Cierpienie drogowskazu


Szukasz drogi. Nasłuchujesz. Wypatrujesz drogowskazu. Takiego najprawdziwszego, do bólu szczerego i autentycznego. Jezus, wsłuchany w ciebie, wskazuje: „Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mk 12, 28-31). 

Jakże bezcenne słowa! Często jednak pojawiają się na mało czytelnej tabliczce. Tak! „Bóg jest miłością”. Dla wielu to puste słowa. Ale istnieje rodzaj wyrazistego drogowskazu. To człowiek uczciwie żyjący w celibacie, kochający Boga i szczerze wskazujący na piękno miłości małżeńskiej,  piękno seksu. Wielką moc ma drogowskaz zbudowany z materiału o nazwie „Miłość Boga”, mający tabliczkę wskazującą: „Szczęście małżeńskie i rodzinne. Radość seksu w miłości małżeńskiej”. Taki drogowskaz cierpi. Bardzo cierpi bólem przeszywającym na wskroś. Cierpi, płacze nocami, gdy nikt nie widzi, ale wciąż stoi. Nie jest nieszczęśnikiem. W cierpieniu jest szczęśliwy ofiarą rezygnacji i szczęściem innych. Bóg wlał głęboko w naturę człowieka pragnienie małżeństwa i rodziny. Dał wielką radość płynącą ze zjednoczenia seksualnego. Małżeństwo, seks to wielkie dobro, które pochodzi od Boga. To znaki miłości Boga do człowieka. 

Ten nasz drogowskaz wskazujący na szczęście małżeńskie, rodzinne i seksualne jest przeznaczony do cierpienia. Wskazuje bowiem drogę do krainy szczęścia, do której zarazem sam iść nie może. Ludzie przechodzą, spoglądają i idą we wskazanym kierunku. Docierają do szczęścia. A autentyczny drogowskaz wciąż stoi. Przeżywa ciche cierpienie. Wskazuje bowiem piękną, fascynującą krainę, do której sam pójść nie może. 

Tak, drogowskaz nie może ruszyć się z miejsca. Został wstawiony, aby wskazywać drogę. Gdyby wyruszył w tę drogę, wtedy przestałby już być drogowskazem. Doświadczyłby wskazywanego piękna i szczęścia, ale za straszną cenę zatraty tego, czym ma być.   

Postawiony już drogowskaz może jeszcze uniknąć cierpienia. Ale ceną jest nieszczerość i nieprawda. Wtedy wskazuje krainę małżeńskiego i rodzinnego życia, ale wewnętrznie uważa, że jest to coś gorszego. Seksu nie postrzega jako doczesnego znaku Wiecznej Rozkoszy w Bogu, ale jako pokarm dla gorszych i nieczystych. Wskazuje kierunek, który tak naprawdę uważa za zły lub przynajmniej gorszy. 

Drogowskaz także cierpi, gdy widzi, że ludzie nie podejmują dobrego kierunku. Gdy wybierają celibat, lekceważąc małżeństwo i seks. Gdy wybierają małżeństwo, seks, lekceważąc Boga. 

Cierpienie drogowskazu. Stoi, w środku skręca się z bólu, cicho płacze, cieszy się szczęściem korzystających z jego życia. Co jest nadzieją drogowskazu? Pewnego dnia, po latach wskazywania, z wyczerpania, z wiekiem przewróci się… Powoli kawałki drogowskazu zmieszają się z ziemią. Drogowskaz zamieni się w proch ziemi, na której stał. To jest ta sama ziemia, na której znajduje się kraina, do której wskazywał przez lata drogę. Ze łzami w oczach, drogowskaz ufa Temu, który go postawił… ufa Jezusowi Chrystusowi, Miłości Wcielonej.

8 marca 2013 (Mk 12, 28b-34)