Idąc drogą, warto zatrzymać się i … dokładnie
popatrzeć na drzewo. A czemu? To świetna pomoc w uchwyceniu relacji
pomiędzy doczesnością i wiecznością. Ciekawa medytacja. Korzenie symbolizują
życie doczesne na ziemi. Piękna korona oznacza życie wieczne. Możemy wyróżnić
trzy zasadnicze sposoby postrzegania relacji pomiędzy doczesnością i
wiecznością; dwa nieprawidłowe i jeden właściwy, zgodny z Ewangelią. Przy czym
nie chodzi tu o powierzchowne deklaracje, ale o rzeczywistą postawę w głębi
serca.
Pierwszy błąd może być zobrazowany poprzez
ścięte drzewo, gdy pozostaje jedynie pieniek wraz z korzeniami w ziemi. Cała
piękna korona, po odcięciu, po prostu usycha i przestaje istnieć. Oznacza to
postrzeganie codziennego życia w ten sposób, że wszystko zostaje zredukowane
jedynie do świata doczesnego. Wieczność zostaje „ścięta”; wieczne niebo lub
piekło stają się pustymi pojęciami. Ewangelia staje się wtedy jedynie
podręcznikiem doczesnych zasad moralnych, które należy przestrzegać. Zamiast
życiodajnej nadziei na wieczną szczęśliwość, pozostaje zestaw rzeczy, które
niewolniczo trzeba robić lub unikać. Nauczanie Kościoła przeobraża się w jakąś
odrealnioną mieszanką niezrozumiałych zasad. Wszystkie moralne wymogi
przypominają bowiem wtedy rozbudowany system korzenny drzewa, które zostało
ścięte i pozostał jedynie pieniek. Korzenie i korzonki przeobrażają się w jakąś
dziwaczną sieć, która absolutnie do niczego nie jest potrzebna. Wszak pieniek
nie potrzebuje skomplikowanego systemu korzennego. Powiedzmy szczerze,
„odcięcie” wieczności, w nieunikniony sposób prowadzi do poczucia bezsensu
doczesnego życia.
Drugi błąd można przedstawić poprzez drzewo,
któremu popodcinano korzenie i pozostaje jedynie zdrowa piękna
korona. Korzenie są popodcinane, tzn. przestają dostarczać wody i
stopniowo usychają. Oznacza to odcinanie się od potrzeb cielesnych i
doczesnych, które są traktowane jako przyziemne i poniżające. Z jednej strony
występuje zamknięcie się na ciało, zaś z drugiej nadmierna koncentracja na
sprawach duchowych. Przedmiotem troski staje się jedynie wieczność, zobrazowana
przez piękną koronę. Np. w małżeństwie zwykłe bycie i „pogadanie” ze sobą staje
czymś gorszym i pomijanym, zaś na piedestał stawiane są różne
dewocyjne i rekolekcyjne zaangażowania. Ewangelia odczytywana jest na zasadzie
„duchowych historii”, bez poszukiwania trzeźwej życiowej nauki. Liczy się
tylko prawda o życiu wiecznym.
Niestety, cała ta „wieczna działalność”
przypomina stosowanie dobrych środków ochronnych wobec liści. Środki
rzeczywiście doraźnie pomagają przed chorobami i uszkodzeniami. Pojawia
się dobre duchowe samopoczucie. Ale niestety cały ten
trud ostatecznie kończy się wielką porażką. Dlaczego? Drzewo bowiem nie
otrzymuje poprzez korzenie substancji odżywczych i zwykłej wody. W
rezultacie, choć korona nawet była pielęgnowana, to na skutek
popodcinania korzeni całość zamiera. Niektóre małżeństwa rozpadły się, bo np.
jedna z osób tylko się modliła, zupełnie ignorując zaangażowanie
seksualne. Trzeba pamiętać: nie dostaniemy się do szczęśliwej
Wieczności, bez sensownej doczesności.
Wreszcie prawidłowe „poustawianie w głowie”
polega na respektowaniu zarówno doczesności, jak i wieczności (Por. Mk 9,
41-50). Przedmiotem troski jest tutaj całe drzewo: korzenie i korona.
Pielęgnowanie korzeni pozwala dostarczać odpowiednich substancji odżywczych i
wody całemu drzewu. Dzięki temu same korzenie i cała korona mogą prawidłowo
funkcjonować i rozwijać się. Tym razem poskręcane korzenie nabierają sensu,
gdyż umożliwiają zaistnienie pięknej korony. To, co ograniczone jedynie do
doczesności jest absurdem, w perspektywie wieczności nabiera głębokiego sensu.
Na przykład długa ciężka choroba, poprzez ofiarowane cierpienie, w Chrystusie
staje się wielkim źródłem łaski na drodze do wieczności. Doczesne wyrzeczenia,
stają się bezcennym przygotowaniem do Wiecznej Rozkoszy. Głębokiego sensu
nabierają wszelkie modlitewne i rekolekcyjne „środki ochronne”; tym razem nie
są zmarnowane, ale pięknie owocują teraz i na szczęśliwą
wieczność.
27 lutego 2014 (Mk 9, 41-50)