to określenie. Myśl o „wyłączonej przestrzeni” zapadła głęboko w
mej pamięci. Upłynęły lata… Teraz już trochę rozumiem to zdarzenie. Zaistniał
wtedy rezonans pomiędzy odmalowanym obrazem i „pustelniczą częstotliwością” we
mnie. Jestem obecnie w „wyłączonej przestrzeni” i mam poczucie, że to jest
właśnie to, o czym wtedy mówił ów Boży kapłan. Duch Święty posłużył się jego
dobrym słowem, aby wyzwolić we mnie „trwałą pamięć”, która następnie zaczęła
kształtować me „życie ku pustelni”.
Tak więc warto zwrócić uwagę na słowa bądź całe epizody, które wyraziście
utrwaliły się w naszej pamięci. Bardzo ważne jest, kto po ludzku był autorem
tych słów i z jaką intencją je wypowiadał. Jeśli nie jesteśmy pewni
„ewangelicznych intencji”, wtedy trzeba bardzo uważać. Istnieje bowiem
niebezpieczeństwo, że do akcji wkroczył zły duch. Przykładem tego jest
wspomniana na początku sytuacja. Wtedy nie należy rozważać usłyszanych słów,
gdyż z czasem zostaniemy przez nie „źle ukształtowani”. W rezultacie
„wchłoniemy” zapowiedziane „diabelskie nieszczęście”. Głównym rozgrywającym jest
bowiem Zły duch. Jeśli „przepowiednie” będą się przypominać, wtedy najlepiej
wciąż od nowa powierzać je Bogu poprzez wstawiennictwo Maryi.
Jeśli autorem słów jest „Boży człowiek” i ma na
pewno „Bożą intencję”, wtedy sytuacja wygląda diametralnie inaczej. Wtedy warto
podjąć te słowa. Świetną ilustracją jest tutaj ewangeliczny opis spotkania
Symeona z Dzieciątkiem Jezus i Jego Rodzicami w świątyni (por. Łk 2, 22-35).
Ewangelista daje piękne świadectwo o Symeonie: „Był to człowiek prawy i pobożny
(…) a Duch Święty spoczywał na nim”. Opis ten jest podstawą do tego, aby
Symeona potraktować jako „Bożego człowieka”, który prawdziwie jest
charyzmatykiem. Charyzmatyk to człowiek, który wypełniony jest Duchem Świętym.
Prawdy, które wypowiada prawdziwy charyzmatyk, nie są ludzkim bądź diabelskim
wymysłem, ale pochodzą od Ducha Świętego. Duch Święty sprawia, że słowa te mają
charakter proroctwa i błogosławieństwa. Tym razem to Bóg jest autorem
scenariusza. Cieszę się, że podjąłem Boże słowa o „wyłączonej przestrzeni”.
Trzeba jeszcze podkreślić, że „Bożej drogi” nie
należy rozmieć jako synonimu „słodkiej sielanki”. Symeon „błogosławił Boga” i
zarazem przepowiedział Maryi: „A Twoją duszę miecz przeniknie”. Najgłębszy sens
błogosławieństwa polega na tym, że daje moc, aby wszystko przeżywać z Duchem
Świętym. Wtedy życie przebiega wedle Bożego planu. Człowiek wypełniony Duchem
Świętym nie wpada w "unieszczęśliwiające sidła", które są skutkiem
knowań diabła. Jednocześnie w sytuacjach, gdy „miecz przenika serce”, taki
człowiek odpowiada „duchowo”, tzn. w mocy Ducha Świętego. Maryja, wsparta
proroctwem Symeona, późniejsze cierpienia przeżywała w nieustannym zjednoczeniu
z Bogiem.
29 grudnia 2014 (Łk 2, 22-35)