Odpowiedź na miłość czy na zło?


„Boże, dziękuję, że mogę dla Ciebie znosić te cierpienia”. Gdy człowiek doświadcza raniących ciosów, łatwo robić z siebie męczennika. Tak, wielokrotnie jesteśmy przedmiotem prześladowań z powodu wierności zasadom Ewangelii. Ale wcale tak nie musi być. Wyrządzane nam zło może bowiem być po prostu odpowiedzią na zło, które sami wcześniej uczyniliśmy. Logika  automatycznego traktowania siebie jako „męczennika za wiarę” jest przejawem pychy. Człowiek popada wtedy w iluzję, że jest niszczony z powodu miłości Boga. To wysublimowana pułapka, która zamyka oczy na „ciemne strony własnego życia”. Nie dostrzegam, że drugi sprawia mi ból dlatego, że wcześniej doświadczył bólu ode mnie. Doświadczany atak nie jest wcale odpowiedzią na moją „dobroć i Miłość Bożą”. Dokładnie odwrotnie, jest to reakcja na mój „brak dobroci i Miłości Bożej”. Poczucie „bycia męczennikiem” w niektórych sytuacjach nie jest przejawem „Chrystusowej pokory”, ale „szatańskiej pychy i zaślepienia”. 

            Mając świadomość tego wielkiego niebezpieczeństwa, wciąż trzeba  przypominać sobie prawdę, że w życiu najważniejsza jest Wola Boża. Dopiero po dokładnym utwierdzeniu się, że zdążamy ewangeliczną drogą, można w pełni czerpać ze słów Jezusa: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15, 20). Niestety wola Pana nie jest rodzajem czarnego wyrazistego napisu na białym tle. Wielką pomocą w rozpoznawaniu tej świętej woli są zdania wypowiedziane przez innych ludzi. W tym względzie warto wyróżnić trzy zasadnicze sposoby zachowania. 

W pierwszym przypadku występuje zupełna blokada na poglądy drugiego człowieka. Jego zdanie traktowane jest jako zagrożenie dla mojej autonomii i świętości. Akcent pada na bezpośrednią relację z Bogiem. Nie ma potrzeby innych pośredników ludzkich w podejmowaniu decyzji odnośnie własnego postępowania. Zdanie drugiego człowieka jest tu traktowane jako kwestionowanie mych „świętych wartości”. Zapomina się także o istnieniu pokus, które przybierając postać rzeczywistości, są tylko iluzjami. Głos odbierany jako pochodzący od Boga, może tak naprawdę okazać się jedynie zaślepieniem, a nawet propozycją złego ducha, który przybiera postać anioła światłości i Bożego posłańca. 

W drugim przypadku następuje popadnięcie w swoisty automatyzm. Człowiek bezmyślnie słucha drugiego człowieka, który mniej lub bardziej odbierany jest jako autorytet. Własna decyzja jest w rzeczywistości  mechanicznym kalkowaniem opinii drugiego odnośnie określonego obszaru mojego życia. Nieraz taka postawa zyskuje nawet miano pokornego poddawania się Bożej Woli, która przychodzi poprzez drugiego człowieka. Niestety zapomina się tutaj o fundamentalnej prawdzie. Nawet największy i najwybitniejszy autorytet nie zna do końca mojego wnętrza. 

Wreszcie istnieje trzecia droga, która stanowi odzwierciedlenie autentycznej postawy chrześcijańskiej. Otóż najpierw rzeczywiście słucham tego, co sensowni ludzie mają do powiedzenia. Uznaję, że mogę się mylić i grzeszyć. Nie traktuję poglądu drugiego człowieka jako potencjalnego zagrożenia, tylko jako pomoc w rozpoznaniu poszukiwanej drogi. Wszak Bóg bardzo często przemawia poprzez drugiego człowieka, który nieraz zupełnie nie jest nawet świadomy, że  staje się wyrazicielem nadprzyrodzonej Mądrości. Dlatego naprawdę warto słuchać. Słuchanie nie oznacza tu jednak konieczności późniejszego postępowania wedle zasłyszanego poglądu. Po zebraniu pomocniczych zdań, podejmuję autonomiczną refleksję połączoną z wsłuchaniem się w głos własnego sumienia. Owocem modlitwy i refleksji staje się samodzielna decyzja, która powinna jak najpełniej odzwierciedlać Boży Głos. Jednocześnie tak podejmowana decyzja jest wyrazem pokory. Otwieram się bowiem na dobroć i mądrość, których Bóg pragnie udzielić poprzez drugiego człowieka. 

Niech drugi człowiek i własny głos sumienia będą nam pomocą do jak najlepszego odczytywania i podejmowania Bożej Woli. Chrystusowe męczeństwo jest tylko na tej drodze… Jedynie zdążając tą wąziutką drogą Woli Bożej, przejdziemy nad przepaścią pokusy „pysznego cierpiętnictwa”.

4 maja 2013 (J 15, 18-21)