„Mieć coś”, aby „być kimś”… Dyskretna motywacja,
która niejednokrotnie „nakręca” codzienność. Silna presja, aby mieć jak
najwięcej i jak najmodniej. Oto logika świata, w której uzyskane dobra
materialne są traktowane jako wyznacznik wartości człowieka i gwarant życiowego
spełnienia.
W tej gonitwie ciśnienie środowiska ma duży
wpływ. Skoro wszyscy dokoła pędzą, to powstaje złudne przekonanie, że takie
zachowanie jest prawidłowe i konieczne. Zarazem zostaje wyzwolony mechanizm
wewnętrznego nacisku, który nakręca spiralę potrzeb. Im wyższy standard życia,
tym większe koszty utrzymania, bardziej wymagające zobowiązania, ostrzejsza
walka o palmę pierwszeństwa. Wyobraźnia jest rozbudzana, ukazując coraz to nowe
„absolutne konieczności”, aby utrzymać się na zdobytym poziomie i jeszcze
bardziej go podnieść. „Obrazy szczęścia” w głowie są odzwierciedleniem
tego, co stanowi przedmiot najgłębszych marzeń i pragnień w sercu. „Bo gdzie
jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (por. Mt 6, 19-23).
Tak naprawdę, problemem nie są konkretne
fizyczne rzeczy, ale sposób podejścia do nich. Źródłem zniewolenia jest stan
umysłu, który atakuje poleceniem: „Jeszcze więcej!”. Najbardziej niebezpieczny
nie jest fakt zwykłego posiadania, ale dążenie do tego, aby jak najwięcej
zgromadzić. W skutek tego człowiek traci pokój serca; powstaje cały
zestaw lęków w związku z możliwością nieuzyskania lub utraty czegoś. Paradoks polega
na tym, że zewnętrzne materialne dobra traktowane są jako środek do
zaspokojenia duchowego wnętrza. Ale duchowej pustki nie wypełnimy materialnymi
bogactwami. Co więcej, przy materialistycznym kierunku, im człowiek więcej
zewnętrznie posiada, tym bardziej staje się wewnętrznie pusty. Aby tę pustkę
zapełnić, jeszcze bardziej gromadzi. Diabelskie koło się zamyka…
Wielka szkoda, gdy człowiek zastępuje światło
Bożej mądrości własnymi „ciemnymi mądrościami”. Jezus stwierdza: „Jeśli więc
światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność”.
W budowaniu swego życia warto wziąć pod uwagę Chrystusowe ostrzeżenia.
Przede wszystkim, dobra materialne są nietrwałe, niszczeją i mogą być w jednej
chwili utracone; absorbują umysł, który wciąż myśli o posiadanych rzeczach. To
powoduje, że człowiek przywiązuje się do tego, co nieustannie zajmuje jego
świadomość. Sprawy materialne są w stanie całkowicie pochłonąć serce. Wówczas
już nie ma miejsca na świat duchowych wartości. To w prostej linii zamyka serce
na Boże sprawy. Najczęściej nie jest to jakiś świadomy akt odrzucenia wiary. Po
prostu, wycieńczony gonitwą organizm nie ma już sił, aby jeszcze „zająć się
Bogiem”. Ewentualnie, w teorii Bóg jest ważny, ale w praktyce serce jest
pochłonięte tylko kwestiami materialnymi. A przecież wszystkie „ziemskie
skarby” pewnego dnia zostaną utracone…
Aby nie dać się „totalnie uziemić”, najlepiej
uczynić swym drogowskazem słowa Jezusa: „Gromadźcie sobie skarby w niebie”.
Takim skarbem jest nasza postawa obdarowywania z miłością, poprzez dobre słowa,
czyny i rzeczy, gdzie materia jest tylko środkiem. Taki priorytet pozwala
gromadzić w sercu to, co pozostanie na wieki. Zarazem już teraz na ziemi
otrzymujemy błogosławieństwo. Dzięki wewnętrznej wolności nie jesteśmy nadmiernie
zestresowani „światowym nakręcaniem potrzeb”. Wsparci Bożą łaską trzeźwo
określamy poziom realnych potrzeb. Jednocześnie otrzymujemy od Boga siły
duchowe i fizyczne, aby bez „wariackiego pędu” zdobyć środki i rzeczy konieczne
do życia. Wszystko dokonuje się w klimacie pokoju serca. Nawet jeśli występują
zwyczajne napięcia, to mają charakter powierzchniowy. Nie jest to druzgocące
wewnętrzne naprężenie. Nagła i niespodziewana utrata czegoś nie powoduje
„zawalenia się świata”. Nawet największe przeżycia nie powodują depresyjnego
załamania. Wszak utracone rzeczy nie były „wiecznym sensem”, lecz tylko
„doczesnym środkiem”.
Perspektywa Nieba pozwala zachować dystans do
„światowych konieczności”. Niezależnie od zewnętrznych trendów, człowiek po
prostu realizuje to, co wewnętrznie rozpoznaje jako wolę Bożą. Życie według
woli Bożej to skarb, który jest najlepszym gwarantem Wieczności na najwyższym
poziomie…
19 czerwca 2015 (Mt 6, 19-23)