Uznaj to w sobie


           „Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam”. „Nigdy bym się tego po sobie nie spodziewał”. A jednak stało się. Tak, w każdym z nas istnieją obszary ciemności. Niskiego lotu zachowania, których istnienia nie dostrzegamy. Wstydliwe pragnienia i uczucia, które wywołują rumieńce na twarzy. Niestety, złudne przekonanie o własnej doskonałości często nie dopuszcza tego wszystkiego do świadomości. W rezultacie dochodzi do bolesnych upadków i zdrad, różnego rodzaju i kalibru. Jak to się dzieje? 

Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy stwierdza: „Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi” (Mt 26, 21). W odpowiedzi uczniowie zaczęli pytać: „Chyba nie ja, Panie?” (Mt 26, 22). To bardzo niebezpieczna odpowiedź. Niestety wciąż jest powtarzana. Radykalne niebezpieczeństwo polega na tym, że człowiek nie dopuszcza możliwości własnego upadku. Neguje możliwość istnienia ciemnych obszarów w swej duszy. Gdy pada Chrystusowe ostrzeżenie o zdradzie, to myśl wędruje do innych ludzi. Pojawiają się potencjalne twarze tych, którzy zdradzili lub mogą zdradzić. Wszyscy, tylko oczywiście nie ja. Czy on mnie czasem nie zdradza? Czy ona jest mi wierna?  Na myśl nie przychodzi, że to właśnie ja mogę zdradzić. Diabły, widząc taką zadufaną postawę, urządzają sobie rozkoszną libację w piekle. Czują bowiem, że szykuje się kolejna „Judaszowa historyjka”. 

Judasz nie zdradził banalnie dla drobnej sumy pieniędzy. Sprawa jest dużo głębsza i odsłania uniwersalny mechanizm zdrady. Otóż Judasz początkowo zakochany i zafascynowany, poszedł za Jezusem. Był przekonany, że spotkał tego, kto spełni jego oczekiwania. Myślał, że Jezus będzie silnym przywódcą politycznym. Lata mijały, a tu wciąż jakieś „odrealnione” opowieści o życiu wiecznym. Dla mechanizmu zdrady najważniejsze jest to, że zaczęło wzmagać się uczucie zawodu. To nie tak miało wyglądać. Doświadczenie bolesnego rozczarowania w związku z drugą osobą. Nie otrzymałem tego, czego oczekiwałem. W takim razie zyskuję prawo do zerwania relacji. Mam wystarczający argument, aby szukać przygarnięcia gdzie indziej. Ewentualne pieniądze są tylko zewnętrznym znakiem wewnętrznego zawodu. Zarazem zdrada nie jest często nazywana zdradą. Pojawiają się inne możliwe do strawienia określenia. Gdy Judasz uświadomił sobie, co zrobił, odebrał sobie życie. Wciąż nie był w stanie przyjąć prawdy o ciemnych obszarach w swej duszy.  

Jeżeli nie chcemy iść Judaszową drogą, to naprawdę trzeba uznać istnienie w sobie takiej ciemnej czy wręcz czarnej strefy. Trzeba odważnie stanąć twarzą w twarz wobec własnego sumienia. Przyznać się bez czarowania do grzesznych dążeń i zachowań. Uznać pokornie, że to właśnie ja jestem tym, który może zdradzić. Gdy pada Jezusowe jeden z was mnie zdradzi, pokorny najpierw pomyśli o sobie. To nie bliska osoba może mnie zdradzić. To ja mogę być zdrajcą. 

I potem super ważny krok. Zdecydowanie nie daję przyzwolenia na dany upadek. Widząc swą słabość, zwracam się do Boga o pomoc. W ten sposób następuje otwarcie na działanie mocy Bożego Miłosierdzia. Pokora otwiera na łaskę Miłosiernego Boga i zamyka na szatański wpływ. Dokonuje się święty paradoks. Dzięki temu, że uznaję możliwość upadku, nie upadam. Nie zdradzam. Kto pewny siebie twierdzi, że nie zdradzi, zostanie bezpardonowo wyprowadzony w pole przez szatana i polegnie.   

Jednocześnie wchodzę na drogę Jezusa, dla którego nie były najważniejsze własne ludzkie oczekiwania. Na pierwszym miejscu postawił Wolę Boga Ojca. Zaufał radykalnie do końca. Dlatego nie doznał zawodu i zachował wierność do końca. Przezwyciężył największą szatańską pokusę zdradzieckiego zejścia z krzyża.    

Wielki Tydzień. Pokornie uznajmy swe ciemne obszary. W tę Wielką Środę prośmy naszego Miłosiernego Pana o dar trwania na drodze wierności.

27 marca 2013 (Mt 26, 14-25)