Pokusa narzekania


Wieczne narzekanie… Jest to pewien zakorzeniony głęboko w duszy sposób reagowania. Nawet w odniesieniu do świata przyrody wszystko staje się pretekstem, aby wyrazić swą dezaprobatę i niezadowolenie. Gdy pada deszcz, wtedy pojawia się utyskiwanie, że nie świeci słońce. Gdy dzień jest słoneczny, wtedy jest za ciepło lub przydałby się deszcz. Ale oczywiście kwestia narzekania jest największym problemem na poziomie relacji międzyludzkich.  Nie ma tu nastawienia na prawdę, ale dominuje poszukiwanie „punktów zaczepienia”, które umożliwiłyby wyrażenie złośliwej krytyki. Tendencję tę wzmacnia wewnętrzna zatwardziałość, która nie widzi potrzeby wejścia na drogę nawrócenia. Obrona istniejącego stanu rzeczy odgrywa pierwszoplanowe znaczenie. Taki zestaw negatywnych cech nie jest tylko pewną moralną słabością. Jest to poważna choroba wnętrza, która poważnie osłabia możliwość realnego przyjęcia Zbawiciela.

W Ewangelii Jezus przyrównuje taką postawę do zachowania rozkapryszonych dzieci, którym „wiecznie coś nie pasuje” (por. Mt 11, 16-19).  Biadolą i nie chcą zmienić swego zachowania. W ten „rozkapryszony sposób” został potraktowany Jan Chrzciciel, który  prowadził życie naznaczone postem i ascetycznym rygoryzmem. Wyrzeczenia, które podejmował, nie były jedynie powierzchownym ćwiczeniem woli, ale wpisywały się w głęboką symbolikę postu. Otóż post jest w tradycji duchowej znakiem zerwania z dotychczasowym życiem, aby otworzyć się na nowy rodzaj egzystencji. Jan Chrzciciel był ostatnim z proroków Starego Testamentu. Jego ascetyczny trud niejako zamykał cały wielki rozdział historii zbawienia i stanowił bezpośrednie przygotowanie do wejścia w rzeczywistość Nowego Testamentu. To było  jedno wielkie wezwanie do nawrócenia, aby przygotować  się na przyjęcie Jezusa Chrystusa jako obiecanego Zbawiciela.

Niestety, zwłaszcza przez uczonych w Piśmie i faryzeuszy duchowa głębia Janowego postu nie została pozytywnie odczytana, lecz spotkała się z pogardliwą krytyką: „Zły duch go opętał”.  Powodem takiej reakcji było przekonanie o swej mądrości i niechęć do wejścia na drogę nawrócenia. Gdy człowiek nie chce się nawrócić, wtedy ośmiesza wartości, które podejmuje nawracający się człowiek. Jest to reakcja obronna, która jest usprawiedliwieniem swego lenistwa duchowego i moralnej słabości. Kto z uporem pozostaje przy swoim zatwardziałym przekonaniu, ten nawet najbardziej ewidentne dobro będzie traktował jako coś złego. Generalnie wszystko, co podważa posiadane zdanie, zostaje „z automatu” zanegowane i odrzucone.

Te negatywne mechanizmy dały o sobie znać także w odniesieniu do Jezusa. Tym razem ostrzem krytyki stała się „normalność” i otwartość na grzeszników. Uczeni w Piśmie i faryzeusze podkreślali swą „duchową elitarność” poprzez praktykowane posty i trzymanie się na dystans wobec ludzi postrzeganych jako grzesznicy. Cały akcent padał tu jednak na dumne zachowywanie starożytnych przepisów i przestrzeganie rytualnej czystości. Przekonanie „Ja czysty wiem” stało się potężną barierą, która uniemożliwiła przyjęcie absolutnej nowości Jezusa jako tego, który jest jednocześnie odwiecznym Bogiem i pełnym, normalnym człowiekiem.

Jezusa jako Zbawiciela, Boga i człowieka, możemy przyjąć tylko wtedy, gdy w naszym wnętrzu będzie całkowicie odmienne nastawienie od powyższego; tzn., gdy w centrum będzie fundamentalne skierowanie ku Prawdzie.  Znaczy to, że nasz rozum nie może być nasączony przed-rozumieniem: „Ja już wiem”, ale: „Pokornie szukam Prawdy”. Takie podejście chroni przed duchowym rozkapryszeniem.  W głębi serca wyzwala się wtedy gotowość do nieustannego nawracania się , aby coraz bardziej „być dopasowanym” do prawdy, wciąż coraz pełniej i głębiej odkrywanej.  Od egoistycznej upartości ważniejsze staje się wtedy posłuszeństwo wobec mądrości, która ujawnia się poprzez czyny świadków Bożej Prawdy. Jezusowe stwierdzenie: „A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny” odgrywa wówczas rolę „świętej lampy”. Lampa ta oświetla codzienną drogę i pozwala dostrzec wszelkie przejawy Chrystusowej mądrości i dobroci. Te drogocenne perły nie zostają zanegowane, ale stają się bezcenną pomocą w robieniu kolejnych kroków w „nowym życiu” z Jezusem.

11 grudnia 2015 (Mt 11, 16-19)