Walka ze złem


           Zło… Serce krwawi, łzy płyną… W głębi duszy powstaje bolesne pytanie: Dlaczego zło istnieje?... Jakże ciężko pogodzić się z tym faktem! Niestety, każdego dnia od nowa niszczycielskie siły ciemności dają o sobie znać. Nieraz mają miejsce szaleńcze ataki, które przypominają wręcz nurzanie się w demonicznych oparach absurdu. Potocznie pada wtedy stwierdzenie: „Coś go/ją opętało!”…

Tak! Najgłębszą przyczyną zła w ludzkim świecie jest oddziaływanie bytów duchowych, które są duchami nieczystymi. W jednym z fragmentów Ewangelii opisany jest przypadek człowieka, który opętany był przez ducha nieczystego (por. Mk 5, 1-20). Zniewolony człowiek miał tak wielką siłę, że był w stanie nawet kruszyć łańcuchy i pęta, które mu zakładano. Na pytanie Jezusa: „Jak ci na imię?”, padła znamienna odpowiedź: „Na imię mi „Legion”, bo nas jest wielu”. W ówczesnej armii rzymskiej termin legion oznaczał około 6000 tysięcy żołnierzy. Tak więc chodziło o jakieś wielkie skomasowanie diabelskich sił, które obrały sobie wnętrze tego człowieka jako swe siedlisko. Opętany człowiek siał powszechne przerażenie. Zarazem on sam nie był w tym szczęśliwy, lecz cierpiał jako ofiara demonicznych mocy. 

W tym miejscu dotykamy newralgicznej prawdy. Otóż  zło ma gigantyczną moc. Człowiek o własnych siłach skazany jest na przegraną wobec nienawistnych furii, seansów nienawiści i przebiegłych strategii, które generują diabelskie inteligencje. Jednocześnie nawet szatański Lucyfer, potrafiący wywołać najbardziej okrutne formy zła, jest tylko znikomym pyłkiem wobec nieskończoności Bożej wszechmocy. Walka zła z dobrem nie polega na konfrontacji równorzędnych sił. Jest to bój stworzonych bytów z Nieskończonym Boskim Stwórcą. Jezus jest Bogiem panującym nad wszelkim złem. Dlatego bez problemu wypędził ducha nieczystego z owego opętanego człowieka. Ciekawe, że wypędzane demony, aby pozostać w tamtejszym rejonie, prosiły o możliwość wejścia w świnie. Tak też się stało. Ale potem dwutysięczna trzoda ruszyła rozwścieczonym pędem i utopiła się w jeziorze. 

Cała ta sytuacja pokazuje swoisty „diabelski splot”. Otóż z jednej strony zło sprzężone jest z wielką demoniczną inteligencją, która potrafi perfekcyjnie planować i realizować kolejne etapy różnych okrutnych procesów niszczenia i zagłady. Z drugiej strony ma miejsce totalne zakwestionowanie podstaw racjonalności. To powoduje, że ostatecznie zło zawsze popada w jakiś niewytłumaczalny absurd. Demony miały „inteligentny plan”, że przetrwają w świniach, czyli w zwierzętach, które były postrzegane jako nieczyste. Ale potem ten „zbawienny pomysł” przeobraził się w absurdalną samozagładę. To specyficzny mechanizm zła. Najpierw jest „racjonalne niszczenie”, a potem „absurdalne samozniszczenie”. Każde zło musi ostatecznie skapitulować wobec nieskończonej Bożej dobroci i harmonii. 

Jezus przyszedł na ziemię, aby pokonać śmiercionośne diabelskie zło. Ten cel zrealizował poprzez ofiarę z własnego życia, czego doskonałym uwieńczeniem stała się śmierć na Krzyżu. Ta prawda jest bezcennym światłem na pustelniczej drodze. Pustelnicy wychodzili na pustynię, aby składać ofiarę ze swego życia i mocą Jezusa Chrystusa oczyszczać świat z mocy zła. Ta święta strategia przynosi tym większe owoce, im większa jest ofiara w sercu. Nie chodzi o epatowanie własną mocą, ale niezbędna jest zgoda na ogałacającą rezygnację. Jezus oddał swe życie. Bóg Ojciec przyjął tę ofiarę, dzięki czemu dokonało się absolutne zwycięstwo nad mocami zła. 

Pustelnik wierzy, że poprzez zjednoczenie z Jezusem Chrystusem i rezygnację z dobra, które po ludzku mogłoby trwać i rozwijać się, Bóg w sobie znany sposób odpowie jeszcze większym dobrem. Co więcej, dzięki temu kolejne obszary zła, szalejącego jeszcze w świecie, będą mogły być zneutralizowane. Ofiara z miłości, w odpowiedzi na rozpoznaną w sercu wolę Bożą, ma wielką duchową moc w walce z siłami zła. Nie chodzi o samodzielną walkę, ale o bycie „ogołoconym narzędziem”, którym Jezus Chrystus może posługiwać się w wielkim dziele wypędzania zła i wprowadzania dobra.

1 lutego 2016 (Mk 5, 1-20)