Dar piękna


Piękno… Człowiek w głębi swej duszy pragnie  być pięknym i zarazem pragnie doświadczać piękna. Taki sposób przeżywania jest konsekwencją zamysłu Stwórcy. Aby z tego daru móc obficie czerpać, niezbędne jest właściwe rozumienie „tego, co piękne”. I tu sprawy zaczynają się komplikować. Niejednokrotnie pojawiają się bowiem błędne interpretacje w obszarze myśli i odczuć.

Aby się nie pogubić, warto najpierw uświadomić sobie bardzo ważne rozróżnienie na poziomie fizycznego wyglądu. Otóż istnieją dwie całkowicie odmienne koncepcje.  Przy pierwszej centralne znaczenie odgrywa jakiś wzorzec, który jest prezentowany jako ideał do naśladowania. Kto odbiega od lansowanych estetycznych preferencji jest postrzegany jako nie-piękny. Niektóre osoby bardzo boleśnie przeżywają, że są brzydkie. W rzeczywistości jest to tylko ewentualna niezgodność z jakimś kulturowo lub arbitralnie wybranym wzorcem.  W drugim ujęciu piękno fizyczne jest traktowane jako coś specyficznego dla danej osoby. Można powiedzieć, że każdy ma w sobie wzorzec, jako odzwierciedlenie unikatowej Bożej idei stwórczej. Konsekwencją tego jest  jedyny w swoim rodzaju kod genetyczny, zawierający m.in. zapis cech fizycznych. W tym sensie nie ma „mniej” lub „bardziej” pięknych, gdyż każdy człowiek jest w takim samym stopniu piękny. Różnica polega jedynie na odmiennych sposobach ujawnienia się  tego niepowtarzalnego  piękna, jakim każda osoba jest obdarzona. Tylko to drugie ujęcie jest zgodne z wiarą, że Bóg jest miłującym Stwórcą człowieka. Tak więc nie ma sensu się porównywać z innymi ludźmi, lecz najlepiej po prostu dziękować Bogu za swój wygląd.   

Byłoby jednak wielkim błędem zatrzymać się jedynie na poziomie zewnętrznej fizyczności. Bez porównania cenniejsze jest piękno w sensie duchowym. Zarazem niezmiernie ważne są wielorakie relacje w aspekcie moralnym. Zatrzymanie się na celebracji tylko określonej zewnętrzności grozi katastrofą, a przynajmniej prowadzi do stopniowej utraty tego, co najważniejsze w perspektywie wieczności. Wiele do myślenia daje pewien epizod związany ze świątynią w Jerozolimie (por. Łk 21, 5-11). Otóż pewnego razu przechodnie zachwycali się, że „jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami”. Jezus widząc ten zachwyt, powiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”. Te słowa były mocnym wskazaniem, że określone fizyczne piękno może być utracone. Dlatego nie może być punktem odniesienia, na którym budowane jest całe życie i posiadana hierarchia wartości. Istotne znaczenie ma piękno duchowe, które odnosi się do stanu duszy ludzkiej. W tym sensie piękno oznacza to, co jest ściśle zespolone z prawdą i dobrem. Owocem tej relacji są myśli, słowa i uczucia, które zawierają w sobie miłość. Możemy tu mówić o swoistej „przemienności pojęć”. Jeśli ktoś ma dobre serce, jest to równoznaczne z byciem pięknym. Jeśli ktoś ma piękne wnętrze, wówczas taka osoba jest prawdomówna.  Piękna dusza pozostaje nawet wtedy, gdy wydarzy się jakaś tragedia powodująca okaleczenie ciała. Ale to jeszcze nie wszystko.

Człowiek zdąża ku szczytom piękna dopiero wtedy, gdy otwiera swe serce na Boga. Bóg jest Absolutnym Pięknem. Na ile jesteśmy zjednoczeni z Bogiem, na tyle jesteśmy piękni. Gdy świątynia w Jerozolimie była wypełniona Bogiem, promieniowała swym czystym blaskiem. Gdy nastąpiło odrzucenie Boga, który w pełni objawił się w Jezusie, nastąpił tragiczny kataklizm. Tak! Trzeba tu dokonać bezgranicznie ważnego doprecyzowania. Człowiek może być piękny jedynie Pięknem Pana Jezusa. Gdy tak jest, możemy w pełni czerpać z Jego umacniających słów: „I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach”. Niezależnie od tego, co dzieje się „na zewnątrz”, nasze wnętrze jest wtedy wypełnione pokojem. Jesteśmy gotowi, aby bez doczesnej zasłony wpatrywać się z miłością w Piękne Oblicze Pana. Warto! Owocem tego świętego napromieniowania będzie wieczne piękno naszej duszy i ciała…  

24 listopada 2015   (Łk 21, 5-11)