Słowo i decyzje


Jaką drogą dalej podążać? Co będzie właściwym rozwiązaniem?... Nieraz mamy wrażenie, jakby droga całkowicie się urywała. Nic sensownego nie widać na horyzoncie. Ale bywa też, że czujemy się jak na rozwidleniu wielu potencjalnie dobrych dróg. Wybór najlepszej opcji przypomina konieczność uniesienia jakiejś potężnej płyty żelbetonowej.

Człowiek żyje tylko wtedy, gdy wciąż od nowa poszukuje. Brak pytań nie jest znakiem „radosnej wiedzy”, ale obnaża „smutną niewiedzę”. Gdy na wszystko mamy „z automatu” odpowiedź, są to z reguły powierzchowne i jednostronne pomysły, które nie odzwierciedlają wieloaspektowej rzeczywistości.  W tych poszukiwaniach nie chodzi jedynie o teoretyczne dywagacje. Od rozpoznanej i obranej drogi zależy konkretny krajobraz moralny. Wchodzimy w duchową przestrzeń dobra, prawdy i piękna lub pogrążamy się w świecie zła, kłamstwa i brzydoty.  

Źródłem największych tragedii jest szatan, który obrawszy śmiercionośną ciemność, często jawi się przewrotnie jako życiodajna jasność. Warto mieć świadomość pewnego mechanizmu zła, który ma trzy zasadnicze etapy. Najpierw jakaś nowa treść jest wprowadzana pod egidą uzasadnień, które brzmią „całkiem dobrze”. Z czasem te uzasadnienia przestają być ważne i pozostaje jedynie wprowadzona treść. Po okresie „bezpiecznej  neutralności” dobrze już zakorzeniona treść otrzymuje zupełnie nowe uzasadnienie mające sens „zdecydowanie zły”. Przykładowo, zewnętrzny wróg deklaruje się jako przyjaciel. W tym celu stosuje przyjacielską retorykę i argumentuje konieczność „troskliwego" zainteresowania i przyjścia, aby „pomóc” w rozwiązaniu wewnętrznych spraw. Gdy wejście powiedzie się, początkowo jest etap pośredni „neutralnej obecności”. Na końcu okazuje się, że „przyjacielski pomocnik” tak naprawdę jest wrogiem i przyszedł, aby zagarnąć dla siebie dobra tego, który naiwnie lub zdradziecko wpuścił go do siebie. Rozwiązanie, które sprawiało wrażenie „mądrej dobroci” okazuje się być „głupim złem”.

Na szczęście człowiek nie jest skazany jedynie na swe własne naturalne siły. Najważniejsze jest to, że otrzymujemy wsparcie ze strony samego Boga, który jest Słowem. Św. Jan pisze: „Na początku było Słowo, a słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo” (por. J 1, 1-18). Bóg jako Słowo jest odwiecznym Synem Bożym. Słowo objawia się w pełni w Jezusie, którego możemy poznać poprzez słowo Boże zapisane na kartach Pisma Świętego. Bóg doskonale wie, co się wydarzy w przyszłości. W Nim jest absolutna wiedza o tym, jaki związek istnieje pomiędzy podjętymi działaniami w teraźniejszości i konsekwencjami na poszczególnych etapach w przyszłości. Zarazem to odwieczne Słowo stało się w Jezusie doskonałym człowiekiem, co szczególnie świętujemy w Boże Narodzenie.  Św. Jan podaje jeszcze ogromnie ważne wyjaśnienie odnośnie tożsamości i skutków oddziaływania Słowa. „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”.  Tak więc cechą Słowa jest to, że obdarza człowieka życiem i światłem. Chodzi o życie, które zwycięża śmierć i grzech. Światło natomiast oznacza prawdę, która pokonuje wszelkie ciemności nieprawdy, fałszu i kłamstwa.

W perspektywie tych stwierdzeń, wielka mądrość człowieka polega na tym, aby nasycać się Słowem, zwłaszcza poprzez Pismo Święte. Pokorna lektura słowa Bożego sprawia, że jesteśmy nasycani Boskim światłem i życiem. To sprawia dwa komplementarne skutki.  Najpierw na poziomie ludzkiej natury zyskujemy zdolność trzeźwego myślenia. Wiele „pięknych uzasadnień” zostaje od razu rozszyfrowanych jako pokusa, która przeczy zasadom zdrowego rozsądku. Następnie w bardziej złożonych kwestiach otrzymujemy nadprzyrodzone światło, które pozwala patrzeć dalekowzrocznie. Dzięki temu podejmowane są obiektywnie słuszne rozwiązania, nawet jeśli początkowo jawią się jako trudne do przyjęcia. Zarazem wszelkie pozornie właściwe pomysły, ale prowadzące ostatecznie do negatywnych skutków, mogą być wychwycone i od razu zablokowane.

Jezus przychodzi jako życiodajne i oświecające Słowo. Kto przyjmuje Jezusa, ten w gmatwaninie różnych dróg będzie miał świętą intuicję, jaką trasę obrać, aby dotrzeć do celu. 

           3 stycznia 2016 (J 1, 1-18)