Jak modlić sie o zdrowie?


„Boże, musisz uzdrowić moje dziecko!”. Gdy zdiagnozowano chorobę nowotworową, zaczęła wznosić do Boga płomienne modlitwy. Odzyskanie zdrowia przez dziecko stało się dla niej  najważniejszym celem i sensem życia. Nowotwór jednak nadal rozwijał się. Matka zaczęła stawać się kłębkiem nerwów; coraz bardziej oplątana pajęczyną koszmarnych myśli... 

Tak! Każda poważna choroba jest dla wszystkich ciężkim doświadczeniem. W ogóle każda sytuacja, której towarzyszy głębokie cierpienie, jest wielkim wyzwaniem życiowym. Takie chwile stają się czasem wielkiej walki duchowej. Zły duch chce wtłoczyć w umysł osłabionego człowieka myśli, które jeszcze bardziej go pogrążą. Wtedy może nastąpić egzystencjalne zamknięcie się na pomoc, której Bóg pragnie udzielić.  Warto uzmysłowić sobie dwie drogi, które prowadzą na manowce. 

Na pierwszej drodze pojawia się wielkie modlitewne wołanie. Cel modlitwy jest bardzo jasno sprecyzowany. W przypadku choroby, Bóg otrzymuje konkretne zadanie do wykonania: „Musisz uzdrowić! Nie dopuszczam jakiejkolwiek innej możliwości!”. Odzyskanie zdrowia staje się praktycznie najważniejszym celem życiowym. Bóg znajduje się co najwyżej na drugim miejscu, jako potężny środek zbawczy. Pozornie może to wyglądać na głęboką wiarę, która całą ufność pokłada we Wszechmocnym. W rzeczywistości jednak, nie jest to wiara w Boga, ale w „bożka zdrowia”. Pragnienie uzdrowienia za wszelką cenę przynosi fatalne skutki. W psychice rodzi się podświadomy lęk, że jednak tak się nie stanie. Człowiek coraz bardziej staje się znerwicowany i wyczerpany. Ten negatywny proces psychiczny ruguje Bożą pomoc. Pomimo wypowiadanych modlitw człowiek jest tak skoncentrowany na swym pragnieniu, że tak naprawdę zamyka się na to, co Bóg chce udzielić. Bardzo dobrze, że serce jest tu głęboko zaangażowane w modlitewne wołanie. Ale fundamentalnym błędem jest potraktowanie zdrowia jako czegoś ważniejszego od Woli Bożej.  

Na drugiej drodze człowiek prezentuje postawę, która wyraża się w słowach: „Co ma być, to będzie”.  Oznacza to zupełny brak modlitwy;  ewentualnie prośby o zdrowie są kierowanie, ale bez głębszego przekonania, ze coś z tego wynika. Jedyna nadzieja pokładana jest w naturalnych środkach leczniczych. Zarazem całość sytuacji przeżywana jest na zasadzie przeznaczenia, które trzeba przyjąć.  Takie podejście pozwala w miarę dobrze funkcjonować psychicznie, ale istnieje duże prawdopodobieństwo egoizmu oraz zmarnowania uzdrawiającej łaski nadprzyrodzonej, której Bóg pragnie przez gorącą modlitwę udzielić. 

„Bóg postawiony pod ścianę” lub „Bóg wyproszony za drzwi”, oto dwa wielkie niebezpieczeństwa. W tym kontekście, warto głęboko wsłuchać się w pewną wypowiedź Jezusa: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo” (Łk 10,2 ). Te słowa niosą w sobie bezcenną sugestię odnośnie modlitwy. Tak więc trzeba wołać z zaangażowaniem do Pana, gdyż „żniwo problemu” jest wielkie, zaś ludzkie możliwości są bardzo ograniczone.  Nie można zaprzepaścić łaski, ulegając zwodzicielskiemu przekonaniu, że Bóg sam „wyprawi” potrzebne środki uzdrawiające. Jednocześnie trzeba ufnie uznać, że to Pan „wyprawia robotników” wedle swej woli. To Bóg wie najlepiej, czego w danej sytuacji rzeczywiście najbardziej potrzeba. Czyli najważniejsza jest Wola Boża, a nie moja wola. 

Najlepszą drogą jest szczere wypowiedzenie na modlitwie doświadczanych w sercu pragnień. Ale tę prośbę trzeba podporządkować najważniejszej intencji: „Bądź Wola Twoja!”. Tak modlący się człowiek nie jest bierny, lecz czynnie otwiera się na łaskę. Jednocześnie pokornie przyjmuje ostatecznie to, co Bóg w swej miłości pragnie udzielić.  Gdy sprawa dotyczy choroby, wtedy najlepiej modlić się niejako dwuczłonowo: „Boże błagam uzdrów, ale nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie”. Serce człowieka wypełnia wtedy Boży pokój, który chroni przed znerwicowaniem; zarazem żadne Boże dary nie są zaprzepaszczone. Zaufać Niebu...

3 października 2013 (Łk 10, 1-12)