Gałązka na drzewie, delikatnie kołysząca się na
wietrze… Jest żywa i piękna dzięki temu, że czerpie życiodajne soki z pnia. Gdy
gałązka się oderwie i upadnie na ziemię, zacznie obumierać. Z czasem uschnie
lub zbutwieje i definitywnie rozpadnie się…
Oto obraz, który w prosty sposób ilustruje
najważniejszą prawdę ludzkiego życia. Jesteśmy kruchymi gałązkami, które są w
stanie trwać, wytrwać i rozwijać się tylko poprzez zjednoczenie z Bożym Pniem.
Ta jedność jest koniecznym fundamentem, na którym dopiero może powstawać
budowla wielkiej ilości różnych wewnętrznych procesów i zewnętrznych
aktywności. Gdy ludzka gałązka zechce oderwać się, obierze
samounicestwienie; nawet jeśli na „obumieranie w środku” zostanie nałożony od
zewnątrz napis „rozkwitam”. Żadną pomocą nie będą ewentualne setki innych
gałązek, które podobnie poupadały obok i stwarzają wrażenie „słusznego
kierunku”. To jedynie intensyfikacja iluzji, że zło jest dobrem. Istnieje tylko
jeden sposób, aby autentycznie istnieć, każdego dnia coraz bardziej. Jest to
możliwe dzięki nieustannemu czerpaniu „soków istnienia” od Boskiego Pnia.
Rdzeniem ludzkiego życia jest miłość. Bóg jest Samoistnym Istnieniem i ma
nieskończone możliwości obdarowywania swą stwórczą i ożywczą Miłością. Każdy,
kto tylko zechce mieć w sobie Boską Miłość, na pewno nią będzie wypełniany i
umacniany.
Warto każdego dnia, spoglądając na drzewa,
przypominać sobie prawdę o tym sekrecie ludzkiego istnienia. W życiu duchowym
pierwszoplanowe znaczenie ma powtarzanie „tego samego”, co umożliwia wnikanie
powtarzanej prawdy coraz bardziej „w głąb”, dzięki czemu dokonuje się stopniowo
realna przemiana duchowa. Codzienne kontemplacyjne spoglądanie na gałązki
może być dużą pomocą na drodze zbawienia. Nawet najwspanialsze „duchowe
fajerwerki”, ale tylko co pewien czas rozbłyskujące, skutkują co najwyżej
powierzchownym pozorem.
Warto potraktować gałązkę jako symbol pewnego
zdania, które wypowiedział Jezus. Pytany o to, jakie jest największe
przykazanie w Prawie, odrzekł: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim
sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. To jest największe i pierwsze
przykazanie” (Mt 22, 34-40). Obserwacja drzewa pomaga nam od razu uchwycić, że
nie chodzi tu o zniewalający przymus, który dodatkowo obciąża człowieka
odrealnionym obowiązkiem. Nie jest to ostre polecenie, które niewolnik
bezwzględnie powinien wykonać wobec swego Wszechmocnego Pana. Przykazanie to
nie oznacza także jakiejś totalnej żądzy posiadania, która nie zadowala się
zewnętrznym wykonaniem polecenia, lecz oczekuje, aby towarzyszyła temu dogłębna
miłość ze strony wykonawcy. Nic z tych rzeczy!
Jezus, podejmując wielką mądrość Starego
Testamentu, wskazuje, co człowiek powinien przede wszystkim robić, aby żyć i
uczestniczyć w najwyższej formie życia, jaką jest miłość. Kochać, to dawać
istnienie. Bóg jako Samoistne Istnienie jest w stanie realizować ten cel w
stopniu doskonałym. Bóg jest nieskończoną Miłością, która pragnie dawać
istnienie i życie poprzez nieskończony strumień swego „Miłosnego Soku”. Ale Bóg
nie uszczęśliwia „na siłę”. Konieczny jest akt dobrowolnego pragnienia, które umożliwia
wchłonięcie w siebie Bożego daru. Gałązka musi być wszczepiona w drzewo, aby
przyjąć w siebie płynące ożywcze soki.
Tak więc przykazanie miłości Boga jest
„miłosierną receptą”, która tłumaczy, co należy przede wszystkim czynić, aby
jak najpełniej żyć. Gdy kochamy Boga, nie robimy łaski Bogu, ale możemy
doświadczyć łaski, jaką Bóg nam wyświadcza. Im bardziej zaangażujemy swe serce,
duszę i umysł, tym bardziej wchłoniemy w siebie życiodajną i uszczęśliwiającą
Miłość. Nie wystarczy Boga „kochać połowicznie”. Tak naprawdę owocna jest tylko
miłość, która jest „pójściem na całego”. Kto coraz bardziej kocha Boga całym
sobą, ten coraz bardziej ma Boga w sobie. Im pełniejsze zaangażowanie, tym
bardziej Boża Miłość rozpływa się we wnętrzu i dociera do coraz głębszych
pokładów istnienia. Dokonuje się przebóstwienie. Człowiek żyje i staje się
święty dzięki uświęcającej mocy Bożej Miłości…
21 sierpnia 2015 (Mt 22, 34-40)