A co później będzie?



           „Jakoś tam będzie. Nie ma co się martwić”. Niejednokrotnie można usłyszeć takie uspokajające słowa. Pozornie nawet bardzo ładnie brzmią. Taka wolność wobec tego, co będzie. Dla niektórych to nawet wyrażenie ufnej wiary w Opatrzność. Niestety, w wielu przypadkach, autorzy takich słów przeżywają teraz wielkie życiowe dramaty.  A jeszcze boleśniejsze jest to, że poprzez swą nonszalancję przyczynili się do tragicznych sytuacji w życiu innych  ludzi.  Pokazują to konkretne wydarzenia w rodzinach, ale także na płaszczyźnie krajowej czy międzynarodowej. Ileż bezmyślnych  decyzji i zachowań, które ciągną się później długą smugą małżeńskich i rodzinnych konfliktów? Ileż uczuciowych i finansowych tarapatów, które spędzają obecnie sen z powiek i powodują coraz większe znerwicowanie. Na myśl przychodzą także interwencje zbrojne np. w Iraku, za które normalni ludzie na miejscu muszą płacić obecnie przerażającą cenę.
 
Co jest cechą charakterystyczną tego rodzaju myślenia i postępowania w stylu „jakoś tam będzie?”. Bez wątpienia jest to brak roztropności. Roztropność domaga się uprzedniego myślenia o przyszłości. Nie można ograniczyć się jedynie do tego, żeby coś zrobić lub ewentualnie coś pominąć?  Właściwie nie chodzi o to, aby jakieś działanie zaistniało. O wiele ważniejsze jest  przewidzenie bliższych i dalszych konsekwencji planowanych działań. Co chcemy uzyskać? Co trzeba przygotować, aby stawić czoła wyzwaniom przyszłości? Nie jest sztuką zabłysnąć jakimś fajerwerkiem, a potem siebie lub innych zepchnąć w piekielną otchłań ciemności. Oto wielka pokusa: zrobić „coś- teraz” pod ciśnieniem emocji i kompletnie nie myśleć o tym, co będzie potem. Gdy nocą wystrzelimy w górę sztuczne ognie, to rzeczywiście przez chwilę mamy zachwycający błysk. Ujmujący czar fajerwerku. Ale potem gwałtownie blask niknie i  na dalsze godziny zapada ciemna noc.
Niektórzy prą na siłę, aby skierować „każące pociski” na reżim w Syrii. Ale jaki jest dalszy plan? Nie ma! Słusznie mądrzy chrześcijanie z Bliskiego Wschodu mówią, że atak militarny na Syrię nie przyniesie pokoju. A właściwie to będzie zbrodniczy akt, bo doprowadzi do totalnie nieodpowiedzialnej eskalacji napięcia, chaosu i terroru. Widać to w Iraku, skąd po wojnie chrześcijanie muszą uciekać (już ok. miliona!)  i następuje intensyfikacja działań ekstremistycznych grup islamskich. Jeśli nie mamy rozsądnego planu, nie można uruchamiać jakiegoś procesu, który z jeziora zła uczyni ocean zła.
 Dokładnie na tej samej zasadzie, nie jest powodem do dumy, gdy ktoś powie jakieś ostre zdanie i potem się szczyci: „ale mu powiedziałem”. Nawet, jeśli to prawda, to co z tego, gdy ktoś potem psychicznie się załamie i będzie chciał rzucić się z balkonu wieżowca?  Czy można bezmyślnie odsłonić delikatną tajemnicę, wywołując potem wielki rodzinny konflikt?  
 W ewangelicznej przypowieści o pannach roztropnych  i nierozsądnych uzyskujemy głęboką odpowiedź odnośnie właściwej współpracy z Opatrznością (Por. Mt 25, 1-13). Panny roztropne to te, które odpowiednio przygotowały się. Pomyślały o przyszłości i podjęły odpowiednie środki zaradcze. Przewidziały ewentualny rozwój sytuacji. Panny nierozsądne zatrzymały się na poziomie bezczynnej bezmyślności.  Brak rozsądnego przygotowania spowodował, że nawet błagalne: „Panie, Panie, otwórz nam” na nic się już nie przydało.
  Jezus wyraźnie pokazuje, że „wiara czuwająca” nie jest bezmyślnym i nieodpowiedzialnym oczekiwaniem. Samo „jakoś tam” zdecydowanie nie wystarczy. Niezbędne jest konkretne zaangażowanie . Szczególnie zaś ważna jest zdolność i wręcz konieczność, aby maksymalnie przygotować się do możliwych scenariuszy przyszłych wydarzeń. Trzeba mieć lampę i rezerwę oliwy rozsądku. Ta rezerwa sama w sobie nie daje szczęścia, ale w przyszłości umożliwia wejście na uszczęśliwiającą ucztę z Panem…       

30 sierpnia 2013 (Mt 25, 1-13)