Kiedy mężczyzna naprawdę kocha?


Kiedy mężczyzna prawdziwie kocha kobietę? Kiedy ta miłość  jest coraz większa? Odpowiedź jest tylko jedna. Rzeczywista miłość mężczyzny do kobiety jest tym większa, im głębsza jest jego relacja z Bogiem. Dlatego, przykładowo, mądrym pragnieniem każdej żony jest to, aby jej mąż ukochał nade wszystko Boga. Jeśli żona chce być bardziej kochana niż Bóg, to bardzo sobie szkodzi. Męska deklaracja „jesteś dla mnie najważniejsza”, wzięta  dosłownie, to tak naprawdę sytuacja wysoce kłopotliwa, wręcz przerażająca. Dlaczego? 

Najpierw warto pamiętać, że takimi  czarującymi formułami posługują się niejednokrotnie „uwodziciele”, którzy nie mają w sercu miłości, ale myślą o swych egoistycznych celach. Najczęściej jednak wyznanie „kocham cię najbardziej” jest wypowiadane całkiem szczerze. Ale także i tym razem, to żaden powód do radości. Oznacza to bowiem, że mężczyzna bardziej kocha kobietę aniżeli Boga. A coś takiego niczego dobrego nie zwiastuje. Na horyzoncie relacji: brak prawidłowej konstrukcji i destrukcja. 

Kobieta, która chce być najważniejsza, czyli -konsekwentnie rzecz biorąc- także ważniejsza od Boga, nasuwa na myśl tragikomiczny obrazek.  Otóż jest to obrazek człowieka, który siedzi na gałęzi nad przepaścią, i namiętnie odcina tę gałąź, aby ją zabrać tylko dla siebie i odejść znad przepaści... Jak można się domyślać,  przy mocniejszym podcięciu, człowiek spadnie do przepaści, zaś nadcięta gałąź pozostanie. Pragnienie gałęzi dla siebie zakończy się utratą wszystkiego… 

Tak więc dla każdej żony powodem do radości będzie szczere wyznanie męża: „najbardziej kocham  Boga!”.  Cóż za perspektywa i zarazem świetny program działania!  Chodzi o rezygnację z komunikatu „rób, co ja-najważniejsza chcę” i przejście do całkiem odmiennego przesłania „rób, co Bóg-Najważniejszy chce”. Warto zauważyć: Maryja nie chciała być pierwszą i kierować Józefem. Mądrze zgadzała się, aby Józef wsłuchiwał się w Boga i był przede wszystkim pod Jego wpływem. Z radością godziła się na bycie „drugą” po Bogu. Dzięki temu świetnie zyskała Ona i cała Rodzina.  

I jeszcze subtelna pułapka! Z faktu zachęcania męża do „wiary w Boga” nie wynika „bycie drugą”. Niestety bardzo często  to zachęcanie/zmuszanie realizowane jest z pozycji „bycia pierwszą”. Bóg jest „promowany”, otrzymując jednak bezpieczny status „drugiego po  mnie”. Dlatego nic z tego nie wychodzi... 

Ale nie na tym koniec! Każda mądra  chrześcijanka ucieszy się z bycia „trzecią”. Jak to? Otóż  optymalna sytuacja będzie dopiero wtedy, gdy na drugim miejscu po Bogu pojawi się w męskim sercu jeszcze Maryja. Maryja pomaga mężczyźnie przyjmować Miłość Boga i potem  dalej obdarzać tą czystą miłością.

W tym świetle odkrywamy niezwykłą logikę dzisiejszego święta Najświętszej Maryi Panny, Królowej Pustelników. Pustelnicy naśladowali Jezusa, który "przebywał w miejscach pustynnych" (Mk 1, 45). Zarazem od początku, tradycja pustelnicza przeniknięta była nadzwyczajnym umiłowaniem Maryi. Być dobrym pustelnikiem, to przede wszystkim kochać Boga i Maryję. Maryja jest Królową każdego autentycznego pustelniczego serca. Poprzez modlitwy i realizowane reguły, pustelnicy zawsze z dumą i radością słowem i czynem deklarowali, że najbardziej kochają Boga i Maryję. 

W żaden sposób nie oznacza to dyskryminacji kobiet. Wręcz przeciwnie, miłość i szacunek! Wszak Maryja jest Kobietą! Przeżywanie obecności Maryi jako Królowej, czyli Najważniejszej po Bogu, rodzi wspaniałe owoce. Jan Paweł  II powiedział do pustelników o Maryi: „Miłość jest jedyną naszą siłą w naszej walce z mocami ciemności… Jeśli pozostaniemy zjednoczeni z tą Niewiastą, będziemy kochać”. Pustelnik nie kocha „pseudo-miłością czarodziejów”, ale wymagającą i  troskliwą miłością Chrystusową. Dzięki Maryi Królowej, w sercu pustelnika Bóg zajmuje pierwsze miejsce. Owocem tego staje się czysta miłość do człowieka: kobiety i mężczyzny. Maryjo, Królowo Pustelników, módl się za nami…

16 stycznia 2014 (Mk 1, 40-45)