Rozpoczynamy święty czas
Adwentu… Ewangelia czytana dzisiaj na Mszy świętej odnosi się do tego, co
będzie dziać się na końcu czasów. „Moce niebios zostaną wstrząśnięte” i ludzie
„ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłoku z wielką mocą i chwałą”
(por. Łk 21, 25-28. 34-36). Taki wybór tekstu jest całkowicie niezrozumiały,
jeśli zatrzymamy się jedynie na powierzchownym skojarzeniu Adwentu z „bożonarodzeniowym
świętowaniem”. Trafniejsze wydawałoby się „jakieś słowo”, które wprowadza
w klimat świątecznego przebywania przy Bożym Dziecięciu. Wszystko jednak jest w
porządku. Dzisiejszy tekst Ewangelii wręcz rewelacyjnie wydobywa pełnię chrześcijańskiego
sensu okresu, który właśnie rozpoczynamy.
W kontekście współczesnych
realiów, warto uświadomić sobie trzy fundamentalne poziomy podejścia do
Adwentu: nie-chrześcijański, częściowo chrześcijański i w pełni chrześcijański.
Na pierwszym poziomie wszystko
ogranicza się do stopniowo rozkręcanej „magii” świątecznych zakupów. Sieci
handlowe na swój sposób naśladują kalendarz liturgiczny. W ten sposób powstała
swoista handlowa wersja „adwentu”, który rozumiany jest jako „kupowanie
prezentów” i „korzystanie ze świątecznych promocji”. Jest to wielka redukcja
duchowego bogactwa do materialnego posiadania. Ale reinterpretacja jest jeszcze
głębsza. W przestrzeni publicznej poprawnie polityczne staje się używanie
jedynie określeń w rodzaju „Wesołych Świąt”. „Boże Narodzenie” zostaje
usunięte, aby nie drażnić niewierzących lub wyznawców innych religii, np.
muzułmanów. Jezus, którego narodzenie jest pierwotnym źródłem istnienia
adwentowego czasu, zostaje usunięty lub traktowany jedynie jako „marketingowy
punkt zaczepienia”. Miejmy świadomość tej pokusy, gdyż jesteśmy podświadomie
nasycani tym niechrześcijańskim myśleniem.
Na drugim poziomie
wchodzimy w zdrową logikę chrześcijańską. Tym razem cały akcent pada na relację
pomiędzy Adwentem i Bożym Narodzeniem. Podejmowane jest duchowe przygotowanie
do uroczystości Narodzenia Pańskiego, która jest rozumiana jako wspomnienie
pierwszego przyjścia Syna Bożego do ludzi. W centrum jest Tajemnica Wcielenia,
czyli prawda, że w Jezusie Bóg stał się człowiekiem. Kolejne tygodnie Adwentu
są czasem radosnego oczekiwania na święta Bożego Narodzenia. W sercu rodzi się
narastające pragnienie, aby po raz kolejny ujrzeć Boże Dziecię złożone w
betlejemskim żłóbku. Piękną pomocą w tych duchowych przygotowaniach jest
tradycja porannych Mszy świętych zwanych „Roratami” oraz rekolekcje,
przeżywane w parafii lub w innej formie. Trzeba jednak pamiętać, że nie
jest to jeszcze pełne chrześcijańskie znaczenie Adwentu.
Otóż wspomnienie pierwszego
przyjścia Jezusa kieruje nasze dusze ku oczekiwaniu na Jego ostateczne
przyjście na końcu czasów. W ten sposób odsłania się głęboki sens
dzisiejszego fragmentu Ewangelii o czasach ostatecznych. Tak naprawdę
przeżywamy Adwent w pełni po chrześcijańsku dopiero wtedy, gdy
przygotowując się do świąt Narodzenia Pańskiego jednocześnie na nowo wzbudzamy
w sobie pragnienie ujrzenia Jezusa Chrystusa „twarzą w Twarz”. To będzie
dopiero pełnia Bożego Narodzenia w naszym życiu, bez żadnej doczesnej
zasłony. Stanie się tak dopiero „na końcu czasów”, co dla konkretnego człowieka
oznacza moment śmierci.
Dla chrześcijanina
śmierć nie jest „smutnym końcem”, ale „radosnym początkiem” narodzin dla Nieba.
Dlatego Adwent jest także zachętą do radosnego oczekiwania dnia swego odejścia
z tego świata do Wieczności. W tej perspektywie właściwie całe życie jest
Adwentem. Umrzeć to wielki Boży dar. Kto mówi, że jest chrześcijaninem,
ale woli jeszcze „pożyć tutaj” niż odejść do Pana, tak naprawdę nie do końca
wierzy, że bezpośrednia kontemplacja Jezusa jest największym Szczęściem. „Pobożne
praktyki” i „rodzinne świętowanie” to jeszcze nie wszystko. Autentyczna wiara
jest dopiero wtedy, gdy ufnie przyjmujemy przyjście Syna Człowieczego, Jezusa
Chrystusa, i zaproszenie do uczestniczenia w Wiecznej Szczęśliwości z
Bogiem.
Samotność, zwłaszcza
pustelnicza, jest w tym względzie wielką pomocą. Będąc w pustelni
„samotnym przed Obliczem Samotnego”, bardzo ucieszę się, gdy z chwilą mej
śmierci dokona się doskonałe zespolenie naszych samotności… Oto pełnia Bożego
Narodzenia, bez żadnej doczesnej zasłony…
29 listopada 2015 (Łk 21,
25-28. 34-36)