Moralna czystość i nieczystość


„Pełna oburzenia twarz. Przekonanie o własnej moralnej czystości. Głębokie zgorszenie nieczystością potępianego grzesznika”.  To wysoce zastanawiający obrazek. Przypomina się życiowa mądrość: „gorszy się najgorszy”. A może tak naprawdę potępiający jest nieczysty, a potępiany jest otwarty na strumień Czystej Miłości?   

W Ewangelii spotykamy faryzeuszy i uczonych w Piśmie, którzy uważali się za przeczystą elitę społeczeństwa. A jednak Jezus nie podzielał ich zachwytu nad sobą. Wręcz przeciwnie, nie owijając w bawełnę, konkretnie nazywał te niby świetlane postaci obłudnikami. Problematyka ta jest niezmiennie aktualna. Warto ją rozjaśnić z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze, żeby nie popaść w grzech faryzeizmu. Po drugie, żeby nie mieć w sobie chorego poczucia winy. Dramat polega na tym, że ludzie o wrażliwych sercach padają niejednokrotnie ofiarą faryzejskich nauk i osądów. To powoduje niesłuszne poczucie winy, które zupełnie niepotrzebnie dręczy zdrowe sumienie. Wówczas piękny kwiat w duszy dobrego człowieka zamiast rozkwitać, zostaje brutalnie stłamszony. 

Słowo Jezusa, bez faryzejskich zniekształceń, jest jak życiodajne Słońce. Daje ciepło i siłę do wzrostu, w przestrzeni świeżego i czystego powietrza.  Prawidłowo odczytane Słowo to bezcenny dar, który wyzwala z kajdan błędnych przekonań, nieraz całymi latami trzymającymi niewolniczo na uwięzi. 

Faryzeusze wartościowali człowieka jedynie na podstawie zewnętrznych zachowań. Czystość rytualna stanowiła zasadniczy punkt odniesienia do oceny postępowania. Święty rytuał oznaczał zestaw konkretnych czynności, które należało wykonywać lub unikać.  Przestrzeganie takiej czynności, czyniło czystym; nieprzestrzeganie, nieczystym. Np.  nawet nieświadome dotknięcie poganina zanieczyszczało. Z kolei zwyczajne obmycie rąk dawało poczucie czystości. Ta chora mentalność wciąż jest obecna u niektórych  wierzących. Podobny mechanizm występuje także u ludzi,  funkcjonujących na poziomie brukowca i tabloidu. Zwykłe zdjęcie lub jedno zdanie wystarczy, aby zapałać świętym oburzeniem i pogardą. 

W tej perspektywie, Jezus tłumaczy: „Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym” (Por. Mk 7, 14-23). U Mistrza pojawia się wyraziste rozróżnienie na wymiar wewnętrzny i zewnętrzny w człowieku. Tak naprawdę sam konkretny zewnętrzny gest nie wystarczy do oceny danego czynu. Zasadniczo wszystko zależy od tego, jaki stan wnętrza ten gest wyraża. „Co wychodzi z wnętrza człowieka, to czyni go nieczystym”. Istotnym punktem odniesienia jest stan duszy, „z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą” ewentualne złe myśli, które powodują rzeczywiste zanieczyszczenie człowieka. Na przykład osądzanie, gorszenie się drugim człowiekiem lub brak otwarcia na współczującą miłość  jest rzeczywistą moralną nieczystością. 

W ten sposób Jezus wskazuje na wielkie znaczenie serca. Zewnętrznie podobnie wyglądający gest może być grzechem lub pięknym świadectwem miłości. Przyjęcie Komunii świętej może być świętokradztwem lub gorącym umiłowaniem Boga. Przytulenie może być  przejawem egoistycznego  pożądania lub wyrazem czystej miłości, pięknie  obdarowującej.

Zewnętrzny gest staje się czysty, gdy objawia czystość serca. Serce zaś jest czyste, gdy szczerze skierowane jest ku Bogu. Boża czystość objawia się poprzez pragnienie obdarowania i gotowość do wdzięcznego przyjęcia daru. Czysty gest odzwierciedla wołanie serca: „pragnę Twego coraz wspanialszego istnienia”. Wszystko jest tutaj przeżywane w horyzoncie piękna, prawdy i dobra. Kontempluję drugiego człowieka jako wcielenie Piękna. Otwieram się ufnie na Prawdę w nim obecną. Obdarowuję Dobrem, które jest wyrazem troski i ochrania drugiego w bezpiecznym istnieniu. 

Rzeczywista czystość  jest owocem  Miłości, Piękna, Prawdy i Dobra w sercu człowieka. Mocą Jezusa dokonuje się wtedy wielkie wewnętrzne wyzwolenie. Czysty człowiek nie jest spętany zewnętrznymi ograniczeniami, ale otwiera się na górski powiew Bożej Nieskończoności…

12 lutego 2014 (Mk 7, 14-23)