Przepiękny rdzeń chrześcijańskiego
przesłania… Nie chodzi o to, aby „zawsze” być człowiekiem idealnym. Sercem
chrześcijańskiej nauki jest prawda o ludzkiej ograniczoności i miłosierdziu
Jezusa Chrystusa. Każdemu może przydarzyć się okres zwątpienia w prawdy wiary,
jakieś jednorazowe totalne głupstwo lub dłuższe błądzenie po moralnych
manowcach. Najważniejsze, aby w porę oprzytomnieć, otrząsnąć się i wejść na
drogę nawrócenia.
Jezus doskonale rozumie, że człowiek może
pomylić się lub moralnie upaść. Dlatego zaprasza, aby mieć odwagę przyznać się
do swoich błędów i grzechów. „Pomyliłem się”, „zgrzeszyłem” to fascynujące akty
duchowe, które otwierają wnętrze na uzdrawiające strumienie Bożej Mądrości i
Miłości. Specyfiką rdzennie chrześcijańskiej postawy jest pokorne uznawanie
swej wielorakiej ograniczoności i zarazem ufne kierowanie się ku Jezusowi
Miłosiernemu. Jest to logika chrześcijańskiego nawrócenia. W ten sposób
dogłębnie wchodzimy na drogę woli Bożej: sercem, myślą, słowem i czynem. Nie są
to tylko powierzchowne deklaracje, które choć teoretycznie brzmią bardzo
pobożnie, to jednak praktycznie nie są wdrażane w życie.
Wyraziście ilustruje to przypowieść Jezusa o
dwóch synach, których ojciec poprosił, aby poszli i pracowali w winnicy (por.
Mt 21, 28-32). Jeden z nich od razu odpowiedział: „Idę, panie”, ale potem nie
poszedł. Wszystko spełzło na pięknej deklaracji. Wiedza o tym, co dobre, nie
została przekuta na dobry czyn. Pomiędzy rozumem i sercem pozostała przepaść.
Drugi natomiast odrzekł początkowo: „Nie chcę”, ale potem się opamiętał i
poszedł. Początkowy błąd nie doprowadził do definitywnego zła. Dokonała się
przemiana rozumu i serca, co zaowocowało ostatecznie dobrym czynem. Jezus
jednoznacznie wskazał, że tylko ten drugi syn wypełnił wolę ojca.
Przypowieść ta stanowiła w ówczesnych realiach mocne nawiązanie do dwóch skrajnie odmiennych postaw. Z jednej strony uczeni w Piśmie, faryzeusze i starsi ludu szczycili się znajomością Prawa Bożego. Byli dumnie przekonani, że są wzorcowymi wyznawcami Boga i wyrazicielami Jego woli. Przekonani o swej wyższości, gardzili wszystkimi innymi, zarówno grzesznikami ze swej społeczności, jak i poganami. Była to jednak wielka iluzja i zakłamanie. Boleśnie odsłonił tę prawdę fakt, że to właśnie elita ówczesnej społeczności odrzuciła najradykalniej Jezusa, który był przecież doskonałym wcieleniem woli Bożej.
Przy okazji ujawniła się pewna prawidłowość w
dziejach ludzkości. Największe błędy i grzechy z reguły nie popełniają ludzie
prości, ale ci, którzy zarozumiale uważają się za „oświecone elity”. Powodem
tego jest pycha, która zaślepia. Wówczas posiadane zdolności intelektualne
zaczynają służyć ideom, które pomimo pozoru „boskiej dobroci” są w
rzeczywistości „szatańskim złem”. Największą tragedią jest zatwardziałość
serca, której konsekwencją jest absurdalne argumentowanie „idę dobrą drogą”,
nawet na skraju przepaści. Określenia: „pomyliłem się”, „zgrzeszyłem” są
całkowicie wymazane ze „słownika ust i serca”. Przedstawiciele elity,
przekonani o swej mądrości i moralnej prawości, uznali Jana Chrzciciela za
oszusta i zignorowali jego przynaglenie do nawrócenia.
Miejmy odwagę czerpać ze skarbów
chrześcijańskiej wiary. Nawet jeśli wczoraj w jakimś obszarze życia szliśmy złą
drogą, dziś mamy szansę zatrzymać się i nawrócić, aby jutro podążać drogą woli
Bożej. Piękno nieustannego nawracania się, w promieniach Jezusowego
Miłosierdzia.
15 grudnia 2015 (Mt 21, 28-32)