Kochać każdego człowieka


„Bawili się ze swoimi dziećmi. Byli troskliwymi ojcami. Martwili się o swoich najbliższych. Przeżywali rodzinne radości i tragedie”.  Po przeczytaniu tego opisu, w pełni mamy prawo pomyśleć, że chodzi o  zwyczajnych ludzi, podejmujących z dobrocią zmagania codzienności. Niestety, prawda jest radykalnie  inna. 

Otóż słowa te opisują fragment życia niektórych zbrodniarzy wojennych.   Tak zachowywali się w swoich domach rodzinnych. Niczym większym nie różnili się od wielu ojców i matek. Gdy jednak szli do obozu koncentracyjnego, przemieniali się w bezwzględnych morderców. Wyciągnięciem ręki decydowali o życiu i śmierci. Wydawali rozkazy, które przekładały się na niewyobrażalne cierpienia. Kto zwiedzał obóz koncentracyjny, może mieć pewne wyobrażenie dokonywanych okrucieństw. Gdy kończył się czas „obozowej pracy”, wielu morderców wracając do domu, prowadziło normalne życie rodzinne.  

Warto uświadomić sobie istnienie tej wielkiej schizofrenii. Zbrodniarz nie oznacza koniecznie jakiejś chodzącej kreatury, wszędzie tryskającej złem. To może być człowiek czule przytulający swe dziecko, żonę, męża.  Jaki z tego wniosek?  Z dobrych zachowań wobec pewnych ludzi, nie wynika jeszcze prawda o głębokiej miłości w sercu. Tragedia polega na tym, że dla jednego można być miłym, a drugiego poddawać najbardziej wyszukanym torturom. Tłumaczy się to nierównym traktowaniem ludzi. Dla owych zbrodniarzy, najbliżsi byli ludźmi. Więźniowie byli tylko rzeczami, czymś gorszym od zwierząt. To skrajna sytuacja,  która jednak oddaje pewną fundamentalną rzeczywistość, wciąż aktualną. Mąż może być katem dla swej żony, a zarazem fascynować innych swą życzliwością i chęcią pomocy. Podobnie żona może być okrutna dla swego męża, a zarazem oczarowywać  innych miłym słowem i ciepłym gestem. Miłość nie wynika z faktu, że niektórych ludzi dobrze traktujemy. Podobnie czynią nawet najwięksi przestępcy. Rzeczywista miłość jest w sercu dopiero wtedy, gdy wszystkich bez wyjątku obdarzamy dobrocią. Oczywiście istnieją różne stopnie zaangażowania, w zależności od bliskości relacji. Ale nikt nie może być  sprowadzony do poziomu zwierzęcia lub przedmiotu.   

Jezus zaprasza, abyśmy miłowali nawet naszych nieprzyjaciół. Jeśli kochamy tych, którzy nas kochają, wtedy nic szczególnego nie czynimy. Podobnie postępują nawet wielcy zbrodniarze. Specyfika miłości chrześcijańskiej polega właśnie na tym, że nikt nie jest wyłączony z kręgu ludzi obdarzanych miłością. „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swoich braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią” (Mt 5,46-47).  Te słowa są wielkim zaproszeniem do pokornego spojrzenia na siebie. Z tego, że niektórych kochamy, nie wynika jeszcze, że jesteśmy uczniami Jezusa Chrystusa. Porządni poganie czynią podobnie. Człowiek jest chrześcijaninem dopiero wtedy, gdy odnosi się z dobrocią do każdego człowieka. Nawet w odniesieniu do nieprzyjaciół.  Właściwie dopiero wtedy zyskujemy prawo, aby nazywać się chrześcijaninem.

Wiele szlachetnych kierunków filozoficznych i religijnych wskazuje na potrzebę miłości. Ale tak naprawdę tylko Jezus wypowiada słowa: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,44-45). Chrześcijanin to człowiek, który podejmuje te bezcenne słowa Mistrza. Zarazem nie chodzi o to, aby to wezwanie traktować jako niemiłosiernie obciążający ciężar. Tak naprawdę Jezus zaprasza do podjęcia drogi, która pomaga przezwyciężyć doświadczany krzyż. Odpowiedź miłości i modlitwy pomaga pokonać otrzymywane ciosy zła. Człowiek zyskuje Miłosną Tarczę Ducha Świętego, która chroni przed zniszczeniem serca. Odpowiedź nienawiścią jest tak naprawdę samozagładą. Ktoś zabija mnie, a potem sam siebie jeszcze dobijam. 

            Opuszczajmy ciemne obszary życia i zdążajmy ku jasnym szczytom Miłości.

18 czerwca 2013 (Mt 5, 43-48)