Skarb szczerości


Szczerość… to wielki skarb. Nie jest łatwo być szczerym pośród światowego zapętlenia. Istnieje wiele zasadzek, które usiłują sprowadzić człowieka na manowce. Ale nie można się poddawać! Dzięki szczerości wzrastamy w moralnej czystości, autentycznie pomagamy innym i otwieramy się na promieniowanie Ducha Świętego. Warto najpierw uświadomić sobie dwa zagrożenia.

Pierwsze wiąże się z błędnie rozumianym „przyjacielskim miłosierdziem”. Pełna prawda nie jest wypowiadana, aby nie sprawić przykrości. W dobrej wierze padają pozytywne słowa, ale trudne sprawy są pomijane. Istnieje także obawa, aby poprzez poczynione uwagi nie utracić przyjaciela lub znajomego. Nieszczerość przejawia się tutaj w stwarzaniu wrażenia, że całą prawdą jest to, czego w rzeczywistości za pełną prawdę nie uważamy. Zewnętrzne słowa i gesty nie odzwierciedlają wewnętrznego przekonania. Pomimo dobrych intencji taka postawa zamiast pomagać, przynosi szkody, gdyż wróg może potem bezlitośnie wypunktować przemilczane słabości. Nie oznacza to, że szczerością byłoby bezmyślne wypowiadanie wszystkiego, co myślimy lub wiemy. Ze względu na miłość nie można w danej chwili pokazać więcej niż ktoś jest w stanie unieść. Ale te niewypowiedziane słabości trzeba zachować dla siebie i opinia wyrażana słowami powinna odzwierciedlać przekonanie w sercu. Np. gdy mówię komuś: „Jesteś uczciwy”, to tak rzeczywiście uważam. Jednocześnie dążę do tego, aby stopniowo ukazywać kolejne obszary tego, co aktualnie z miłości zostało zasłonięte.

O wiele groźniejsza i niebezpieczna jest pokusa przebiegłego podstępu. Tym razem człowiek ma w punkcie wyjścia złą intencję. Wypowiada „dobre treści”, aby docelowo wykorzystać swą ofiarę. Przejawem nieszczerości jest udawanie chęci pomocy, podczas gdy w sercu jest zimna obojętność lub rzeczywistym celem jest wola zniszczenia. Wypowiadane są „piękne prawdy”, ale stanowią one tylko przykrywkę do „brudnej gry” opartej na kłamstwie. Paradoksalnie, wróg, który nazywa się wrogiem, jest szczery (szkoda tylko, że jest wrogiem). Zarazem wróg, który przybiera pozę przyjaciela, nosi w swym sercu „nieszczerą truciznę”. Bardzo smutne, gdy instrumentalnie jest traktowana także wiara i Bóg. Nieszczerość jest wtedy ściśle powiązana z duchową nieczystością. Człowiek podstępny jest gotowy poświęcić  zasady moralne i duchowe, aby zrealizować swój egoistyczny interes. Nie można zapomnieć, że moralna szczerość jest niezbędnym wstępem do wejścia na drogą autentycznej wiary.

W Ewangelii znajdujemy bardzo inspirującą postać Natanaela, który jest cennym przykładem szczerej postawy (por. J 1, 43-51). Jezus powiedział o nim: „Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”. Dlaczego? Przede wszystkim Natanael ma czyste serce, bez obłudy. Szczerość ujawnia się u niego na różny sposób. Gdy słyszy od Filipa, że Jezus jest obiecanym przez Prawo i Proroków Mesjaszem, na początku wypowiada szczere pytanie retoryczne: „Czy może być co dobrego z Nazaretu?”. Miejscowość ta nie jest obecna w żadnych poważnych proroctwach, stąd  wątpliwość jest w pełni uzasadniona. Ale nie jest to pogarda. Szczerze mówi to, co myśli, z troski o prawdę, bez chęci krzywdzenia kogokolwiek.  Zarazem nie jest to tak często rozpowszechniona w niektórych środowiskach poprawność polityczna, która jest sprzeczna z zasadami zdrowej szczerości.

Następnie znamienna jest u Natanaela otwartość i gotowość do weryfikacji swych poglądów. Dlatego na zaproszenie Filipa udał się na spotkanie z Jezusem. Celem nie było pyszne wykazanie swych kwestionujących racji, ale szczera chęć głębszego poznania tajemniczej osoby.  Takie podejście umożliwiło autentyczne spotkanie. Dzięki szczeremu: „Kim jesteś?” Natanael mógł swym sercem „odczuć” i zyskać pewność,  że Jezus jest „Synem Bożym” i „Królem Izraela”. Istnieje ścisły związek pomiędzy szczerością i wiarygodną intuicją. Wnętrze przypomina wtedy czystą szybę, przez którą mogą wniknąć promienie słoneczne.  Dzięki temu zyskujemy prawidłowy ogląd drugiego człowieka. Ale najważniejsze jest to, że wchodzimy w żywą relację z Jezusem, w którym rozpoznajemy  prawdziwego i miłującego Boga. 

          5 stycznia 2016 (J 1, 43-51)