Spojrzenie w przyszłość


Jak będzie wyglądać Twoja przyszłość?... Wiele już teraz można powiedzieć. To tylko kwestia czasu, kiedy poszczególne sprawy zaczną się dziać. W Ewangelii jest rewelacyjne proroctwo Jezusa: „Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie” (por. Łk 6, 36-38). Niezwykłe światło…

Jeśli chcesz mieć sensowną przyszłość, Jezus proponuje praktyczny projekt życiowy: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”. A jak to konkretnie realizować? Warto zwrócić uwagę na cztery drogocenne zasady.

Przede wszystkim nie osądzajmy drugiego człowieka. Osąd powstaje w sercu; jest oceną dokonywaną we wnętrzu, w myślach. Możemy określać moralną wartość czynu, ale nigdy człowieka! Dlaczego? Przede wszystkim prawo osądzania człowieka ma tylko Bóg Stwórca. Jeśli osądzamy, wtedy arogancko zasiadamy na Boskim Tronie. Nie możemy osądzać, gdyż nigdy nie posiadamy pełnej wiedzy o drugim człowieku. Znamy tylko co najwyżej kilka szkiełek w całym witrażu jego życia. Ludzkie oczy nie mają dostępu do głębokiej intencji czynu oraz do historii życia, w kontekście której określone zachowanie zaistniało. Lekceważące spojrzenie może być dla Boga większym złem niż przestępstwo człowieka, który od dziecka był okrutnie bity. Kto jest „sędzią”, ten doświadczy ludzkich osądów i na Sądzie Ostatecznym bardzo boleśnie odczuje, że Bóg jest Sędzią. Kto nie osądza, ten nie odczuje w swoim sercu ostrza ludzkich osądów (nawet jeśli fizycznie padną). Najważniejsze jest to, że na Sądzie Ostatecznym  doświadczymy wtedy bezmiaru Boskiego Miłosierdzia.

Druga zasada mówi, aby nie potępiać. Potępienie jest uzewnętrznieniem dokonanego osądu w sercu. Są to zewnętrzne akty w postaci: wypowiadanych słów, wdrażanych w życie decyzji i nakładanych kar. Możemy, a nawet powinniśmy, potępiać czyny sprzeczne z Dekalogiem, ale nie wolno nam potępiać wnętrza człowieka. Cnotą jest powstrzymanie się od krytycznych uwag, które mają na celu ukazanie negatywnych stron drugiej osoby. Jeśli będziemy potępiać ludzi, wtedy sami staniemy się przedmiotem potępienia. Kto krzywdzi, zostanie dotkliwie ukarany. Ptaki zaświergotają: „Należało mu się”. Piekło samopotępienia. Kto nie potępia, ten doświadczy ludzkiego  miłosierdzia. To znaczy akty wrogości mogą się pojawić ze strony „zabójców”. Ale to wyzwoli u innych jeszcze większą miłość, jak w przypadku męczenników. Oczywiście najważniejsze jest to, że  Bóg mocą swej decyzji z wielkim entuzjazmem zaprosi nas do Nieba.  

Brak osądu i potępiania jest czymś bardzo dobrym. Ale pełnię szczęścia daje dopiero przebaczenie win. Chodzi o przebaczenie zła, które świadomie i dobrowolnie zostało nam wyrządzone. Kto nie przebaczy, ten będzie okrutnie cierpiał z powodu krzywdziciela. Najgorsze, że taki człowiek odrzuci dar Bożego przebaczenia wobec siebie. Jeśli my przebaczymy, wtedy inni ludzie też nam przebaczą nasze winy. A nawet jeśli tego nie uczynią, to nie będziemy z tego powodu cierpieli; powiemy: „ich problem”. Największym owocem przebaczenia winowajcy jest zdolność przyjęcia Bożego przebaczenia. Kto wszystko przebaczył, temu Bóg z radością też wszystko przebaczy.

Wreszcie Jezus zaprasza nas do tego, abyśmy chętnie dzielili się tym, czym możemy. Jest to zaprzeczenie egoizmu, który wszystko „namiętnie ściska” dla siebie. Kto z serca udziela darów, ten od innych ludzi doświadczy jeszcze hojniejszego obdarowania. Nie chodzi o rachunek ekonomiczny. Bezcenną odpłatą jest błogosławiące serce obdarowanego. Jednocześnie skąpstwo pozornie pozwala zyskać, ale w dłuższej perspektywie zawsze prowadzi do strat. Nawet gdy egoista staje się coraz bogatszy materialnie, to w rzeczywistości jest otoczony coraz większą ludzką niechęcią, wrogością i nienawiścią. Kto gromadzi tylko dla siebie, w chwili śmierci wszystko straci. Kto potrafi dawać, tego Bóg na wieki nieskończenie bardziej ubogaci swym  Boskim Miłosierdziem i bezgraniczną serdecznością ludzkich serc.

Oto Boże proroctwo odnośnie naszej przyszłości. Wystarczy dokładniej przyjrzeć się temu, jak wygląda nasze aktualne życie. Nie trzeba być „jasnowidzem”, aby bez większych trudności zobaczyć swą przyszłość…  

2 marca 2015 (Łk 6, 36-38)